Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2008, 17:51   #51
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Mortarel chcąc nie chcąc musiał wykazać się uprzejmością i odpowiadać na pytania księcia tyczące się polowania. Jako, iż Mortarel był myśliwym, temat ten wydał mu się bliski, dlatego też dosyć chętnie zabierał głos. Polowanie, jak wiadomo to jedna z ulubionych rozrywek wyższych warstw, a książę wydawał się obeznany w tej sztuce. Rozmowa toczyła się wokół sposobów otaczania i naganiania odyńca, najlepszej pory do polowań na jelenia, aż wreszcie zeszło na niedźwiedzia.

-Niedźwiedź, potężny to zwierz, cholernie trudny do ubicia. Silny niczym pięciu chłopa, trzeba go albo zasadzką, albo zbrojną chmarą dopadać. Jednak najlepiej, zmorzonego snem ziomowy, w gawrze ubijać.- rozpatrzał Mortarel, widząc, że książę jest pod wrażeniem jego myśliwskiej wiedzy, Mortarel był z siebie dość dumny. Rzekł więc:

- Tą futro, które waszmość może tu oglądać wiszące na mych plecach-wskazał ręką na grube, gęste futro, zaczepione przy barkach- właśnie z takowego niedźwiedzia zdarłem. Jako, iż zima dopadłem zwierza śpiącego w swym barłogu.

I tak czas minął mu na rozmowie o sposobach polowania na wszelkiego zwierza. W głębi myśli Mortarel zastanawiał się, po co on to właściwie opowiada. Rzadko się, bowiem zdarza, żeby z kimś rozmawiał. Zwykle za towarzyszy ma drzewa, a kompanami jego są łuk i strzała. Jednak tym razem odkrył, że rozmowa potrafi też być przyjemna, niczym szmer wiatru w koronach drzew, który od zawsze zna.

Zaproszenie do kompanii księcia wydało mu się dość interesująca propozycja.

*Może i nie przystoi mi podróżować z tak szlachetnymi osobistościami, ale skoro książę sam prosił mnie do swojej kompanii… Podróżować grupą do bezpieczniejszy sposób, a może i na co się przydam, i na łaskę księcia zasłużę. Droga to długa, męcząca, a śnieg zapewne pozasypywał trakty. Może i moje umiejętności na coś się zdadzą* - Myślał tak, a im bardziej pogrążał się w zadumie, tym bardziej pomysł ten wydawał mu się trafnym.

O dziwo, propozycja spoczynku ucieszyła Mortarela. Był już mocno zmęczony, widząc rozchodzące się grono, postanowił sam udać się na miejsce swojego spoczynku.
Ruszył prosto do izby wskazanej przez gospodarza. Mortarel zajął skromny, lecz przytulny pokoik. Jego łoże było dość wygodne, znalazło się i sporo miejsca na jego sprzęt. Przed snem, mógł w spokoju zasiąść przy stoliku i przemyśleć wydarzenia dnia.

*Jutro trzeba mi wcześnie wstać, zaraz przed świtaniem muszę być gotów, by wyruszyć w drogę*
Odczekał tak kilka godzin, kiedy upewnił się, że wszyscy śpią wziął swoją sakwę i cichcem wykradł się z karczmy. Udał się w stronę lasu, niknąc w cieniach drzew, tak gęsto ugałęzionych, że tylko gdzieniegdzie prześwitywało przez nie nikłe światło gwiazd i księżyca. Nie minęło pół godziny, by ta sama postać wyłoniła się zza drzew i tym samym sposobem, jakim wymknęła się z karczmy, dostała się do jej wnętrza. Znikając w swoim pokoiku, zasnęła w oczekiwaniu dnia.
 
