Bar był w miarę schludnie urządzony, widać, że właściciele dbają o interes. Drewniane, okrągłe stolik, krzesła, nawet niepostrzępione obrusy. Ozdób rzadnych nie było - w końcu to Modoc a nie Vault City...
Na przeciwko drzwi wejściwych stała długa lada a za nią stała szeroko uśmiechnięta kobieta w fartuchu, gustownie i czysto ubrana, przyglądająca się na nowym klientom.
W barze nie było wielu klientów kilku miejscowych rolników, jeden człowiek, który wyglądał na nietutejszego, wolno popijający piwo w rogu baru.
Gdy Lucius podszedł do barmanki ona się odezwała: W czym mogę pomóc? |