Wątek: Znany Świat
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2008, 21:25   #55
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Muzyka, proszę włączyć.

Sir Ranord Treskov ---

Dookoła masa ciał, a pośrodku tylko Ty.
Wszyscy martwi.
Na twoich szatach krew, skłaniasz się na nogach i spoglądasz w niebo. Błękitne, nie zakryte chmurami, sprawia wrażenie tak bardzo czystego.
Czystszego niż twoje ręce, zbrukane krwią tysięcy poległych. Powoli dociera do Ciebie, jak złą decyzję podjąłeś. Nie wiesz tylko, jaką.
Żadne informacje do Ciebie nie docierają, poza faktem winy. Gdy już i Ty miałeś paść, mieszając się z ziarnistym piaskiem, nagle...

Elmero ---

Jesteś nad morzem. Nie widzisz tego, jednak czujesz całym ciałem. Nie możesz otworzyć oczu, nie ważne jak bardzo mocno byś próbował.
Siedzisz w ciemności, nie boisz się jej. Zdaje się znana, jakbyś całe życie w niej spędził.
Nagle udaje Ci się otworzyć oczy, szybko, jak mignięcie.
Widzisz konia, który biegnie wzdłuż brzegu. Czarny, jakby był samym konturem. Wydaje Ci się, że chwila ta trwa wieczność, jakbyś zawiesił się w czasie.
Czujesz każdy jego ruch, każde stąpnięcie kopyt, wiatr w grzywie. Po chwili...

Jeff Harland ---

Wielka równina, pusta przestrzeń, otoczona z każdej strony wysokimi górami. Nie widać nigdzie wyjścia, jakbyś został zakleszczony w ogromny, kamiennym grobie.
Gdy odwracasz się jeszcze raz, dostrzegasz jakąś postać idącą w twoim kierunku. Pomimo iż idzie powoli, wydaje Ci się, jakby nieubłaganie i szybko się zbliżała.
Jest coraz bliżej, jednak nie potrafisz określić jej kształtów dokładnie. Rycerz, zamazany przez czarną mgłę, którą widać tylko na jego sylwetce. Dzierży miecz w dłoni, targając ostrzem po ziemi, znacząc długą, nieprzerwaną linię.
Nie możesz się ruszyć, jedynie obserwować. Nie możesz nawet odwrócić głowy, czy też zamknąć oczu.
Gdy staje naprzeciw Ciebie, czujesz strach. Powoli przebija ostrzem twoje ciało, podczas gdy tu stoisz, nadal sparaliżowany. Czujesz każdy milimetr, jak przechodzi na drugą stronę.
Zaczynasz osuwać się na ziemię, gdy nagle...

Krzysztof D'Gnish ---

Jesteś nad jeziorem, wokół piękna i bujna roślinność. Świeci słońce, muskając twoją twarz przemiłym ciepłem. Odprężasz się, chociaż nie do końca pojmujesz, gdzie konkretnie jesteś.
Gdy rozglądasz się, zauważasz dwie kobiety kąpiące się w wodzie. Urodziwe damy, całe nagie, w blasku słońca.
Niewiele trzeba było, by w podnieceniu zadanym widokiem, naprężyła się twoja męskość. Czułeś jak gorąco nachodzi do każdej części twojego ciała, jednak nie było to ciepło słońca.
Bez dłuższego namysłu, wskakujesz do wody, po drodze zrzucając koszulę oraz spodnie. Nie chciałeś jednak być namolnym, majtki zostawiłeś na swoim miejscu. Na razie.
Piękności szybko spostrzegły twoje wtargnięcie, powoli zaczęły iść w twoim kierunku. Powoli, gdyż woda wyraźnie zapobiegała szybszym pędom.
Ich ciała... Jedna miała krągłe, druga zaś lekko spiczaste piersi. Smukłe w talii, krągłe w biodrach. Trochę żałowałeś, że nie możesz zobaczyć całej sytuacji z drugiej strony, patrząc na z pewnością niemniej śliczne pośladki. Gdy już podeszły do Ciebie, jedna niespodziewanie chwyciła Cię za krocze, ugniatając je swoją delikatną, małą rączką. Druga nawilżyła usta, seksownie je oblizując, po czym spoiła je z twoimi. Miały słodki smak.
Gdy osłona twojego męstwa zaczęła raptownie zjeżdżać w dół, nagle...

