Gerwand wrzucił swoją zdobycz do otwartego kufra wewnątrz "smoka" po czym pośpiesznym krokiem ruszył ku towarzyszom skupionym na liście. Spojrzał na treść listu, następnie zwrócił uwagę na pieczęć- musiała być autentyczna. -No to już wiemy skąd mogły się wziąć wyverny. Nasłać je mogły te orki, co o nich jest na papierze opisane- usłyszał głos krasnoluda idącego w kierunku pojazdu- Weźcie wrzućcie do schowka co tam po żołdakach znaleźliście i wracamy do karczmy. Trza spokojniej się wewnątrz zastanowić, co zrobić teraz. -Helmut po raz kolejny ma rację- powiedział nieco ironicznie Rygijczyk- Ten list może być więcej wart niż wszystkie nasze siedzenia razem wzięte. Ale najpierw trzeba to przepić… To znaczy przemyśleć, oczywiście- ciągnął dalej samemu zastanawiając się nad sensem jego słów.
Po chwili odwrócił się w kierunku „smoka” i powoli zaczął się kierować w jego kierunku. Wiedział, że od kilku następnych decyzji drużyny może zależeć nie tylko ich przyszłość, ale także przyszłość milionów mieszkańców Europy. Ale z drugiej strony to nie był jego fach, zabawa w gońca. Przecież wiedźmini są po to, by mordować potwory. Powoli wzbudzało się w nim nie wiedźmińskie uczucie, a ludzkie uczucie jakim była odpowiedzialność. Wchodząc na pokład „smoka” burknął jeszcze po cichu do krasnoluda: -Wszystko musisz ruszać?! To nie była nasza sprawa! |