Mortarel jest offline  
Stary 23-02-2008, 20:17   #52
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu
Krzysztof wstał od stołu po chwili i rozciągnął się, gdyż wszystkie członki zdrętwiały mu (poza rękami, których używał do pokazywania licznych sztuczek) niemiłosiernie.
Wino mąciło myśli, więc zastanowił się, czy wynajął już pokój. Poczłapał do lady. Jego twarz zdobiły czerwone wypieki i kropelki potu, więc mogło wydawać się, że przed chwilą pracował ciężko, a nie pił i bawił się.
A dziewuszka by się przydała jakaś.
- Chciałbym dzie... znaczy kwaterę na noc.
Potarł kąciki oczu i wreszcie udał się na spoczynek, zastanawiając się, jak bardzo będzie niemobilny rano.
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve
Labalve jest offline  
Stary 24-02-2008, 15:05   #53
 
Shoujo's Avatar
 
Reputacja: 1 Shoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumny
Alisa zasłoniła usta dłonią by ukryć źewnięcie. Poczym wstała ze swojego miejsca, skłoniła się lekko zebranym i trochę bardziej księciu.
Panowie będą musieli mi wybaczyć. Niewiasty potrzebują snu by zachować gładkość skóry. Mam szczerą nadzieje że dalszą drogę jednak będziemy prowadzić wspólnie.-było to oczywiste kłamstwo, ale nie dobrze jest sprzeciwiać się zaproszeniu samego księcia.
Możecie Panowie uzgodnić szczególy z Devonem. No i proszę by nie zapomniano mnie obudzić na jutrzejszy pojedynek.
Powiedziawszy to pannienka Greenwolf udałą się na spoczynek, mając nadzieje że Devon wynajął jej jakiś pokój.
 
__________________
Reaching out a paw
I catch you by your ankle
as you walk past me.
"Cat Haiku"
Shoujo jest offline  
Stary 27-02-2008, 00:16   #54
 
Elmero's Avatar
 
Reputacja: 1 Elmero ma wyłączoną reputację
Elmero był w miarę trzeźwy, ponieważ podczas zabawiania gości nie miał czasu, aby się napić. Wstał, rozejżał się dookoła i pomyślał Hmm... Kogo by tu... ten za biedny... ten jest za blisko innych... o ffuj tamtego sie brzydzę... księcia nie wypada... w boga nie wierzę, ale ten duchowny zbyt czujny jest jak na mój gust... no ja pierdole. Taka duża gospoda, a taka bida wszędzie...i tak w sumie jestem zmęczony tą pogodą. Dzisiaj zrobie sobie dzień dobroci i nikomu nic nie zrobie. Do czego to doszło?
Zwrócił się w stronę gości:
-Wielmożny książe, urocze damy oraz zacni panowie, miło się z wami gawędziło, ale czuję, że i mnie dopada zmęczenie, dlatego z przykrością stwierdzam, iż muszę udać się na spoczynek. A w podróż z chęcią wybiorę się z wami. Razem weselej i raźniej. Żegnam.
Skończywszy mówić, zrobił podobny ukłon w stronę księcia jak zrobił na powitanie i skierował się w stronę barmana.
-Witaj barmanie. Bardzo ładny lokal urządziłeś. Naprawdę uroczy, a te posiłki! Ach, aż żal będzie odjeżdżać. Znalazłaby się jakiś pokój? Po zabawianiu twoich gości jestem wykończony. Mam nadzieję, że nie raz jeszcze tu wrócę
Po czym, jeżeli barman stwierdził, że jest jeszcze jakiś wolny pokój udaje się tam. Zaraz po przekroczeniu progu i zamknięciu drzwi uśmieszek na pozór szczery nagle zniknoł i ukazało się zmęczenie i Elmero poszedł spać.
 
Elmero jest offline  
Stary 28-02-2008, 21:25   #55
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Muzyka, proszę włączyć.

Sir Ranord Treskov ---

Dookoła masa ciał, a pośrodku tylko Ty.
Wszyscy martwi.
Na twoich szatach krew, skłaniasz się na nogach i spoglądasz w niebo. Błękitne, nie zakryte chmurami, sprawia wrażenie tak bardzo czystego.
Czystszego niż twoje ręce, zbrukane krwią tysięcy poległych. Powoli dociera do Ciebie, jak złą decyzję podjąłeś. Nie wiesz tylko, jaką.
Żadne informacje do Ciebie nie docierają, poza faktem winy. Gdy już i Ty miałeś paść, mieszając się z ziarnistym piaskiem, nagle...

