Salamander oglądał ze zmieszaniem scenkę odgrywaną przez jednego z żołnierzy. "Jeśli wszyscy są w takiej kondycji, to mam duże problemy." -pomyślał.
Popatrzył na innych żołnierzy. Oni także byli lekko zmieszani i jednocześnie zdenerwowani grą osoby z ekranu. Jego twarz była znajoma, mógłby przysiąc, że nie raz ją widywał, jednak za każdym razem, gdy próbował sobie przypomnieć, do kogo ona należy, ostry ból w głowie przerywał cały proces.
Wszedł razem z resztą do pomieszczenia. Trochę urządzone w starym stylu. Już dawno nie widział przedmiotów zrobionych z drewna, ani takich staroświeckich drzwi. W chwili, gdy zamknęły się za nimi drzwi, naszło go uczucie, że zaraz może zrobić się "ciekawie". Nie dość, że go pragnienie męczy, to jeszcze zaraz coś się wydarzy. Słusznie z jego przewidywaniami, do pomieszczenia wpadły boty. Celem Thomasa stał się ten najbardziej oddalony uzbrojony w coś, co wyglądało na laser. Widział, jak inni ruszyli w stronę botów, więc i on mógł się ruszyć. Po drodze porwał krzesło, zamachując się na bota z laserem od góry, by powalić go na ziemię, a potem odwrócić go bronią do ziemi i unieruchomić ciężarem swojego ciała. Takim laserem prawdopodobnie dałoby radę wyciąć dziurę w drzwiach na drugim końcu pokoju. |