Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2008, 16:46   #12
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Słowa strażnika i "towarzyszy" wydawały się takie mętne, takie nieprawdopodobne i nieprawdziwe... Smoki... potężne stworzenia czasem zamieszkiwały głębokie puszcze i wydawało się człowiekowi roślinie, że słyszał kiedyś ich ryki i opowieści o nich... nie był wstanie sobie przypomnieć szczegółów, lecz sama myśl powodowała w nim trwogę i niepokój... smoki były groźne... a z tonu gnoma można było stwierdzić, że czerwone były wyjątkowo niebezpieczne...

Stado ludzi dookoła sprawiało, że Uru czuł się nieswojo i nieprzyjemnie... nie lubił kiedy tyle cudzych oczu patrzyło na niego, czuł jakby chciały go przygnieść, przebić na wylot... -Gdybym tylko mógł uciec..- bardzo tego chciał, lecz nie był wstanie teraz tego zrobić. Teraz mógł tylko postępować zgodnie z poleceniami strażników i mieć nadzieję, że niedługo ich puszczą wolno.

Niziołek wydawał się być zbyt przebiegły, zbyt pewny siebie, zbyt arogancki.. Volodni od razu go nie polubił. Wydawał mu się zbyt śmiały w swoich słowach, zbyt krótkowzroczny aby pomyśleć o tym, że kłamstwem i niepewnością wpakuje siebie w kłopoty, siebie i ich, bo mówił głosem całej drużyny przyznając rację żołnierzowi.

Gnom mało go obchodził, wydawał się być godnym zaufania, lecz na takich istotach najłatwiej się zawieść, a że nie miał zamiaru tu długo przebywać, nie będzie miał czasu się o tym przekonać. Miał przynajmniej taką nadzieję, gdyż samotność w tym wirze informacji i zamieszania wydawała mu się jedyną ulgą.

Elfy zawsze były jednymi z najbliższych dla Volodni przez swoją więź z naturą, lecz ten wydawał się być mroczny... coś niepokoiło Uru w tym elfie, nie tylko sam wygląd, nie tylko kruk... ale magia... kruk albowiem oznaczał, że jest magiem, a wszyscy Volodni wiedzą do czego doprowadziła magia w imperium Narfell, Uru też wiedział, a raczej czuł, gdyż jego pamięć jeszcze szwankowała.

Ostatni był człowiek- istota, której sosnowy lud najmniej ufa, mimo względnie przyjaźnie nastawionym do natury Rashemitom, większość ludzi widzi lasy jako stoły, papier, domy, niewielu zadaje sobie trud aby zobaczyć coś poza tym. Uru będzie się mu przyglądał bardzo uważnie, gdyż ludzie są najbardziej zdradliwymi istotami, bardziej nawet niż demony, gdyż oni sami nauczyli się je wiązać i oszukiwać... ludzie to największe potwory na Faerunie, a on jeden Volodni został rzucony między nich nie wiadomo czemu, i zdany na ich łaskę...

Zszedł z wozu i ruszył do wody aby się obmyć. Spojrzał na swoje odbicie w wodzie i starał się sobie przypomnieć -Kim jestem?- lecz nie mógł znaleźć odpowiedzi, nawet jego imię rozmywało się jak jego odbicie gdy zanurzył ręce w wodę. Dostał nowe ubranie. Przyglądał się mu bacznie, czy może nie ma w nim nic co by wskazywało na jakąś pułapkę, truciznę lub podejrzanego. Dopiero gdy się upewnił ubrał na siebie to co mu było dane.

Nie miał zamiaru oddawać się w ręce ludzkiego medyka... nie dość, że człowiek, że dość że obcy, który może mu podać cokolwiek mówiąc że to lekarstwo, to jeszcze żaden ludzki lekarz nie pomoże komuś, kogo ciała i anatomii nie zna. A Volodni to mało znany lud, mało liczny, niespotykany na tyle często, aby lekarze uczyli się jak ich leczyć. Na szczęście byli roślinami, ludźmi-drzewami, więc naturalnie, tak jak nowe gałęzie, leczyli się z ran, do czego nie potrzebowali dużo czasu, tylko chwili spokoju. Więc Uru znalazł spokojne miejsce gdy się ułożył i wchłaniał odżywcze składniki z gleby, powietrza i słońca, skusił się co prawda na odrobinę pożywienia danego od ludzi, którego już ktoś zdążył skosztować, lecz nie potrzebował on jeść tyle ile jego "towarzysze", po chwili usiadł na ziemi koło jeziora i odpoczywał, lecząc się.
 
Qumi jest offline