Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2008, 10:17   #111
 
Szarik's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłość
- Tak jest! - Dragan wskoczył na siodło rusznicę na łęku w poprzek przed się kładąc.
- Na koń! - zakomenderował. - I w las, jakby was sam szejtan gonił! Tam czekać!
Hajducy faktycznie rzucili się do pozorowanej ucieczki przylegając do końskich grzyw i za siebie się nie oglądając. Michicz wyskoczył za nimi. Wstrzymał wierzchowca tak by ten zadrobił kopytami i w bok się rzucił, niby to jeździec w panice nad koniem zapanować nie może. Po czym sam w skok za resztą pognał. Gdy tylko poczuł na sobie pierwsze smagnięcia gałęzi zwolnił. Odwrócił się w siodle by sprawdzić czy już wystarczająco głęboko zapadli by nie było widać, że wracają. Gdy się utwierdził w tym przekonaniu wstrzymał konia.
- Stać! - Krzyknął. - Z koni. Rusznice wyrychtować i za mną!
Mały oddziałek zaczął powoli wracać w stronę łąki. Tym razem pieszo. Szli schyleni chowając się za pniami i krzakami. Gdy już duże prześwity między drzewami się pojawiły Dragan padł na ziemię i dał znać reszcie by tak samo uczyniła. Podczołgali się niemal na sam skraj lasu. Kto gdzie mógł oparł rusznicę. To na zwalonym pniaku, to na kupce kamieni, lub wspierali na dłoni, łokieć mając o ziemię oparty. I czekali na znak Michicza. Dragan leżąc w trawie lustrował przedpole. Rusznicę oparł o pniak po ściętym drzewie. Jatagan położył obok siebie by mieć go pod ręką i nie tracić czasu na wyciąganie broni z pochwy. I czekał.
 
Szarik jest offline  
Stary 16-02-2008, 16:24   #112
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Nagła i wyglądająca na niezorganizowaną ucieczka musiała wyglądać przekonująco. Starą lisowską – a może husarską sztuczką, Mariusz tak prowadził konia, aby jak najwięcej tumanów kurzu wzbić za sobą i to jeszcze do innych w pobliżu zakrzyknął. Zasłona z kurzu utrudni właściwą ocenę sytuacji, uchroni przed dostrzeżeniem ich gdy wracać będą a i wrogów bardziej przekona, że to paniczna ucieczka a nie sztuczka jakaś. Oczywiście nic w nadmiarze bo ten gorszy niż niedomiar.

Znowu więc pędził pan Mariusz tyle że tym razem tyłem do przeciwnika – co nie często mu się zdarzało, chyba, że z rozkazu. Zejście z koni dziwnym mu się wydało – nie taki bowiem powrót zamyślał, jednak komenda to komenda, posłusznie zsiadł i zaczął powrót. Broń palną miał pod ręką, znalazł większy głaz z pola bądź rzeczki wyciągnięty za nim to się schwał i pilnie lustrował okolicę. Przez moment przyjrzał się głazowi – większy otoczak – bo tak chyba zwały się kamienie rzeczne. Wydobyty może przy regulacji wody i wyrzucony na skraj lasu, bo na pole to podwójna robota by była. Chłop który kiedyś to zrobił, pewnie w życiu by nie przypuszczał, że ten niepozorny kamień może komuś życie chronić.

Mariusz rozłożył się w miarę wygodnie, wyciągnął uwierające gałęzie na których się ułożył i zaczął celować do przeciwników. Czekał na sygnał wcześniej upatrując sobie szlachcica tym razem znów konnego – taka już była jego taktyka. Starał się najpierw najsilniejszych załatwić, bo ze słabszymi to i pobawić się szablą można a z lepszymi – komu życie miłe - to już się nie da. Na każdego przyjdzie pora, ale Mariusz wolał aby na niego przyszła jak najpóźniej.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-02-2008 o 16:27.
Eliasz jest offline  
Stary 20-02-2008, 12:42   #113
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Zaśmiał się Mateusz na słowa Infamisa. Azaliż miał on fantazję! Czekać na wroga ot popijając sobie gąsiora jakby nigdy nic? Chwilę jeszcze miał ochotę Pan Ankwicz wkupić się na tę naprędce zorganizowaną biesiadę. Trunkiem się uraczyć i popatrzeć co będzie się działo. Spojrzeć w twarz grasantom i zaśmiać się na ich los. Kusiło. Ale nijak Mateuszowi było stawać w cieniu Pana Ligęzy i z jego bukłaczka się winem częstować.