Elmero ---

Jesteś nad morzem. Nie widzisz tego, jednak czujesz całym ciałem. Nie możesz otworzyć oczu, nie ważne jak bardzo mocno byś próbował.
Siedzisz w ciemności, nie boisz się jej. Zdaje się znana, jakbyś całe życie w niej spędził.
Nagle udaje Ci się otworzyć oczy, szybko, jak mignięcie.
Widzisz konia, który biegnie wzdłuż brzegu. Czarny, jakby był samym konturem. Wydaje Ci się, że chwila ta trwa wieczność, jakbyś zawiesił się w czasie.
Czujesz każdy jego ruch, każde stąpnięcie kopyt, wiatr w grzywie. Po chwili...

Jeff Harland ---

Wielka równina, pusta przestrzeń, otoczona z każdej strony wysokimi górami. Nie widać nigdzie wyjścia, jakbyś został zakleszczony w ogromny, kamiennym grobie.
Gdy odwracasz się jeszcze raz, dostrzegasz jakąś postać idącą w twoim kierunku. Pomimo iż idzie powoli, wydaje Ci się, jakby nieubłaganie i szybko się zbliżała.
Jest coraz bliżej, jednak nie potrafisz określić jej kształtów dokładnie. Rycerz, zamazany przez czarną mgłę, którą widać tylko na jego sylwetce. Dzierży miecz w dłoni, targając ostrzem po ziemi, znacząc długą, nieprzerwaną linię.
Nie możesz się ruszyć, jedynie obserwować. Nie możesz nawet odwrócić głowy, czy też zamknąć oczu.
Gdy staje naprzeciw Ciebie, czujesz strach. Powoli przebija ostrzem twoje ciało, podczas gdy tu stoisz, nadal sparaliżowany. Czujesz każdy milimetr, jak przechodzi na drugą stronę.
Zaczynasz osuwać się na ziemię, gdy nagle...

Krzysztof D'Gnish ---

Jesteś nad jeziorem, wokół piękna i bujna roślinność. Świeci słońce, muskając twoją twarz przemiłym ciepłem. Odprężasz się, chociaż nie do końca pojmujesz, gdzie konkretnie jesteś.
Gdy rozglądasz się, zauważasz dwie kobiety kąpiące się w wodzie. Urodziwe damy, całe nagie, w blasku słońca.
Niewiele trzeba było, by w podnieceniu zadanym widokiem, naprężyła się twoja męskość. Czułeś jak gorąco nachodzi do każdej części twojego ciała, jednak nie było to ciepło słońca.
Bez dłuższego namysłu, wskakujesz do wody, po drodze zrzucając koszulę oraz spodnie. Nie chciałeś jednak być namolnym, majtki zostawiłeś na swoim miejscu. Na razie.
Piękności szybko spostrzegły twoje wtargnięcie, powoli zaczęły iść w twoim kierunku. Powoli, gdyż woda wyraźnie zapobiegała szybszym pędom.
Ich ciała... Jedna miała krągłe, druga zaś lekko spiczaste piersi. Smukłe w talii, krągłe w biodrach. Trochę żałowałeś, że nie możesz zobaczyć całej sytuacji z drugiej strony, patrząc na z pewnością niemniej śliczne pośladki. Gdy już podeszły do Ciebie, jedna niespodziewanie chwyciła Cię za krocze, ugniatając je swoją delikatną, małą rączką. Druga nawilżyła usta, seksownie je oblizując, po czym spoiła je z twoimi. Miały słodki smak.
Gdy osłona twojego męstwa zaczęła raptownie zjeżdżać w dół, nagle...

Mortarel ---

Jesteś sam, w środku jakiegoś lasu. Dookoła gęsta mgła, zasłaniająca dalszy plan.
Nie widzisz kolorów, nie słyszysz również żadnego dźwięku. Nawet własnych kroków.
Las zdaje się nie mieć końca, staje się coraz gęstszy, zaś Ty zaczynasz coraz mocniej odczuwać zagubienie. Głęboko w obcym lesie, zdawało się, że straciłeś utarty szlak.
Nawet nie wiesz, jak tutaj trafiłeś. