-Karczmarzu, zamawiam jedno łóżko na dzisiejszą noc, nie chciałbym stanąć w takiej sytuacji, co bym nie miał gdzie spać.- Powiedział Jack do barmana, który prowadził naszą grupę przez wieś. Jack poprawił swój miecz przepasany za pasem i tarczę, która umieszczona była na plecach.
Widząc rycerza na koniu Jack zaniemówił, otworzył oczy na widok pięknego rumaka najlepszej bretońskiej krwi, znał się na tym, w końcu kiedyś był opiekunem takich koni.
"Ależ piękny, co za krok, co za grzywa, ehh..."
Rycerz zajechał pod karczmę, koń prychnął a para z jego nozdrzy buchła z ogromną siłą. Szlachcic prawi o przygodzie i bogactwie, stawić niby mamy się do sir Valenrooda, a niech będzie, ale najpierw zabawa.
Uwagę Jacka zwróciły teraz stragany, były rozstawione po całej wsi. Kolorowe, duże i małe. Wzrok Seahawka spadł na scenę na końcu uliczki gdzie aktorzy szykowali się do przedstawienia. Jednak zainteresowała go postać starca siedzącego na deskach "teatru".
"Sędziwy człowiek, może wiele wiedzieć" - pomyślał krótko Jack.
- Czcigodny rycerzu pójdź z nami na stragany, baw się razem z ludem, zapraszamy - mówiąc to Jack wskazał ręką na stragany i gestem zaprosił.
Natomiast sam ruszył obaczyć co można było znaleźć na kupieckim "targu". Potem próbował potańczyć z kobietkami na miejscu do tego wyznaczonym, jednak mu to nie wychodziło dlatego zrezygnowany poszedł kupić kapelusz i opaskę na czoło(czerwoną). Zapłacił i poszedł szukać kompaniji. Jeśli miał czas to również poszedł obejrzeć konkurs w piciu piwa, chciał się przekonać ile człowiek lub krasnolud może wypić. Dzień mija w zabawie i w przyjemnej atmosferze. Potem Jack wraca do karczmy na nocleg. |