Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2008, 23:20   #594
Linderel
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
- Poradzę sobie pani…Nie musisz się o to obawiać. Jak tylko eliksir zacznie działać wrócą mi siły, będę mógł wrócić do osady.- odparł Mourn podnosząc się z wysiłkiem.- Znam te lasy na wylot. Udaj się z nimi pani, a o mnie się martw.
Gwaenhvyfar spojrzała na elfa wzrokiem pełnym powątpiewania. Co prawda elf nie miałby większych problemów z samodzielnym pomaszerowaniem z powrotem do Enyalie, ale czy mógłby być na tyle nierozsądny, aby myśleć że samotny i ranny zdołałby uchronić się przed wszystkimi niebezpieczeństwami czyhającymi w głębi puszczy?
Tymczasem młody mag skończył krępować nieprzytomnego elfa. - Witam cię Gwaenhvyfar aen Eileann- Akramed powitał elfkę dworskim ukłonem. -Tak. Kierujemy się w stronę Enyalie. Mieliśmy zamiar ostrzec mieszkańców Hyalieon o jeźdźcu z Tagosai, który znajduje się niebezpiecznie blisko granicy. Jak widać mieliśmy przyjemność stoczyć walkę z Tagosaiczykiem i teraz odprowadzimy go zapewne do Eylien- Akramed spojrzał na Modraghora, chciał, aby ten potwierdził jego słowa lub wygłosił sprostowanie. Mordraghor potwierdził jego słowa skinięciem.-
-Jeżeli wolą twojego przewodnika jest abyśmy towarzyszyli mu w drodze powrotnej z chęcią to uczynimy- czarodziej zrobił ukłon w stronę rannego elfa, po czym zwrócił się do [b]Gwaenhvyfar [/B]- Proponowałbym ci pani abyś poszła z nami. My długo w Eylien nie zabawimy, mamy do wykonania pewne zadanie. Tak długo jak nasze ścieżki będą prowadzić w jednym kierunku mogłabyś wędrować z nami, na pewno takie rozwiązanie jest bezpieczniejsze.
Odpowiedź Akrameda z jednej strony ucieszyła Gwen, jako że jej przewodnik miał możliwość bezpiecznego powrotu do domu w asyście trzech magów o niemałych, jak zdążyła ocenić, umiejętnościach. Z drugiej strony jednak nie bardzo wypadało odmówić tak uprzejmej sugestii aby im towarzyszyła, a przecież gościnność Olorkiona Arrowhawka zdecydowanie zdążyła jej się przejeść. Ryzykowanie kolejnego zbędnego pobytu w Enyalie, mimo całego jej uroku, jakoś nie było w smak bardce, której pilno było ruszać w dalszą drogę. Zmarszczyła nos, bijąc się z myślami, i w końcu dała za wygraną.
-Dobrze, wrócę z wami do Hyalieonu...- w jej uśmiechu widać było rezygnację- Jednakże liczę na to, że nie spędzimy tam ani dnia więcej, niż to absolutnie konieczne. Lord Olorkion... bardzo troska się o swych gości i jest aż nazbyt gościnny...- elfka starała się ukryć jak bardzo niemiłą perspektywą jest dla niej powrót do Enyalie.
