Wątek: Trudna Sprawa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2008, 17:58   #124
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Smile

Było już dobrze po pierwszej nad ranem. W pobliskich domach wszystkie światła zgasły i ludzie poszli spać lub oddawać się zakazanym praktyką . Jednak w karczmie wciąż paliły się płomienie lamp.
- Panie czarodzieju niech mnie Sigmar przeklnie jeślim podniosę na pana rękę. Jam biedny człek, miedziaki zarabiam, kłopotów więcej niż tych co mam nie potrzebuję. Broń Sigmar żebym ja pana czarodzieja niepokoił. – Prawie krzyczał zastępca karczmarza naprawdę przerażony groźbą Lilawandera. – W dowód moich słów proszę. Postawię panu kieliszek dobrej kislevskiej gorzołki. Co czarodziej na to? A i może ptaszyna coś zje? Zaraz chleba pokruszę i podam w półmisku.
Człeczyna wyjął trzęsącymi się rękami z pod lady butelką w której znajdowała się pomarańczowo – bursztynowa ciecz. Postawił ją na ladzie i zaraz sięgnął po dwa małe kieliszki. Nadal trzęsąc się nalał wódki do pełna. Z nerwów w jednej szklance ciecz się przelała i wylądowała na ladzie.
- Bardzo przepraszam drogi czarodzieju. Coś jestem dzisiaj zdenerwowany. – Rzekł chłop, podniósł z podłogi ścierkę, którą jeszcze przed chwilą Rob wycierał szklanki i zaczął wycierać ladę. Przestał dopiero gdy bar był czysty i pośpiesznie wypił gorzałkę z jednego z kieliszków.
Tymczasem Albrecht próbował przypomnieć sobie co wiedział na temat karczmy której się znajdowali. Knajpa była całkiem nowa bo założona zaledwie dwa miesiące temu. Seria brutalnych zabójstw w okolicy karczmy zaczęła się dzień po ukradniecie klejnotów Haksburgów czyli około pięć dni temu. Uczony zainteresował się postacią siedzącą w nieoświetlonym koncie karczmy. Ruszył w jego stronę przyglądając się mu bacznie. Gdy dochodzi do jego stolika pyta się:
- Witaj nieznajomy. Widzę że ciebie także nie cieszą uciechy plebsu. Może znaleźlibyśmy wspólny język? Mógłbym się przysiąść?
Albrecht starał się zachowywać normalnie jednak nie mógł powstrzymać odruchu nerwowego połykania śliny. Rozmowy z osobami które trzymają się na uboczy, zazwyczaj nie kończą się dobrze. Albrecht w tym momencie liczył po prostu na szczęście.
- Dobrze że próbujesz segregować ludzi. Chwała ci za to. Ale robisz to nieudolnie i niewłaściwie. Dzieląc czeków na szlachtę i plebs nie zaznasz uciechy w królestwie Morra. Segreguj raczej ludzi na dobrych i złych bowiem za to nasz pan Sigmar cię wynagrodzi. Oddzielaj tych skażonych Chaosem od tych którzy w sercu mają dobroć i wielbią bogów pokroju Sigmara. Jeśli należysz do tych drugich ludzi siadaj śmiało ale uważaj! Bo jeśliś ty Chaośnik to wielkiego nieprzyjaciela miał we mnie będziesz. – Powiedział nieznajomy grubym, basowym głosem.
Po tych słowach Albrecht dostrzegł w cieniu jakiś ruch. Nagle uczony usłyszał trzask i cienie się rozstąpiły. Zapałka odpalona od tekturki dała na tyle światła by zauważyć płytową zbroję okrytą czerwonym płaszczem z kometą o dwóch ogonach na prawej piersi. Zapałka wzniosła się do góry i ukazała straszliwe oblicze nieznajomego. Jego twarz była cała poharatana licznymi bliznami na czole, policzkach i nosie. Zapałka podpaliła cygaro wciśnięte w usta nieznajomego. On sam sztachnął się kilka razy i od zapałki zapalił świeczkę która stała na stole. Świeca rozświetliła na stałe dotąd ciemny kont i ukazała nieznajomego w całej okazałości: Był ubrany we wcześniej wspomnianą zbroję płytową i płaszcz. W czarne, skórzane spodnie i solidne buty. Pasek z kulami do dwóch samopał, które nosił przy pasie był przewieszony przez ramię. Oczy postaci zasłaniał kapelusz z dużym rondem.
Nagle drzwi do karczmy otworzyły się z hukiem i wszedł do nich Snorii. Czerwony jak pomidor podszedł do baru. Lilawander na wszelki wypadek rzucił czar Maska Iluzji i osadził na taborecie na którym siedział iluzje samego siebie. Sam oddalił się na bezpieczną odległość. Wzburzony krasnolud kopnął taboret z siedzącą iluzją. Ta spadła z niego jak normalny elf. Następnie Snorii wyprowadził silny cios pięścią w stronę twarzy iluzji. Ta przyjęła to jak normalny elf jednak nie polała się krew. Z ust iluzji padły słowa:
- Szanowny Snorri wybacz, że naraziłem Cię na szukanie stwora po próżnicy, ale on tam był. Złapał mojego sokoła, przekazał mi wiadomość po czym go puścił. Dlatego wybiegłem i wróciłem z Chowańcem. To nie jest zwykły potwór tylko coś bardziej inteligentnego, następnym razem pomogę Ci go znaleźć, jeśli jeszcze będziesz chciał, no i jeśli jeszcze będę żył. Wybacz i pozwól postawić sobie piwo…
Coś przerwało gadkę czarodzieja. Jego głowa zaczęła go potwornie boleć jakby dostał napadu migreny. Pulsowały go obie skronie aż wreszcie po kilku sekundach ból ustąpił. Jednak na jego miejscu pojawiła się jakaś dziwna pustka. Lilawander odkrył że gdy patrzy wiedźmim wzrokiem jakieś plamy zasłaniają mu całkowite obejrzenie obrazu.

Wygląd nieznajomego:



 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 22-02-2008 o 08:30.
Lotar jest offline