Artemis kończył posiłek. Odsunął pusty drewniany talerz na bok. Dolał sobie wina do kubka i zajmując wygodna pozycję popijał powoli i obserwował ludzi, a w szczególności pewną niewiastę. Karczma nie była szczytem marzeń i luksusów. Wręcz przeciwnie!!! Ale przyzwyczajony do biednego, czasem do bardzo skromnie prowadzonego trybu życia Artemis traktował to miejsce jak mały Raj. Jeszcze tylko łóżko! I będzie w niebo wzięty. Dopił wino... Nalał sobie następny kubek i wzrokiem poszukał chłopca, który podał mu jedzenie. Miał dziwny ton głosu..- Artemis dopiero teraz skojarzył, co chłopiec do niego powiedział.- A czemu miałbym tutaj nie siedzieć??? Było wolne...
Dziwne... Faktem jednak było, ze w tej zapchanej po brzegi i śmierdzącej piwem karczmie był to jedyny całkowicie wolny stolik!! Zbieg okoliczności.- Pomyślał.
Jednak ostrożność i nieufność podpowiadały inaczej. Wojownik przysunął bliżej miecz, ciężki półtorak oparł się o jego nogę.... Na wszelki wypadek.
Artemis rozglądnął się zobaczył chłopca, który podawał mu wcześniej jedzenie... Zamachał na niego ręką i zamówił jeszcze trochę wina oraz poprosił pokój. Miał szczęście!! Chłopiec po otrzymaniu pieniędzy podał człowiekowi klucze, a po chwili przyniósł pełen dzban wspaniałego wina Wojownik schował klucz, po zapłaceniu chłopcu wciąż trzymał sakiewkę w rękach. Zaglądnął do niej i sprawdził swój stan pieniężny...Trochę się rozczarował, może nawet za bardzo, ale myśl o turnieju i możliwości wygranej dodała mu sił. Nie jest za dobrze. Jednak jeszcze parę dni uciągnę. W ogłoszeniu pisali coś, ze gildia Piekarzy zapewni jedzenie, więc nie musze się przejmować żarciem... Gorzej z noclegiem...Bywało gorzej więcteraz też dam rade... Jakoś to będzie... – Pomyślał i pociągnął długi łyk wina.
__________________ Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...
Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 26-02-2008 o 16:49.
|