Skoczył więc na konia, który wesoło zarżał. Przebierał nogami w miejscu gotują się. Jak tylko Pan Ligęza dał znać konik podskoczył i pognał przed siebie. Mateusz pozdrowił jeszcze gestem Infamisa. I już gnał w stronę lasu. Obok inni. Nie zawsze w dyscyplinie. Czasem trzymając się pozorów chcąc za wszelką cenę ukazać jakoby to ich strach obleciał. Mateusz inaczej. Spokojniej. Klucząc i spoglądając za siebie. Jakby serce ciągnęŁ go w inną stronę niż rozum.

Dopadli w końcu lasu. Był na tyle gęsty że trzeba było zwolnić. Ściągając konia przeszedł w bardzo mocno ściągnięty galop. By chwile później pozwolić siwkowi iść stępa. Zapadli w las. Wszyscy zsiedli z koni, tak i Mateusz uczynił. Lecz zamiast się gotować z samopałem począł poprawiać i ściągać popręgi konika. By chwilę później wsiąść na grzbiet i czkać aż zacznie się bitka. I ruszyć z kopyta. I dopaść wroga. By w zwarciu dać dowód swego męstwa.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 20-02-2008, 17:53   #114
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Ja zostaje, towarzystwa przy biesiadzie dotrzymam waszmości, a i gdy kindżał rady nie da, to szabelką porobię dla bezpieczeństwa naszego!- oznajmił radośnie Daniłłowicz, dziarsko wąs swój poprawiając.

- Nie waszmości, nalegam, byś wyruszył z resztą panów braci.- odezwał się chłodno Ligięza, a twarz jego nad wyraz poważny wyraz twarzy przybrała.

- Napić się ze mną nie chcecie? A co ja, Tatarzyn? Kozacki kundel!?

- Ale tu o chodzi o honor, godność...

- Tych to ja mam aż nadto!

- I sakwę pełną...

Na twarzy Władysława nagle pojawił się uśmiech.

- No to jazda, waćpanowie, jako pan Ligięza rzecze! -zakrzyknął i już po chwili zniknął gdzieś w lesie, wraz z resztą oddziału.

Gdy padł taki rozkaz, zszedł z konia i począł go w lesie prowadzić, pod nosem sarkając na los i Boga decyzję. Bo kto to widział, by szlachcic prawdziwy po nocy włóczył się ze szkapą pieszo lasem? Żeby mu wina odmawiano, żeby towarzystwem jego gardzono, cóż to za obyczaje?!

Gdy wszyscy padli na ziemię, i Daniłłowicz z twarzą wstrętem i bólem wykrzywioną położył się na ziemi, wiercąc się przez długie minuty. Przy tak pokaźnym brzuchu nie mógł ułożyć się na ziemi, z której co rusz wystawały kamienie- a to coś się wbijało, a to źle wrogów widział. W końcu jednak legł i, w dłoni pobliżu broń trzymając, począł nabijać... fajkę.

- Trochę przyjemności z życia mieć trzeba...- mruknął, gdy z jego ust wyleciał obłok dymu.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 21-02-2008, 13:02   #115
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Obóz nad Sołynką

Zdało się, że z początku nie zauważono ich "ucieczki", ale gdy byli w połowie drogi do lasu wrzask się dał słyszeć od hałastry i wnet woda spieniła się od przeprawiających się ku taborkowi rabusiom.

Ledwo w las zapadli mości Michicz nakazał lonty rozżarzyć i czekali na hołotę, co tłumnie bez ładu i składu parła ku opustoszałemu taborkowi. Palili przy tym w powietrze na wiwat, na co bardziej w boju obeznani Panowie Bracia z ukontentowaniem kiwali głowami, wiadomo bowiem było że jak na wroga konno skoczą, ci żadną miarą nabić już nie zdążą.