Mortarel ---

Jesteś sam, w środku jakiegoś lasu. Dookoła gęsta mgła, zasłaniająca dalszy plan.
Nie widzisz kolorów, nie słyszysz również żadnego dźwięku. Nawet własnych kroków.
Las zdaje się nie mieć końca, staje się coraz gęstszy, zaś Ty zaczynasz coraz mocniej odczuwać zagubienie. Głęboko w obcym lesie, zdawało się, że straciłeś utarty szlak.
Nawet nie wiesz, jak tutaj trafiłeś. Jakbyś zawsze się tu znajdował, błądząc latami, nie mogąc znaleźć właściwej drogi.
Twoje zmysły zawodzą, nie dyktują Ci kierunku, jak zwykło bywał. Niesie Cię tylko wiatr, który zawsze wieje w plecy. Zawsze.
Gdy chciałeś już przysiąść na gałęzi, nie wiesz, czy odpocząć, czy po prostu się załamać, usłyszałeś pierwszy i jedyny dźwięk. Szelest liści z krzaków za tobą.
Powoli zacząłeś się obracać. Nagle przyspieszyłeś i...

Alisa Greenwolf ---

Patrzyłaś na dwa ptaki. Zataczały kręgi na niebie.
Wyglądały jak wyjęte z książki, namalowane, rozmywające się w powietrzu. Pomimo iż były tak nierealne, były jednocześnie prawdziwe. Widziałaś je własnymi oczyma.
Wydawały Ci się piękne, sam widok był kojący. Gdy wyciągnęłaś rękę, by musnąć jednego, który przelatywał tak blisko, ku twojemu zaskoczeniu, usiadł na twojej dłoni.
Bałaś się nią ruszyć, by się nie przestraszył. Po chwili przysiadł obok niego drugi.
Siadły bardzo blisko siebie, przytulając nawzajem.
Nagle jeden się rozmył, jakby rozpuścił się w powietrzu. Drugi siedział nadal, trzepocząc lekko skrzydłami.
Z dłoni, przeleciał na twoje ramię, po czym zaczął przysuwać się do twojej twarzy. Zaczął muskać Cię dziobem, łaskocząc ucho. Zdziwiona stwierdziłaś, że coś do Ciebie szepcze jednak zanim zdążyłaś usłyszeć co...

***

Noc była długa, grad uderzający o okiennice spędzał sen z powiek. Zza okna dało się słyszeć śnieżną wichurę, szumiącą po wszystkich kątach zajazdu. Ucichła dopiero nad ranem, nim jeszcze zapiał pierwszy kogut.
Z twardego, ledwo uzyskanego snu, wyrwało was głośne pukanie w drzwi. Kolejno, do każdego z pokoi.
Gdy z trudem zebraliście się z łóżek i naszykowaliście na wyjście, po czym zeszliście na dół, do głównej sali, zobaczyliście księcia, już czekającego wraz ze swą świtą przy wyjściu.
-Co tak wam tyle czasu zabrało? Wyruszamy od zaraz, kiedy jeszcze pogoda nie podła.
Po tych słowach wyszedł na zewnątrz i skierował kroki do stajni.
-Widzę, że nie każdy z was ma konia. Wskakujcie - książę pokazał na wóz, który najwyraźniej należał do niego - miejsce się dla was znajdzie.

Gdy już jechaliście, wokół było cicho. Wiatr lekko szumiał, roznosząc drobinki śniegu osiadłe na gałęziach drzew, słychać było tupot kopyt oraz metalowe elementy osiodłania, stukające przy każdym kroku.
Ojciec Otto jechał w milczeniu, prowadząc wóz księcia. Nie podobało mu się, że zaraz za jego plecami siedzi Elmero, Krzysztof oraz Mortarel. Wóz wypełniony był workami, kocami, płótnami i sznurami. Jakby woził się jakiś rzemieślnik, niżeli książę.
Z tyłu było całkiem wygodnie i co ważniejsze, ciepło.
Devon jechał obok swojej pani, oddzielając się nią od Sir Treskova, który nie zdawał się zapomnieć o pojedynku. Na jego szczęście spieszno im było i nie mieli czasu na zwady.
Trevor jechał zaś obok Ranorda, rozglądając się bacznie na boki.
Bracia Juta, niemniej czujni od giermka, jechali po prawicy oraz lewicy księcia, najwyraźniej strzegąc go przed ewentualnym zagrożeniem.

Zaczynało robić się ciemno. Powoli zachodziło słońce, którego i tak prawie nie było widać zza chmur. Po chwili odezwał się jeden ze zbrojnych, zapewne Marcus, jeśli was pamięć nie myli.
-Zaczyna się ściemniać, rozbijemy obóz, czy jedziemy przez całą noc?
Julius zastanowił się chwilę, po czym odwrócił w waszą stronę
-Co wy o tym sądzicie?

***

Teraz, baranki moje (i oczywiście jedna owieczko), opiszcie reakcję na sen, jak wyglądało wyjście waszej postaci, co robiła podczas drogi oraz reakcję na pytanie księcia. Zbijcie to wszystko w jednego, ładnego posta.
 

Ostatnio edytowane przez Marchosias : 28-02-2008 o 21:32.