Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2008, 01:15   #140
Diakonis
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Pani Leracher stała nieopodal przy swoim koniu. Młoda czarna klacz, z szerokim wysokiej jakości była objuczona kilkoma tobołkami.
- Volstaghu ma pan 10 minut do odjazdu. Proszę zarzucić swój ekwipaż na konia i zaraz wyruszamy. Mam nadzieję, że reszta jest już gotowa. - Marianne prawiła ostatnie porządki przy koniu, nie dopuszczała stajennych do niego, chociaż i tak przy karczmie miała go zmienić na innego wierzchowca. Widocznie takie przyzwyczajenie. "Jeśli coś ma być zrobione dobrze, zrób to sam", może i tak, ale reszta towarzyszy pozwoliła służbie przygotować konie. Po chwili już przed stajnią zebrali się wszyscy. Jedynie Garnicka Adelaida brakowało. Korgan zobowiązał się go przyprowadzić i już po chwili ciągnął prawie za fraki Granicka, który ubolewał nad tym że nie zdążył się spakować.
- Żałosne - szepnął Purchawek w ucho Volstaghowi.
- Żałosne - stwierdziła Marianne tak aby tylko Leekan i Elaraldur słyszeli.
- Żałosne - potwierdził minstrel.
- Żałosne - skomentował Renwald Hraqual do Malwina.
- Żałosne. - stwierdził głośno, dobitnie i z nieukrywaną niechęcią Korgan gdy przywlekł "rycerza".
- Panie Adelaid. Takie zachowania się już nigdy nie powtórzą, albo panowie krasnoludowie będą musieli panu wytłumaczyć zasady działania tego typu grupy operacyjnej - Na te chłodne słowa Korgan przytaknął ochoczo.
- Za chwilę ruszamy. Ostatnie pytania, wątpliwości i w drogę. - Dopiero gdy jasne było, że wszelkie wątpliwości są rozwiane, a przynajmniej tak wynikałoby z braku pytań, Marienne wsiadła na konia i razem z Elaraldurem, Leekanem, oraz Volstaghiem przed sobą ruszyłą w drogę.

Drogi w mieście były gęsto zaludnione o tej porze dnia. Marienne prowadziła ich przez tłumy i miejscami gdzie najmniej by się rzucali w oczy. W ten sposób, prawdopodobnie niezauważeni wyruszyliście z miasta, a waszym oczom ukazał się malowniczy Cormyrski krajoobraz. Słońce grzało przyjemnie, zieleń była wszechobecna. Zapowiadała się całkiem przyjemna wycieczka...

 
Diakonis jest offline