I stało się tak jak przewidywał pan Ligęza. Tłuszcza oblazła wozy, ale wnet niedawne ryki triumfu zastąpiły wrzaski zawodu. Z wściekłością rozrzucano muszkiety, staczano beczki pełne śledzi gdańskich i saletry szukając skarbów pod nimi ukrytych.
Przewrócono namioty, stał tylko jeden, ów w którym infamis na rabusiów z bukłaczkiem czekał.

Kupili się tedy wszyscy wokół jednego wozu i zaraz tam rejwach się rozpoczął. Wyrywano sobie kobierce i makatki, bito o kielich czy puzdro ozdobne, w mak rozbito lustro z Krakowa sprowadzone.
Rożyński
i kilku szlachty co w jego bandzie było uwijało się tam i siekło chamstwo nahajami,aż się kurz z kożuchów podnosił.
Na próżno.
Rozbudzona raz chciwość, nie dała się tak łatwo okiełznąć i coraz większy zamęt tam panował.

Nagle krzyki jakieś zaczęły dochodzić z drugiego brzegu. Panowie Bracia wytężyli wzrok i ujrzeli jak po błoniu kilka na szaro przyodzianych postaci gna ku strażom pilnującym brańców.
Widać było że wartę powierzono najgorszym łazęgom, bowiem nawet bez wystrzału jeńców porzucili i uciekać zaczęli. Ale i atakujący nie próżnowali, a że konie ich największy już pęd wzięły tedy dognano strażników i wysieczono w okamgnieniu.



- To ludzie pana Wolskiego !!! Ale mało ich - szepnął podoficyjer. Popatrzył wymownie na pana Michicza komendy czekając. Serbski szlachcic czuł też utkwione w sobie spojrzenia reszty sabatów, którym wąsy aż drgały z ochoty do bitki. Bo choć byli to w większości rozbójnicy i łotry, którzy katu spod szubienicy uciekli, za panem Ligęzą do piekła by poszli by Lucyfera za ogon wytargać na jedno infamisa skinienie.

Młody komendant popatrzył na swe nieliczne wojsko...
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 21-02-2008 o 17:29.
Arango jest offline  
Stary 21-02-2008, 17:31   #116
 
Szarik's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłość
- Ognia i w dym! - Krzyknął Michicz i wypalił w stronę kłębiących się wokół wozów postaci. Chwycił jatagan i poderwał się z ziemi zostawiając rsznicę. Będąc już w biegu zagwizdał na palcach. Nie wiedział czy wśród huku wystrzałów i wrzasków podrywających się do ataku żołnierzy koń go usłyszy, ale usłyszał i po chwili zrównał się z Draganem ten chwycił uzdę, zatrzymał konia, wskoczył na siodło i spiął wierzchowca ostrogami. Z dzikim wrzaskiem i wywijając ostrzem pognał w stronę taboru. Koń ten dystans pokonał błyskawicznie i wpadł pomiędzy przeciwników. Dragan przerzucił nogę nad końską głową i zsunął się na ziemię.
- Ałłach agbar!! - Wrzasnął, twarz wykrzywiał mu grymas furii. Nareszcie walka, którą lubił. Przede wszystkim był janczarem. Żołnierzem piechoty szkolonym od dziecka. Walka w tłumie była dla niego bardziej naturalna niż uwielbiane przez polską szlachtę pojedynki. Jego wierny jatagan zaczął siać wokół śmierć. Ciął i kłuł. Dragan napierał barkiem, kopał gdy mógł, jak tylko zrobił minimalną ilość miejsca jatagan siekł. Przez cały czas dziko wrzeszczał, jego ciemna twarz spryskana była krwią wrogów.
 
