Oin poddał się zabiegom leczniczym medyka. Nie wiele go obchodziła ta rana. Rozglądał się wokół nie dostrzegając większego zainteresowania swoją raną wojenną. - Nic mi nie jest. Mogłem zginąć, ale dzięki, że zapytaliście towarzysze.
Oin podniósł się wspierając się na toporze. Dobrze, że bełt wbił się w bark gdzie zamortyzował go nieco pancerz i dzięki temu krasnolud miał nadzieję na rozrąbanie jeszcze kilku małych ludzkich czaszek. Oin po niedługiej chwili usłyszał „krasnoludzkie szczyny” z ust Metellusa i przypomniał sobie jak kiedyś ktoś mówił mu o ludzkim powiedzeniu, że Imperium powstało z krasnoludzkich szczochów, którego z gór spływają. Oin buchnął tak gromkim śmiechem, że prawie się przewrócił z bólu, zapominając o ranie.
Nagle niewiadomo skąd przed nimi wyrósł kolejny przeciwnik. Oin nie przejął by się tym wcale. Zauważył jednak, że wśród tej zgrai bękartów upośledzonego trolla jest magik. Krasnolud cofnął się krok w tył i ściągnął kuszę. Wysłuchał co miała do powiedzenia ludzka baba i popatrzył z ukrytym strachem na magika, który wyprawiał jakieś cuda nie widy.
- Panie i Panowie jak głosi stare krasnoludzkie porzekadło – „Pośpiech jest matką upadku.”.
Szybki plan. Baba ma racje. Musimy wykonać taktyczny i niepodważalny odwrót. Wcześniej jednak…kto tu dobrze strzela? Strzelec wyborowy zdejmie cudaka a reszta osłania i ogień w przeciwnika jakby się im na spacer zebrało. Jak cudak padnie to baba zabiera nas do domu. Dobry plan? |