Torin
Chłopak rozglądał się gorączkowo, gdy dotarli wreszcie do wozu. -Czy to aby to miejsce?-szepnął zdenerwowany, tak jakby w pobliżu istniał jeszcze jakiś pojazd z czarną plandeką.-A jeśli strażnicy wrócili z przerwy. Mogli jeno pójść sie ogrzać, przecie nie zostawiliby. Pilnowali. Przecie skrzynia.-urywki zdań wydobywały się z jego ust. Co chwila wtórował im cichy jęk, powodowany pohukiwaniem sów, lub głośniejszym śmiechem w oddali. Naraz zamilkł uświadomiwszy sobie, że w pierwszej kolejności może ich wydać jego gadanie.
Uspokoił się dopiero widząc Zieleńszą całą i zdrową. Z głośnym świstem wypuścił powietrze z płuc, oddychając z ulga. Z ciekawości spojrzał w wnętrze wozu. Stojąca w głębi wozu skrzynia nęciła. -Wejdźmy do środka.-zaproponował przytomnie-Jeśli kto przejdzie tędy i nas zauważy, będziemy mieć nieliche kłopoty. |