Akvila chciał ruszyć ręką, ale tą przeszył ból. Była złamana.
- No do wszystkich cnotek, nic gorszego chyba nie mogło mi się teraz przytrafić.Medyk!- Metellus zawołał na doświadczonego wojaka. – lepiej przywróć mi ją do użytku, albo ty młoda panno – spojrzał surowo na dziewczynę – do jasnej cholery, jesteś magiem powinnaś umieć składać kości jednym pstryknięciem palca– Akvila był wściekły na wszystko i na wszystkich. W międzyczasie odrzucił swój miecz i podniósł imperialny. Wyglądał na lepiej wykonany, poza tym będzie miał czym się pochwalić.
- Jeśli nie macie nic do powiedzenia, lepiej ruszajmy – mężczyzna ruszył powolnym krokiem do przodu, starając się nie myśleć o ramieniu. – Imperialne psy, szczyny krasnoludzkie – Akvila mamrotał do siebie wyzwiska w kierunku wroga. Powszechny wśród Żelaznego Klanu zwiadowców żart mówił o tym, że gdy krasnoludy sikały, to wszystko spływało po stokach gór na ziemię, gdzie powstało Imperium.
Szli tak chwilę, gdy dostrzegli wrogiego maga, wielki, łysy, któremu źle patrzy z oczu. Idealny image na bycie złym magiem.
- No mała, mam nadzieję, ze też tak potrafisz sprzątać jak ten koleś. Dwa ruchy i pół oddziału niema. Dobry jestem w strzelaniu łukiem, ale z złamaną jedną ręką to sobie mogę, co najwyżej kamieniami w niego porzucać, albo kaczki porobić na tej krwi, która się obficie leje wszędzie. – Akvila podniósł jakiś kamień i cisnął nim w przypadkowego imperialnego żołnierza. – psy zawszone.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
Ostatnio edytowane przez sante : 21-02-2008 o 22:23.
|