Szarik jest offline  
Stary 22-02-2008, 21:18   #117
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Mariusz przymierzył strzelił i ... jeździec padł martwy z rozwaloną głową, a właściwie ochłapem który po niej pozostał, resztki rozchlusnęły się po towarzyszach zmarłego wzbudzając tym większy popłoch i przerażenie. Nie czekał długo, wskoczył na konia i z kłusu w galop wszedł za wrogiem. Część rzecz jasna próbowała się bronić, Mariusz przez krzyż ciął napotykając się z zasłoną szlachcica z wilkiem sterczącym w herbie. Kolejny cios na głowę Mariusza leciał, lecz ten zbił szablę i ciął przez ramie zbrojne wroga, chwilę później skończył z nim poprawiając cięciem w twarz. Nim jednak zdołał dopaść kolejnego to jeden z bandziorów – mieszczan pewnie, bo nie herbowy, widząc walkę ruszył z boku zajeżdżając, niemal by dźgnął Mariusza, lecz chwilę wcześniej niż cios zadał spadł z konia postrzelon w bebechy z półhaka. Zdążył jeszcze jednego szlachcica dopaść, a wił się ten i kombinował w walce co nie miara i mimo, że towarzyszy już kilku Mariusz miał przy sobie to sam skończył rozpoczęte dzieło wstrzymując niepotrzebne interwencje. Już dawno nie miał okazji podszkolić się prawdziwie, a że bandziorowi źle z oczu patrzało tym lepszym był celem. Po kilku chwilach jednak bandzior widząc w jakich już tarapatach się znalazł zaczął popełniać karygodne błędy. Mariusz nie przedłużając przedstawienia zakończył marny żywot zbója, krew z szabli wytarł, załadował broń i wrócił ze swoimi do mości Pana Ligenzy. Po drodze spojrzał na pole bitwy – "Wielu braci, szlachetnej krwi zginęło. Po co ? Dla kilku beczek soli i śledzi? Szkoda było tej krwi tu przelanej, gdy za granicami Rzeczpospolitej tylu wrogów czyha. Jednak lepiej, żeby ich tu nie było wcale, niźli mieliby grasować po traktach i łupić ludzi." Dopiero po chwili wyszedł też z transu w którym tkwił od momentu wystrzału i pogoni za wrogiem. Teraz przypominał sobie równy oddech, precyzyjne ciosy, całkowite skupienie na walce i jeździe. Analizował tez błędy, aby więcej się nie powtórzyły – wolał spojrzeć prawdzie w oczy, niż żyć w zakłamaniu i zginąć przez zadufanie.
 
Eliasz jest offline  
Stary 27-02-2008, 23:03   #118
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Daniłłowicz starał się nie przemęczać. W kierunku tłumu wrogów oddał tylko parę strzałów, dosyć niedbałych, raczej zajmując się pykaniem idealnych kółeczek z fajki. Bo i po co broń niszczyć, gdy każdy z jego towarzyszy za dwóch pruł ku oponentom?

Gdy zaś przyszła odpowiednia pora, z pewnością chętnie poderwałby się i wskoczył na konia, gdyby tylko mógł to zrobić. Ba, nawet próbował- niestety, jego brzuch tak obciążył przód jego ciała, że legł na ziemi jak kulą w łeb powalony, że aż wstający obok pan brat spojrzał, czy aby Władysławowi nic się nie stało.

W końcu, przy próbie czwartej, wspierając się na gałęzi, powstał i tryumfalnie rozejrzał się po okolicy. Jego towarzysze dawno już tańcowali w sercu starcia, on zaś dopiero wezwał swego konia. Na szczęście rumak darowany mu przez samego Szatana spisywał się znakomicie i klęknął niczym dla panienki, by zmęczony powstawaniem warchoł mógł wskoczyć na jego grzbiet.

A potem ruszyli- koń zdawał się doskonale wiedzieć, jak jechać. Omijał co większe grupki walczących, pędząc ku temu, co rozkazy wśród nich wydawał. Pułkownik Rożyński nie zauważył nawet jadącej w jego kierunku postaci z szablą w prawicy i pistoletem w lewicy, która pragnęła ponad wszystko świętego spokoju od gierek szatańskich. A na to mogła pozwolić mu śmierć pułkownika.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 27-02-2008 o 23:25.
Kutak jest offline  
Stary 29-02-2008, 23:29   #119
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Łąka nad Sołynką

Tłum zawył i rzucił się do panicznej ucieczki, a na ich karkach jechali Panowie Bracia tnąc i siekąc bez miłosierdzia, tak że trup gęsto zaścielił błonie i jeno kilku ludzi, głównie konnych uszło z życiem.

