Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2008, 00:54   #19
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Gest wampirzycy wprawił go w osłupienie. Czegoś takiego zupełnie się nie spodziewał, jednocześnie zaś wszystko stało się tak szybko, że nabrał wątpliwości czy w ogóle miało miejsce. A jednak, krew na jej wargach rozwiewała wszelkie wątpliwości. Ugryzła człowieka i... napiła się jego krwi. Tak po prostu. Bard bezwiednie otworzył usta tylko po to, by po chwili je zamknąć. Zdawało się, że chce krzyknąć albo przynajmniej coś powiedzieć, a jednak głos uwiązł mu w gardle. Nawet jego oddech uległ chwilowemu wstrzymaniu. Wszystko było tak niesamowite, że miał ochotę zapytać "co tu się właściwie stało?" Jego ręka spoczęła na rękojeści miecza zaciskając się na niej nerwowo, a jednak nie dobył ostrza. Nawet nie drgnął. Sam nie miał pewności co powinien zrobić i czy w ogóle powinien coś robić. A jeśli nawet zdecydowałby się na coś, czy byłby w stanie tego dokonać? Czy byłby w stanie przynajmniej się podnieść na swych własnych nogach, które teraz wydawały mu się niczym zrobione z waty?

Po chwili stan ten zaczynał ustępować i Navarro zaczynał myśleć i patrzeć na wszystko nieco przytomniej. I co obserwował? Prawie żadnej reakcji, a przynajmniej nie od razu. Nie wiedział czy to dobrze czy źle. Chyba jednak dobrze, że wszyscy... to znaczy, że nikt nie złapał niepotrzebnie za broń. A jednak wypadałoby chyba coś zrobić. Coś powiedzieć. Przyszło mu do głowy, że mógłby w końcu zabrać głos. Wszak powiadają, że lepiej jest się nie odzywać i zostać uznanym za głupca niż głupio przemówić i to potwierdzić, on jednak nie do końca popierał tę opinię. Starzy magowie mogą być milczącymi mędrcami. Jakieś typy spod ciemnej gwiazdy mogą nie mieć nic ciekawego do powiedzenia. Ale on był bardem do cholery. Mówienie było częścią jego życia, a teraz miał milczeć?

– Cóż wygląda na to, że mieliśmy tu drobny hmm… jakby to rzec incydent(...)

Słowa elfa skłoniły go do tego by w końcu się odezwać. Nie wszystko co sie widzi można od tak sobie przemilczeć. A co by teraz oznaczało jego milczenie? Że to go wcale nie dziwi? Że ma to gdzieś? Jeśli tak, to co tu robi do stu piekieł?
- Wydaje mi się, że incydent, to dość delikatne określenie tego, co miało miejsce. - starał się by jego głos brzmiał naturalnie ukrywając swoje zdenerwowanie najlepiej jak umiał. - Ośmielę się stwierdzić, że pozostali, mówię miedzy innymi o sobie, nie mają aż tak rozległej wiedzy o owym instynkcie. Sam miałem w swoim życiu niewiele do czynienia z wampirami, a jestem przekonany, że nawet gdybym spędził wśród nich połowę życia i tak mógłbym mieć na ten temat jedynie mgliste wyobrażenie. Pojęcie tego w pełni jest dla mnie nieosiągalne. Dlaczego? Bo nie jestem jednym z nich. Jestem człowiekiem, a człowiek chyba nigdy tego nie zrozumie.
Czy jeszcze coś należało dodać? Chyba nie. W końcu wszystko inne - zdziwienie, niepewność strach zawierały się niejako w niezrozumieniu.
- Poza tym... Mówienie o "grupie" wydaje mi się nieco przedwczesne. Grupą może będziemy. Na razie jesteśmy obcymi sobie ludźmi, których przeznaczenia, z woli bogów czy nie, skrzyżowały się w tym miejscu. A co z tego wyniknie...? Cóż. Jak sami widzicie w tej chwili ciężko rokować na przyszłość.

W rzeczy samej nie śmiał spekulować jak to wszystko może się rozwinąć. Nawet zakładając, że całe to spotkanie nie jest jakimś żartem czy oszustwem, a istotnie wolą bogów. Czy kilka wersów tajemniczej pieśni i słowa tej wampirzycy to dość by ich połączyć? "Nie byłbym tego wcale taki pewien...". A przecież chciał by tak było. By cała ta nawijka (nawijka? kolejne dziwne słowo pojawiło się na końcu jego języka) o ratowaniu świata okazałą się prawdą. Chciał tego z całego serca. Jednocześnie umiał też oceniać sytuację bardziej obiektywnie, pomijając własne cele i pragnienia. Obiektywizm, kazał póki co, zastanawiać się czy jedynymi dokonaniami tej "grupy" nie będzie uśmiercenie jednego z jej członków. Może nawet więcej niż jednego.

Zdał sobie sprawę, że ciągle mocno trzyma rękojeść miecza. Siła jaką w to włożył sprawiła, że czuł dokładnie odciśniętą na wewnętrznej stroni dłoni fakturę. Dopiero teraz zauważył zbielałe knykcie i poczuł piekący ból. Cofnął rękę i przyjrzał się broni. Przez kilka sekund wydawała mu się czymś obcym, co pierwszy raz widzi na oczy. "Ładny kawałek żelastwa... Ręczna robota chyba. Zdaje się, że jeden koleś z Londynu skupuje takie cacuszka. Nawet nieźle płaci..." Gdy dotarło do niego, że myśli o sprzedaży własnego miecza miał ochotę uderzyć się pięścią w twarz. "Głupiec, skończony idiota. Co to za pomysł? Rozum ci odjęło? Jaki Londyn? To nazwa jakiejś wsi, czy miasteczka? Nie przypominam sobie bym tam był kiedykolwiek. Chyba nawet nie słyszałem wcześniej tej nazwy..."
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline