Niki -Może i był. W każdym razie możesz "porozmawiać" z naszym sprzedawcą.
Długowłosy ledwo zauważalnie zaakcentował słowo "porozmawiać" jednak subtelna zmiana tonu nie umknęła twemu wyczulonemu uchu. -Math do cholery schowaj tą armatę. A Ty chodź tylko uważaj jeden agresywny ruch i...
Zawiesił głos i powoli podszedł i podniósł ladę w miejscu gdzie było przejście. Przeszłaś do drugiego pomieszczenia czując na sobie nieprzychylne spojrzenie barmana i rozbierające spojrzenia gości.
Pokój był mały, oświetlony zaledwie jedną starym żyrandolem z jedną żarówką. Stół został przesunięty pod ścianę z oknem, które było zasłonięte pancerną żaluzją nie przepuszczającą światła. Pod jedną ze ścian stał kredens pod drugą leżał mężczyzna. Ręce miał skute z tyłu a na czarnym podkoszulku ślady krwi, w trzech miejscach na brzuchu miał dziury jakby ktoś mu wbił trzy noże. Zupełnie jakby dostał którymś z tych nielegalnych wszczepów, które montują sobie bosterzy. Był całkowicie łysy a jego oczu nie widać spod wmontowanych na stałe lustrzanek. W buzi miał knebel zrobiony z skarpety i to chyba jego własnej wnioskując po nagiej lewej stopie. Oprócz niego było, Ciebie i długowłosego było jeszcze dwóch. Pierwszy niski cały w skórze, pod rozpiętej kurtki było widać koszulkę z logiem jakiegoś zespołu, za paska wystawała rękojeść pistoletu. Miał góra dwadzieścia lat a na głowie miał irokez ciągle zmieniający kolor. Drugi też był cały w skórze, wysoki z krótko ostrzyżonymi włosami. Lewą rękę miał w kieszeni zapiętej kurtki a w prawej trzymał pistolet maszynowy. Nie orientowałaś się w nielegalnej broni aż tak dobrze aby rozpoznać ten model, mówiąc szczerze nie orientowałaś się w ogóle. Pod lufą miał podczepiony jeszcze jedną, chyba krótki granatnik.
Ten drugi podniósł broń ale na widok długowłosego za Twoimi plecami znów skierował ją w podłogę. -Pytaj Rudego o co chcesz.
Twój rozmówca przymknął solidne metalowe drzwi i podszedł do Rudego, odkleił skarpetę i powiedział do dealera. -Odpowiadaj jej grzecznie na pytania albo znów zapoznasz się z moimi szponami.
Rudy nic nie odpowiedział. Mike
Wyszedłeś z baru nie zwracając niczyjej uwagi. Otworzyłeś drzwi kluczykiem niestety samochód nie miał ani alarmu ani automatycznego zamka. Usiadłeś za kierownicą samochodu. Sprawdziłeś francuski karabinek, który jak zawsze był w doskonałym stanie, trzydzieści kul 5,56 czekało aż je wypuścisz w kierunku winnych za stan Beth. W tym momencie dostałeś smsa od Andrew tylko adres. Kojarzysz gdzie to blokowisko kilka ulic dalej. Odpaliłeś silnik i pojechałeś na spotkanie z młodym solosem. Pokręciłeś się trochę nim znalazłeś właściwy blok. Zatrzymałeś się wcześniej i go obejrzałeś. Jeden z wieżowców jakich wiele tu w strefie. Szary blok o dziesięciu piętrach pamiętający jeszcze ubiegłe tysiąclecie. Podjechałeś bliżej i zobaczyłeś najemnika. Stał opart o klatkę schodową i palił szluga.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |