Obóz nad Sołynką
Zdało się, że z początku nie zauważono ich "ucieczki", ale gdy byli w połowie drogi do lasu wrzask się dał słyszeć od hałastry i wnet woda spieniła się od przeprawiających się ku taborkowi rabusiom.
Ledwo w las zapadli mości
Michicz nakazał lonty rozżarzyć i czekali na hołotę, co tłumnie bez ładu i składu parła ku opustoszałemu taborkowi. Palili przy tym w powietrze na wiwat, na co bardziej w boju obeznani Panowie Bracia z ukontentowaniem kiwali głowami, wiadomo bowiem było że jak na wroga konno skoczą, ci żadną miarą nabić już nie zdążą.
I stało się tak jak przewidywał pan
Ligęza. Tłuszcza oblazła wozy, ale wnet niedawne ryki triumfu zastąpiły wrzaski zawodu. Z wściekłością rozrzucano muszkiety, staczano beczki pełne śledzi gdańskich i saletry szukając skarbów pod nimi ukrytych.
Przewrócono namioty, stał tylko jeden, ów w którym
infamis na rabusiów z bukłaczkiem czekał.
Kupili się tedy wszyscy wokół jednego wozu i zaraz tam rejwach się rozpoczął. Wyrywano sobie kobierce i makatki, bito o kielich czy puzdro ozdobne, w mak rozbito lustro z Krakowa sprowadzone.
Rożyński i kilku szlachty co w jego bandzie było uwijało się tam i siekło chamstwo nahajami,aż się kurz z kożuchów podnosił.
Na próżno.
Rozbudzona raz chciwość, nie dała się tak łatwo okiełznąć i coraz większy zamęt tam panował.
Nagle krzyki jakieś zaczęły dochodzić z drugiego brzegu. Panowie Bracia wytężyli wzrok i ujrzeli jak po błoniu kilka na szaro przyodzianych postaci gna ku strażom pilnującym brańców.
Widać było że wartę powierzono najgorszym łazęgom, bowiem nawet bez wystrzału jeńców porzucili i uciekać zaczęli. Ale i atakujący nie próżnowali, a że konie ich największy już pęd wzięły tedy dognano strażników i wysieczono w okamgnieniu.
-
To ludzie pana Wolskiego !!! Ale mało ich - szepnął podoficyjer. Popatrzył wymownie na pana
Michicza komendy czekając.
Serbski szlachcic czuł też utkwione w sobie spojrzenia reszty sabatów, którym wąsy aż drgały z ochoty do bitki. Bo choć byli to w większości rozbójnicy i łotry, którzy katu spod szubienicy uciekli, za panem
Ligęzą do piekła by poszli by Lucyfera za ogon wytargać na jedno
infamisa skinienie.
Młody komendant popatrzył na swe nieliczne wojsko...