Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2008, 13:02   #115
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Obóz nad Sołynką

Zdało się, że z początku nie zauważono ich "ucieczki", ale gdy byli w połowie drogi do lasu wrzask się dał słyszeć od hałastry i wnet woda spieniła się od przeprawiających się ku taborkowi rabusiom.

Ledwo w las zapadli mości Michicz nakazał lonty rozżarzyć i czekali na hołotę, co tłumnie bez ładu i składu parła ku opustoszałemu taborkowi. Palili przy tym w powietrze na wiwat, na co bardziej w boju obeznani Panowie Bracia z ukontentowaniem kiwali głowami, wiadomo bowiem było że jak na wroga konno skoczą, ci żadną miarą nabić już nie zdążą.

I stało się tak jak przewidywał pan Ligęza. Tłuszcza oblazła wozy, ale wnet niedawne ryki triumfu zastąpiły wrzaski zawodu. Z wściekłością rozrzucano muszkiety, staczano beczki pełne śledzi gdańskich i saletry szukając skarbów pod nimi ukrytych.
Przewrócono namioty, stał tylko jeden, ów w którym infamis na rabusiów z bukłaczkiem czekał.

Kupili się tedy wszyscy wokół jednego wozu i zaraz tam rejwach się rozpoczął. Wyrywano sobie kobierce i makatki, bito o kielich czy puzdro ozdobne, w mak rozbito lustro z Krakowa sprowadzone.
Rożyński
i kilku szlachty co w jego bandzie było uwijało się tam i siekło chamstwo nahajami,aż się kurz z kożuchów podnosił.
Na próżno.
Rozbudzona raz chciwość, nie dała się tak łatwo okiełznąć i coraz większy zamęt tam panował.

Nagle krzyki jakieś zaczęły dochodzić z drugiego brzegu. Panowie Bracia wytężyli wzrok i ujrzeli jak po błoniu kilka na szaro przyodzianych postaci gna ku strażom pilnującym brańców.
Widać było że wartę powierzono najgorszym łazęgom, bowiem nawet bez wystrzału jeńców porzucili i uciekać zaczęli. Ale i atakujący nie próżnowali, a że konie ich największy już pęd wzięły tedy dognano strażników i wysieczono w okamgnieniu.



- To ludzie pana Wolskiego !!! Ale mało ich - szepnął podoficyjer. Popatrzył wymownie na pana Michicza komendy czekając. Serbski szlachcic czuł też utkwione w sobie spojrzenia reszty sabatów, którym wąsy aż drgały z ochoty do bitki. Bo choć byli to w większości rozbójnicy i łotry, którzy katu spod szubienicy uciekli, za panem Ligęzą do piekła by poszli by Lucyfera za ogon wytargać na jedno infamisa skinienie.

Młody komendant popatrzył na swe nieliczne wojsko...
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 21-02-2008 o 17:29.
Arango jest offline