Nie czekając na zaproszenie do walki wyciągnął dwuręczny miecz napełniony rtęcią. Pierwsze co zrobił to oddalił się od drużyny tnąc w tchawice, zadawać pchnięcia w sploty słoneczne, odcinać głowy, podcinać żyły itp. itd. Szybko wykonywał bardzo szybkie i urwane cięcia, przez co zadawał więcej ran i zatruwał więcej tych potworów. Na silniejszych zadawał zdecydowane cięcia odsłaniając się na kilka sekund by zadać głębsze rany obrywającym. Po chwili piruetem wrócił do drużyny i wchodząc w krąg łuczników zmienił broń na sztylety. Jego najmocniejszą broń. Szybko pozycja wyjściowa do ataku poderżnięcia gardła. Zaczął osłaniać Ascaritha,Maglora i maga Arkana. W tych że sztyletach była trucizna połączenia kompotu z maku [narkotyk] i soku z jarzębiny [w krwi nie wyrządza obrażeń lecz powoduje nadmierne pieczenie i swędzenie]. Po chwili zaśmiał się i zaczął dalej osłaniać trójkąt. Niema to jak w walce pomyślał i uśmiechnął się szyderczo wbijając nóż w oko jednego z demonów.
__________________ Kiedy rodzisz się, nawet góry toną we krwi...
I nastał czas że wylał Hades!!! |