Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2008, 19:14   #408
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Oddalając się od wrogów mroczny elf obejrzał się za siebie. Tak jak podejrzewał, zaatakowana przez niego kreatura nie okazywała chęci spoczynku. Pozbawiona nóg i broni nie wydawała mu się już jednak groźna. "Nie bój się, wrócę po ciebie" - uśmiechnął się do własnych myśli. Na swój sposób cieszył go również fakt, że dwa pozostałe szkielety okazały mu należną ilość zainteresowania.

Zbliżywszy się do jeziora rozważał co teraz ze sobą zrobić. Po drugiej stronie czarodziejki w dość widowiskowy sposób uporały się z kusznikami. "A ja nadal mam na głowie tych dwóch oberwańców" pomyślał spoglądając z niesmakiem w kierunku wzniesienia. Tymczasem jednak odwrót wydawał się nieunikniony. Co prawda nie był do końca przekonany do zbierania się w jednym miejscu. Walka w rozproszeniu miała jakieś plusy, przynajmniej dopóki przeciwnicy również są rozbici. Gdy zaś staną ramie w ramię, będą wzmocnieni, ale też pozwolą się otoczyć. Drow zaczął popadać w stan ogólnego rozeźlenia, w którym nic mu się nie podobało...

Tak czy inaczej postanowił dołączyć do reszty. Bądź co bądź byłoby bez sensu, gdyby został tu sam podczas gdy oni będą walczyć w czwórkę. A było przecież jeszcze czterech umarlaków (nie licząc inwalidy) zainteresowanych jego głową. Szybki rzut okiem na sytuację zaowocował równie szybką decyzją. Nie było już sensu przepływać przez jezioro. W końcu i tak wszyscy powinni udać się do Anzelma, a do niego najprościej było sie dostać biegnąc brzegiem.

Nathiel ruszył co sił w nogach, oglądając się co jakiś czas i knując już w jaki sposób wyprowadzić następny atak. Zadawanie nic nie znaczących obrażeń przestało go bawić. Odpadająca głowa była by ciekawym widowiskiem gdyby zaraz później na ziemię zwaliła się reszta truchła. Ale jeżeli owa reszta jak gdyby nigdy nic maszeruje dalej, to jest to co najmniej irytujące... "Jeśli nie głowa, to może to światełko w bebechach" - rozważał łapiąc oddech. W końcu Phaere i Fosth'ka tam właśnie celowały (a przynajmniej tak to wyglądało). Zdecydował, że spróbuje tej samej sztuczki przy użyciu swojej kuszy. Okazja nadarzy się gdy tylko dotrze do Anzelma. Kościotrupy wciąż poruszały się tym samym powolnym tempem, więc do tego czasu powinien zaistnieć między nimi wystarczający dystans.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline