Karczmarz prowadził waszą grupką długą wiejską uliczką prowadzącą między drewnianymi domami aż do końca zabudowań. Jak na liczebność mieszkańców tego miejsca, było tu całkiem tłoczno. Miejsce to z czasem zaczynało przypominać Altdorfski rynek w godzinach szczytu. Po bokach, na przeciwko chat stały stragany, przy których kupcy sprzedawali swoje skarby. - Rybki świeże, prosto z morza wyłowione - Nawoływał sprzedawca, tak głośno, iż czasem ogłuszał wszystkich zebranych na około niego. - Bursztynowe naszyjniki, bursztynowe kolczyki, bransolety z bursztynem. - Wołał człowiek z kolejnego straganu. Ogólnie wszyscy ze zgromadzonych wiedzieli jak wzbogacić się na tym święcie. Handlarze ryb, ozdób, a nawet miejscowy kowal wystawiający swoje produkty.
Uwagę większości ludzi przykuwała jednak mała, ustawiona na szybkości scena na końcu uliczki. Właśnie kończyły się ostatnie prace nad dekoracją, a z boku dwóch aktorów trenowało walkę na miecze. Na scenie siedział starszawy już człowiek wertując jakiś notatnik. Miał długą, siwą brodę i wyglądał tak, jakby już nie jedno w życiu przeżył. Zmarnowane ciało osłaniała brązowa tunika przepasana sznurem. Albrecht
Siedziałeś w małej, bogato zdobionej, komnacie służącej twojemu wujowi za biuro. Przed Tobą stało małe biurko, a na nim kałamarz i sterta ksiąg. Sługa Twojego stryja jak zwykle kazał Ci czekać na niego pół godziny. Bycie jednym z najmożniejszych członków ogromnej gildii kupieckiej to jednak nie zabawa. Po długim czasie oczekiwania do pomieszczenia szybkim krokiem wszedł wuj Frederyk. - Wybacz bratanku, lecz nie mam za dużo czasu. - Powiedział bez emocji. - Myślę że wiesz, po co po Ciebie posłałem przerywając Ci sen?
Gdy zobaczył Twoją zwątpioną, nic nie wiedzącą minę rzekł: - No dobra. Widzisz, w Suddenfolk zrobili sobie festyn, na cześć tego pirata co ich wieś założył. Jedź tam, i po prostu pilnuj porządku. Myślę, że nie jest to dla Ciebie takie trudne zadanie.
Mężczyzna wykonał jakby odsyłający Cię gest ręką i usiadł za biurkiem. Wiedziałeś doskonale, że przy przeglądaniu bilansu dochodów nie wolno mu przeszkadzać, więc odszedłeś jeszcze trochę zaspany. Po chwili jednak wuj podniósł głowę, tak jakby coś sobie przypomniał i rzekł: - Aaa... Wysłałem posłańca w tamte strony, gdyż ta wiejska zabawa czasami sprowadza w tamte strony awanturników. Sprawdź przy okazji, czy nikt nie chciałby się zapisać na mój statek.
Tak więc wyruszyłeś w stronę miejsca przeznaczenia. Podróż nie trwała długo. Może z pięć godzin. Już z daleka widziałeś kończące się przygotowania do festynu. Byłeś tu już parę razy, więc wiedziałeś dobrze, iż pilnowanie tych ludzi skończy się zapewne na wizycie w gospodzie i porannym kacu. Po chwili zobaczyłeś znajomego gospodarza tutejszej karczmy, oprowadzającego jakąś grupkę ludzi i nie tylko ludzi po wsi. Instynktownie podjechałeś do niego się przywitać.
- Witam panie Albrechcie! - Krzyknął karczmarz z daleka widząc nadjeżdżającego na rumaku żołnierza. Gdy ten zajechał do grupki przewodnik powiedział już ciszej: - Widzę panie, że szlachetny wuj wysłał Cię znowu, byś nas pilnował. Niewdzięczna robota prawda? Dziś również przewidujemy konkurs picia browaru na czas, więc jeśli chciałbyś panie znowu przegrać z kretesem, to zapraszam. - W każdym razie panowie jeżeli chcecie pochodzić jeszcze po kramach to macie czas, gdyż przygotowania skończą się może dopiero za godzinę. - Dodał wyraźnie rozweselony mężczyzna. Rozejrzeliście się przez chwilę i zobaczyliście że wokół sceny jest masa różnych konkursów. Z lewej strony stał stół, przy którym ustawiła się dość długa kolejka osiłków. Siedziało również przy nim dwóch mężczyzn siłujących się na rękę. Obok stał człowiek i nawoływał, że nikt nie pokona w pojedynku Hagrima "Giganta". Z prawej stał stół, przy którym siedział wychudzony człowiek trzymający w ręku kulę muszkietową i nawołujący do gry w trzy kubki.
__________________ "Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Ostatnio edytowane przez Bulny : 26-02-2008 o 21:04.
|