Wiatr muskał twarz krasnoluda, pogrążonego we własnych myślach i wspomnieniach.
Uwielbiał przesiadywać chłodnymi wieczorami w ciszy, przypominając sobie przeróżne sytuacje z przeszłości. Durin siedział tak jakiś czas, w towarzystwie sowich przyjaciół, czekając na pół elfkę, która miała przyjść do nich.
Nagle drzwi karczmy otworzyły się. Durin wstał uradowany, że wreszcie doczekał się informatorki, kiedy spostrzegł, że zamiast niej w drzwiach stoi czwórka mężczyzn, z czego trójkę już znał z karczmy.
Jeden z nich zaczął rozmawiać z Lilianum. Chwilę później rozmowa zamieniła się w szamotaninę, między uzbrojonym w nóż mężczyzną a kobietą. W tym samym momencie trójka wieśniaków ruszyła na resztę drużyny. Krasnolud zwolnił trochę aby obeznać się w sytuacji. Półork dawał sobie rade, jeden z niziołków zaczął się skradać a drugi stał przygotowując się do czegoś.
Jego zdumiony wzrok zatrzymał się na Małym Otto, który postanowił pomóc swojej przyjaciółce.
-„Dopóki jest z Lili, nic mu nie grozi…”- pomyślał i ruszył na najbliższego wieśniaka z uniesionym toporem.
-ZDYCHAJ!!- krzyknął z całej siły aby zdezorientować swojego przeciwnika i wzmocnić siłę swojego ciosu.
Kątem oka obserwował kobietę i dzieciaka, by w razie czego ruszyć im na pomoc. |