Beriand przerażony obserwował ruch mieczy Rasgana. Po chwili rapier leżał gdzieś obok, a on znalazł się w uścisku znacznie silniejszych od jego własnych ramion. Przed jego piersią błyszczał nóż... nagle pomyślał o śmierci. No, może nie tak nagle zważając na sytuację. ~Dziwne. Matka, ojciec, nekromanta, dawny pan- nie żyją. Pan sprzed kilku dni też najpewniej zginie, Tais zginie, wszyscy zginą, on też zginie. No, co za perspektywa. Ale ja nie chcę umierać. A nawet chcę żyć. Zresztą co sie stanie kiedy sztylet kapłana znajdzie się w mojej piersi, zabryzgując obydwie zjawy krwią? Obudzę się, aby ktoś zabił mnie potem? Umrę? Nastąpią kolejne męczarnie?~
A skoro wiedział że i tak kapłan wbije mu ostrze w klatkę piersiową to nie mógł się powstrzymać od komentarza:
-Skoro ja jestem niegodzien to może zabijesz Rasgana? Albo sam siebie złóż w ofierze. A mnie zostaw w spokoju.
Potem jednak czarodziej całą wolą próbował wyrwać się ze stanu w jakim sie znajdował, a na pewno nie była to rzeczywistość. Rozpaczliwie próbował uniknąć sztyletu Mi Raaza i szarpnął się po raz ostatni... |