Tłum przewijających się ludzi. Kupcy, mieszkańcy, podróżni, ladacznice. Biedota, mieszczanie i szlachta. Wszystko to dawało mieszankę większą niż w niejednym kotle.
Gdy kroczył uliczkami miasteczka wrócił na chwile wspomnieniami do młodych lat...
... Był wtedy jeszcze giermkiem. W pocie czoła harował wykonując polecenia ojca i starszego brata. Wtedy niemal codziennie spotykał się z takimi osobami. Rozmawiał z rzemieślnikami, gawędził czasami z kurtyzanami. Nawet grywał z innymi giermkami w kości. Można by rzec, że znał ten świat od podszewki, a może tylko mu się zdawało. Lubił jednak bywać wtedy w tym tłumie, flirtować, targować się i bawić. Ojciec jednak nie pochwalał tego zachowania. Był surowy i srogi w karach. Czas jednak nie wymazał tamtych chwil z pamięci ...
Zatrzymał się na chwilę w okolicach ratusza. Budynek mógł lecz nie musiał kryć wiele tajemnic skoro strażnicy kręcili się w pobliżu. Krasnoludzki więzień zwrócił jego uwagę. Tan Walnar ciekaw był czegóż to brodacz dokonał, podszedł więc do strażnika. - Kim jest i co takiego zrobił ów krasnolud w więzieniu ? - zapytał zbrojnego. Ten spojrzał na rycerza i skłonił się lekko. - To Alrik Krongham, strzelec z Oria-garu panie. Trzy dni temu wziął udział w polowaniu na wilki ogłoszonemu przez jednego z kupców. Strzelając ze swej kuszy zabił wilka przebijając go na wylot i zranił poważnie kupca. Teraz czeka na sąd. Walnar spojrzał z lekkim niedowierzaniem na strażnika. - Z kuszy ? Na wylot ? Cóż to była za broń, chyba nie kusza wałowa - w głosie brzmiała nuta sarkazmu. - Nie, nie panie. - strażnik pospiesznie zaczął wyjaśniać - Kusza była dziełem krasnoluda, podobnie jak bełty. Potem ją testowaliśmy dla upewnienia się. Przebijała kirys z odległości 200 kroków. W tej chwili należy do rannego kupca El Vergozy jako zadośćuczynienie. Krasnoluda czeka albo 25 lat ciężkich robót albo odcięcie dłoni. Jeszcze nie ustalono wyroku.
- Prawo jest prawem. Nawet gdy wydaje się zbyt surowe - rzekł i ruszył dalej. "Nawet jeśli w tym wypadku była bezsensowna, zwłaszcza że to był wypadek na polowaniu. A może chodziło o coś więcej..." - przemknęło mu przez myśli. - "Swoją drogą ciekawa jaka to kusza. Z pewnością mogła być warta swej ceny".
Idąc dalej czasami odpowiadał uśmiechem na zaloty panien. Choć niektóre były zaiste urodziwe to jednak wszystkie szybko uleciały z widoku, gdy ujrzał boginię kroczącą ulicą. Widział ją przez krótką chwilę, lecz utkwiła mu w pamięci. A może to była tylko zjawa, nie był do końca pewien.
Zielarz, winnica kusiły lecz nie miał ochoty zbytniej na takie specjały. Z usług krawca jednak skorzystał. Zamówił sobie jedwabną koszulę, spodnie z kaszmiru oraz skórzane wysokie buty. Zapasowe ubranie zawsze się przyda na lepsze okazje jak bale czy przyjęcia. - Mam nadzieję, że się nie rozczaruje - rzekł Tan Walnar do krawca płacąc i przyglądając się mu uważnie. - Wszystko będzie wedle życzenia szanowny panie. Na pewno będzie pan zadowolony - mówił kłaniając się nisko mężczyzna zadowolony, że rycerz zechciał skorzystać z jego usług. - Będą gotowe na czas.
Opuściwszy sklep krawca powoli ruszył w drogę powrotną. Zapamiętał jednak umiejscowienie sklepu "Hokus - Pokus". Miał nadzieję, że go odwiedzi gdy rozwiąże się problem z Kurtem.
Dotarłszy do karczmy od razu rzucił mu się w oczy zmieniony wizerunek wnętrza. El Dragorus miał talent, jego muzyka poruszała do głębi, no prawie. Dla Tan Walnara brakowało w tej muzyce czegoś nieuchwytnego, lecz nie mógł skojarzyć czego. Nie był bardem i może to dlatego. Nie umknęła jednak jego uwadze obecność urodziwych dam. El Saline, drugiej dorównującej jej urodom elfki oraz ów bogini, którą widział przechadzającą się po miasteczku w ciągu dnia. Teraz, w świetle płonących świec nic nie traciła na urodzie.
Gdy skończył się występ rycerz mógł wrócić do posiłku oraz rozmowy z siedzącymi przy stole osobami...
Taak, wieczór całkiem przyjemny. Zwłaszcza po rozmowie z Saline. Dziewczyna miała potencjał, a znajomość z nią może mu wiele dać w przyszłości.
Nie można było jednak tego samego powiedzieć o drugiej dziewczynie, z którą zamienił parę słów. A raczej ona z nim. Półelfka zdawała się przekręcać to co słyszała, do tego zmierzała w tym samym co on kierunku. Podróż zapowiadała się zatem interesująca.
Dopiwszy wino z kielicha skierował się na górę odpocząć przed kolejnymi dniami pełnymi ćwiczeń u mentora. Ale jakże pożytecznymi ćwiczeniami.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Ostatnio edytowane przez Dhagar : 02-03-2008 o 20:35.
|