Pan Daniłłowicz wypatrzył i skoczył w kierunku "pułkownika", ale wyprzedził go pan Czetkowski. Gonili za nim we dwójkę, tak że odbierzali znacznie od reszty. Wtedy widząc, że szlachcicom nie ujdzie zawrócił ku nim konia herszt. Spiął rumaka, wzniósł szablę do ciosu i rzucił się nań pan Jan. Diabelskim jakimś sposobem odbił, zda się niechybny cios zbój, po czym wyszarpnął krócicę i strzelił wprost w twarz młodzieńcowi. Ten jeno ręce do oblicza podniósł, zakrzyknął strasznym głosem "Jezus, Maryja" i zwalił na ziemię.

Obrócil sie teraz Rożyński ku panu Władysławowi, popędził karego ogiera i z szabliskiem naprzód wysuniętym, godząc w pierś szlachcica, runął na niego.
Dziwna jakaś miękkość objęła członki Pana Brata, gdy chciał cios zbója odeprzeć, zadrżało po silnym ciosie w jego ręku ostrze. Ścieli się raz i drugi i pojął pan Władysław, że ciężką bedzie miał przeprawę. Ciął herszta z zamachu na odlew, ale ten odbił i cięciem szkaradnym, zwanym "polskim" odpowiedział. Poczuł pan Daniłłowicz, jak w oczach mu ciemnieje, po czym opadł czołem na końska grzywę i zsunął z konia.

Na łące kończono robotę. Kilku powiązanych zbójów siedziało podle wozów, hajducy znosili na kupę pobitych napastników. Zabit był tylko jeden z sabatów ligęzowych, rannych dwóch, a z ludzi co na pomoc im przybyli nikt nie ucierpiał, bo juz na rozproszonych uderzyli. Witali sie tedy z panem Tomaszem, co pomoc sprowadził serdecznie, gdy podjechał k'nim rycerz jakiś młody jeszcze, przystojnie ubrany, lecz poważny nad wiek.



Starosta jurydyczny Piotr Wolski

- Czołem Waszmościom ! Pan Niewiarowski po drodze mnie spotkał i o opresji Waszmość panów powiedział. Tedy zaraz z ludzmi jakich, przy sobie miał, skoczyliśmy na ratunek. No, umknął nam wszetecznik zda się, ale krótka jego ucieczka, wnet dopadnę go i za łeb na sąd przyprowadzę. A kto owym taborkiem dowodzi ?

- Pan Ligęza - odpowiedziano mu zgodnie z prawdą.

Twarz szlachcica bladość powlekła i rozkazał.

- Do wozów - żywcem brać !!! Nie stańcie Waszmościowie przeciw prawu, bo ja na tego infamisa wyrok mam, ale go protekcja pana Bełzeckiego chroni i na jego ziemiach nic mu uczynić nie mogę. Ale tu granica ziem pana chorążego sanockiego - wskazał na Sołynkę - a tabor już na królewskiej stoi. No i co ? - krzyknął do swoich i zniecierpliwiony przepędził konia przez rzeczkę.

- Ni żywego ducha nie masz ! - odkrzyknięto mu.

- Jeno to - i pachołek pokazał dwie ręce ucięte przy łokciu.

- I to - w drugiej trzymał bukłaczek chlupoczący i złotego czerwonego.

Szlachcic z alteracji pobladł jeszcze bardziej, kołpaczek z głowy zerwał i o ziemię nim prasnął.
- Przebóg szukać dobrze ! Kto go najdzie temu talara nie poskąpię !

- Waszmość tak się zwijasz jako nie przymierzając pchła na łańcuchu. Zatchniesz się Waść, a szkoda by była - dobiegł zza pleców Panów Braci spokojny głos i wysunął się spośród koni pan Ligęza.

Jak rzeczkę przebył nie mogli pojąć, bo hajdawery suche miał, zresztą nie myślano nawet o tym, bo zdumienie wszystkich ogarnęło. Hajducy jego czapki w górę wyrzucili z radości po czym kopnęli się zaraz wedle potoku i skupili przy nim.

- Waszeć nie choleruj, tylko nad rzeczką siędzmy i tokaju przedniego co mam w namiocie antałek schowany zażyjmy. Pobiliśmy razem łajdaków, przeto w gniewie się nie rozchodzmy - zaproponował infamis.