Kiedy Akramed odwrócił się w stronę Mac'Baetha, elfka weschnęła ciężko. ~ Jeden krok naprzód, dwa kroki w tył...~pomyślała, zła na samą siebie. Tak bardzo chciała już być w Phalenopsis i móc zobaczyć swojego starego przyjaciela! Posłuchać opowieści, co robił przez cały ten czas...-~Ciekawe, czy choć trochę się zmienił...~uśmiechnęła się do swoich myśli. Oczywiście miała na myśli wygląd, bo tacy jak on nigdy się nie zmieniają- tylko brody rosną im coraz dłuższe. Jednocześnie jej myśli mimochodem pofrunęły w stronę innego bliskiego przyjaciela i nie wiedzieć czemu posmutniała nagle. Troska?... Widział o wiele mniej zim i wiosen niż ona, ale ludzie przecież dojrzewają szybciej, a on był zaradnym i rozsądnym młodzieńcem... Żal?... Sama nie wiedziała dlaczego ich drogi się rozeszły- przecież tak dobrze się czuli w swoim towarzystwie... Hmmmmmm.... Tęsknota? Elfka zamysliła się. Nie mogła przecież oszukiwać samej siebie. Brakowało jej go, był dla niej kimś bardzo bliskim, chociaż nie do końca była w stanie określić do jakiego stopnia... Wzięła do ręki srebrne lusterko, które nosiła u pasa. Spoglądając w nie, przez chwilkę zdawało się jej, że obok swojego odbicia zobaczyła jego twarz. Pogodną i uśmiechniętą, jak zwykle. Wspomnienie tego zawadiackiego uśmiechu sprawiło, że zrobiło jej się lekko na duchu. Promiennie uśmiechnęła się szeroko do całego świata wokół- do tej złowrogiej, poplątanej puszczy, do swoich towarzyszy, do swojej siwej klaczy i do samej siebie. ~Niech się dzieje co ma się dziać, czekam na kolejne niespodzianki od Ciebie, Pani...~ elfka tanecznym krokiem podeszła do swojego wierzchowca, aby odłożyć igły i nici z powrotem do sakw. Akramed i Mac'Baeth prowadzili dość ożywioną rozmowę, najwyraźniej na temat jeńca i tego, co znaleźli w jego ekwipunku. Kątem oka elfka uchwyciła nerwowe ruchy spętanego elfa. Najwyraźniej się przebudził i próbował się uwolnić z więzów. Elfka podeszła bliżej, aby nic ważnego jej nie umknęło.
-....list ten potwierdza moje i zapewne Mordraghora podejrzenia.
Otóż jest to pisana w języku otchłannym propozycja sojuszu, jakie królestwo Tagosai chce złożyć pewnemu demonicznemu lordowi. A cel tego sojuszu, to wspólny podbój Hyalieonu.

~Podbój Hyalieonu?~elfka wzdrygnęła się~Czegoż demon mógłby chcieć od takich cichych, spokojnych miejsc jak Enyalie? Czego tam szuka? I mieszkańcy Tagosai...dlaczego oni tak nienawidzą wszystkich spoza swojej społeczności?-
- Mój lud będzie tańczył na waszych zwłokach! –krzyknął elfi więzień.-A ja...Jeszcze przytroczę wasze głowy do siodła.
- Gdybym dostawał sztukę złota za każdego idiotę który wygrażał takie pogróżki.- westchnął gnom.- To dorobiłbym się wierzchowca…Nie! Dorobiłbym całej karety i rocznej pensji dla stangreta.
Ironia w głosie gnoma jakoś nie przystawała do sytuacji- Gwen naprawdę stropiły wieści o planach Tagosaiczyków i próbowała dojść do tego, co mogło być zarzewiem tego konfliktu.
-Skąd ten gniew, ta wrogość? Dlaczego zaatakowałeś mnie i mojego towarzysza? Nie mogliśmy w żaden sposób zagrozić tobie ani twoim rodakom. -Gwaenhvyfar zwróciła się bezpośrednio do skrępowanego rycerza
-Po co ta nienawiść? Wszak jesteśmy elfami, jesteśmy z jednej krwi...- w jej głosie nie było śladu złości, tylko bezgraniczny smutek. Konflikty między rasami, narodami czy plemionami zawsze były dla niej niezrozumiałe. Dlaczego istoty podnosiły przeciwko sobie broń, przelewały krew? Pojęcie zła było obce Gwen, bardka znała tylko pojęcie istot zranionych, cierpiących i nieszczęśliwych, których dusze należało uleczyć i nawrócić na ścieżkę światła. A ten elf jawił się naiwnej dziewczynie jako doskonały przykład takiej osoby.
 
__________________
Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.
Linderel jest offline