Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2008, 08:06   #21
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Trevora zdziwiła nagła agresja ze strony wampirzycy. Wyraźnie nie podobało jej się zachowanie domniemanej drużyny. Jej wzrok, gdy ripostowała słowa zebranych, gdy patrzyła prosto na jego twarz. Niepokoił się, jednocześnie coś mówiło mu, że nie powinie się przejmować, zignorować fochy kobiety.
Jej wzrok jednak nie pozwalał mu na posłuchania swojego, jak się zdawało, instynktu. Z każdym słowem źrenice w jej krwistoczerwonych oczach rozszerzały się, powoli wypełniając szkarłatną masę.
Gdy wpatrywał się w ten wzrok, zdał sobie sprawę, że jego, jak i reszty beztroskie zachowanie doprowadzało Altari do gniewu.

Gdy miał już doprowadzić się do porządku, stając w pionie, okno w sali z impetem posypało się do wnętrza sali w akompaniamencie głośnego bicia szkła. Nie zdążył nawet ruszyć ręką, gdy pokaźnych rozmiarów stół leciał w jego kierunku. Instynkt zawodził go ponownie, budząc znacznie większy niepokój, niż dotychczas.
Nie był w stanie utrzymać równowagi po tak silnym ciosie, który w błyskawicznym tempie zwalił go z nóg. Ledwo udało mu się ochronić głowę, która wylądowała na twardych dłoniach. Ręce wygięte pod karkiem bolały jak diabli, szybko musiał je wyjąć, jeśli chciał dalej nimi sprawnie operować.
Przed oczyma miał wielki blat stołu, który chciał jak najszybciej odsunąć. Z całej siły, jakie mógł zebrać w tej chwili, odepchnął stół, który z hukiem przewrócił się na bok.
Rozejrzał się po sali, jednak wciąż czuł skutki bliskiego kontaktu z gruntem i stołem. Nie widział dokładnie, obraz lekko wirował i zamazywał się w niektórych miejscach.
Widział jak postawny mężczyzna ściska ledwie przytomnego młodzieńca, gdy nagle zobaczył kotkę i wampira zaraz za nią, trzymającego nóż wbity w jej ciało. Jak bardzo by nie chciał się teraz skupić, nie potrafił. Mieszały się w nim różnorakie uczucia, w głębi toczyła się walka o kontrolę. Tylko z kim?
Trevor nie wiedział, co się z nim dzieje, nigdy dotychczas nie tracił panowania tak łatwo. Czuł się tak, jakby kierował nim ktoś inny. Ktoś zupełnie obcy, spontaniczny.

Szybkim ruchem ustawił się w pozycji przykucniętej, podpierając się prawą ręką. Błyskawicznie wybił się z ziemi, jeszcze w locie otwierając paszczę. Gdy był już blisko ramienia wampira, zdał sobie sprawę, jak nierozsądnie postępuje. Wiedział, że bezmyślne ataki na nic się nie zdadzą, jednak teraz pchała go do tego jakaś siłą, mocniejsza niż zdrowy rozsądek.
Miał już zatopić kły w ramieniu napastnika, gdy ten nagle osunął się na bok, unikając ostrych szczęk. Wyskok był tak silny, że omal nie uderzył w stojące na drodze krzesło.
Coś jednak uzyskał tym atakiem, wampir już nie trzymał noża, który bezwładnie tkwił w ciele Nali. Teraz jego uwaga była skupiona na szarym wilku, który chciał wbić się w jego ramię. Wyraźnie bawiła go ta sytuacja, uśmiechał się, przekładając wzrok co chwila z wilka na kotkę.

Długo nie trzeba było czekać, aż Trevor ponowił atak, tym razem doskoczył do przeciwnika, próbując uderzyć go pięścią. Zupełnie zatracił się, zapominając o zaczepionym za pasem mieczu oraz ostrzu na nadgarstku. Wampir wychwytywał każde potknięcie, ripostując silnymi kontrami.
Walka wymykała się wilkowi spod kontroli, sam nie wiedział, dlaczego nic mu nie wychodzi. Nigdy nie miał problemu z atakiem i obroną, nie były rzeczą, którą mógł zapomnieć. Kierowało nim coś silniejszego od samej Domeny Ziemi, coś co potrafiło sprawić, że tracił rozeznanie w sytuacji.
Gdy spojrzał na Nali i wbity w ramię sztylet.
„Jak mogłem zapomnieć!” - od razu zdał sobie sprawę z faktu, że gdyby wampir miał nóż w ręku, już dawno pożegnałby się z tym światem. Jednocześnie przypomniał sobie o swoich broniach, których do tego czasu w ogóle nie używał.

Miał już sięgnąć po miecz, jednak próba ta została brutalnie przerwana przez wampira, który mocnym, mierzonym ciosem uderzył Trevora w brzuch. Ledwo łapał dech, zdając sobie sprawę, że sam jest sobie winien. Bez namysłu i jakiejkolwiek taktyki młócił pięściami i z takim samym nieprzemyśleniem sięgnął po miecz. Coś psuło mu walkę, sprawiało, że stał się bezużyteczny w tym boju. Jeśli szybko nie da mu spokoju, marny jego los.
 

Ostatnio edytowane przez Marchosias : 23-02-2008 o 08:09. Powód: Drobny błąd