Boczył sie pan starosta, na to, ale że namawiać go zaczęto silnie, sam pan Niewiarowski mu klarował rzecz spokojnie (a widać, że znali się onegdaj) wreszcie przystał.
Ale że na ziemie pana Bełzeckiego wejść nie chciał, a pan Ligęza na drugi nie mógł iść, tedy przyniesiono dwie kłody i tak na obu brzegach siedli. Hajduk jeden wino rozlewał do pucharków co je na łące pozbierano i tak przepijali do siebie zrazu w milczeniu, czekając na powrót na panów Daniłłowicza i Czetkowskiego, potem rozmowę prowadzić zaczęli. Młody szlachcic wypytywać zaczął o napaść, ale nagle w czoło sie palnął i zerwał z pniaka.

- Przebóg ! Wybaczcie Waszmosciowie żem grzeczności uchybił ! Jestem Piotr Wolski herbu Prawdzic - starosta jurydyczny ziem tutejszych z kim mam honor ? Bo tego Waszmości znam - wskazał na pana Ligęzę, na co ten jeno się pod wąsem uśmiechnął.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 01-03-2008 o 08:32.
Arango jest offline  
Stary 01-03-2008, 00:18   #120
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Czapka z lisa kupiona u starego żyda była droga jak pieron, Daniłłowicz później chciał mu z paroma panami braćmi stopy za zdzierstwo poprzypiekać, ale staruszek zwiał w ostatniej chwili, a po całonocnej biesiadzie nikt sił nie miał gonić dziada. A jednak w tej chwili futro tego zwierzaka dowiodło swej wartości- to na ozdobnym fragmencie z niej zatrzymała się potężna szabla Rożyńskiego. Szlachcic w tej chwili jeszcze o tym nie wiedział...

Gdy otworzył oczy był pewien, że znalazł się już po drugiej stronie. Ale nie było tu gorąco, jego przyrodzenia nie grzała smoła, w której winien znajdować się po pas... Czemu? Bóg się ulitował? A nad nim stała na dodatek jakaś postać w kapturze.

- Niech mnie... Święty Piotr, mam rozumieć?- spytał się, poprawiając resztki czapy.

- Tyś Piotra nie widział, psia mać twoja, Daniłłowicz!- ryknął osobnik, a Władysław nie miał już wątpliwości, że to Boruta "w cywilu".- Ja ci rumaka, ja cię z opresji ratuję, a ty nawet głupiego Rożyńskiego usiec nie umiesz!

- Alem się starał jako mogłem, diable miły...

- Starałem się to i ja was potopić parę tysięcy lat temu! Ale wtedy mi zabawę zepsuli i Noe z desek łajbę zbudował, a teraz i twój wróg zwiał! I jak ja mam te ponad sześć lat z tobą na mych usługach wytrzymać?!

- No ale sam zrozum, na Boga...
- usiłował się tłumaczyć warchoł

- Daniłłowicz, nie poprawiacie swej sytuacji wspominając o tym facecie!
- ryknął diabeł- Będę musiał za ten objaw dobrego serca dalej tego niewiernego jezuitę, co spowiedzi ludzkie rozpowiadał, poprzypiekać, ale do piekła cię nie wezmę, bo mi jeszcze duszyczki rozpijesz...

- A właśnie, jak już o piciu mowa...
- ożywił się nagle Władysław- To picie grzechem jest, prawda? Więc wy w otchłani win i miodów bez liku macie, ma się rozumieć?

- Rzecz jasna, mamy.
- odparł Boruta, lecz pełen perfidii uśmiech na jego twarzy sugerował, iż nie wszystko wygląda tak pięknie- Jeno bez alkoholu żadnego, a łeb rypie jak po ruskiej gorzale!

Obłąkańczy wrzask Daniłłowicza wybudził z tego pół-snu nie tylko jego, lecz też wszystkie zwierzęta w promieniu przynajmniej ośmiu zdrowasiek drogi.

- To wszystko zwidy jakieś...- mruknął sam do siebie, lecz gdy chwilę później stanął obok niego koń, wpatrując się w niego ślepiami pełnymi gniewu zrozumiał, iż naprawdę może mieć problemy. Powstał więc szybko i dosiąść go próbując powziął decyzję, by ruszyć ku obozowisku, gdzie resztę szlachty spotkać winien.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 01-03-2008 o 00:24.
Kutak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172