Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2008, 18:58   #96
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Alessandro

Erosi spogladala na ciebie gdy mowiles. Smutek nie znikal z jej twarzy, a wrecz z kazda chwila poglebial sie bardziej. Wreszcie gdy zakonczyles swa mowe powstala i zwrociwszy swe oblicze w twoja strone rzekla.

- Nie zawsze czlowieku. Czasami spotyka nas lut szczescia, ktory sprawia iz stajemy sie szczesliwi do konca naszych dni. Nawet jezeli nie trwa to tak dlugo to przynajmniej mamy co wspominac w dlugie, samotne wieczory. Czuje... Gdzies w glebi siebie czuje, ze teraz nadszedl dla mnie wlasciwy czas by pomoc losowi. Nie zaprzepaszcze tego tylko z powodu nadopiekunczosci mojego ojca.


Odwrocila sie na piecie i szybko podbiegla do bariery dzielacej taraz od glebokiej przepasci.

- Jezeli ty mnie nie chcesz to znajde kogos kto bedzie. Zegnaj czlowieku.

Rozblysk swiatla nastapil tak nagle, ze nie zdazyles oslonicz dlonia oczu. W miejscu gdzie chwile wczesniej stala mloda elfka widziales jedynie malenka, swietlista istote, ktora rzuciwszy ci ostatnie spojzenie skoczyla w dol.


Nim zdazyles zareagowac byl juz daleko, nikly promyk wsrod mroku nocy. Stales tak jeszcze chwile sledzac jej lot. Wreszcie jednak uznales, ze czas zlozyc swa glowe na miekkiej podusze. Sen przyszedl szybko nie niosac ze soba niczego poza jej smutna twarza gdy sluchala wych slow.
Ranek wstal sloneczny i radosny stajac sie zupelnym przeciwienstwem mocy. Wlasciwie rzec by mozna, ze spotkanie z nia nie mialo miejsca gdyby nie delikatny szal pozostawiony przy oknie. Samotny, porzucony jak jego wlascicielka. Obok slyszales dzwiek otwieranych drzwi. Widac twoj sasiad juz sie obudzil. Czas wyruszyc w droge.




Marco wraz z Lialam czekali juz gdy powoli zbieraliscie sie przy wierzchowcach jakie dla was przygotowano. Widac bylo, ze ksiaze mimo iz zby nie planowal wyslac swej siostry z niczym. Juki wypelnial prowiant i woda. Znalazla sie rowniez odziez na zmiane. Widac pomyslano o wszystkim. Wlasnie szykowaliscie sie by dosiasc owych wspanialych wierzchowcoe gdy Lialam nagle przystanela w pol kroku nasluchujac. Po chwili rowniez do was doleciala muzyka... Dziwna, niepokojnaca, przyciagajaca. Czolo elfki przeciela zmarszczka zaskoczenia by w chwile pozniej przerodzic sie w zlosc.

- Glupia dziewczyna....

Wyszeptala cicho, jednak nie na tyle abyscie tego nie uslyszeli i rzuciwszy ku Marco przepraszajace spojzenie ruszyla w jej kierunku. Zatrzymala sie nagle wychylajac przez porecz galeryjki i spogladajac w dol. Ci z was, ktorzy za nia podazyli ujzeli niezwykly widok.

[MEDIA]http://uk.youtube.com/watch?v=0SRQuc-Hq94[/MEDIA]

Na niewielkiej kolistej arenie w srodku ktorej roslo soczyscie zielone drzewo tanczyla elfia para. Ich skrzydla lsnily niczym tecza w zlotych promieniach slonca. Taniec zas pelen zlosci, namietnosci i buntu wzubudzil w was dziwne uczucia. Alessandro bez trudu rozpoznal Erosi, ktora gdy tylko go dostrzegla odwrocila gniewnie twarz z nowa pasja poddajac sie dzwiekom i swemu elfiemu towarzyszowi. Moglibyscie tak stac zauroczeni owym przedstawieniem gdyby nie nagle pojawienie sie ksiecia, ktory niespodziewanie stanal za wami.

- Zatem wyruszacie. Mam nadzieje, ze pobyt....

Wtem przerwal wychylajac sie by spojzec co az tak pochlonelo wasza uwage. Gdy dostrzegl swa corke zdretwial, a dlon zacisnela sie na poreczy z moca, ktora slychac bylo w kruszonym kamieniu. Trwal tak chwile by wreszcie podniesc glowe i spojzec w oczy swej siostry.

- Czys zadowolona Lialam?

Nie czekajac na odpowiedz oderwal sie i sztywnym, gniewnym krokiem odszedl nie obdarzajac was juz ani jednym spojzeniem. Nastala nieprzyjemna cisza, ktora laczac sie z muzyka dobiegajaca z dolu tworzyla niepokojacy duet. Wreszcie Lialam potrzasnela glowa w probie pozbycia sie nieprzyjemnych mysli i wrazen.

- Lepiej juz ruszajmy.



Tak tez i sie stalo. Mala grupa zlozona z czterech mezczyzn i elfiej kobiety przekroczyla bariere swiata zewnetrznego gdy slonce na niebosklonie osiagnelo swoj najwyzszy punkt. Dziewczyna przez caly czas milczala, nawet w chwili gdy zatrzymaliscie sie na szybkie sniadanie, ktorego poskapiono wam w miescie. Nie odezwala sie, az do chwili gdy po blysku swiatla towarzyszacemu przejsciu otoczyla was ciemnosc nocy.

- Czas w Avalonie plynie nieco inaczej niz w swiecie ludzi. Tutaj wciaz jest noc w trkacie ktorej stoczylismy potyczke. Jestesmy jednak oddaleni od tamtego miejsca dosc znacznie. Od Maddalany dzieli nas okolo doba drogi. Musimy ustalic jakis plan gdyz chaotyczne dzialanie nie wrozy nam dlugiego zycia.

W trakcie gdy slowa plynely z jej ust udalo sie wam dotrzec do waskiej sciezyny. Droga nie stanowila jednak problemu dla koni, ktore zdawaly sie znac droge lepiej niz ich jazdzcy. Sciezka zakonczyla sie niewielka polana, na ktorej srodku umieszczono prosta chatke. Zdawala sie byc opuszczona bowiem ni promien swiecy, ni dym z komina nie macil mroku.

- Ten domek uzywany jest czesto przez elfy patrolujace tutejsze lasy. W chwili obecnej nikogo tu nie ma wiec w spokoju bedziemy mogli sie przygotowac do czekajacego nas zadania.

Mowiac to zeskoczyla z siodla i ruszyla by otworzyc stare drzwi.

 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline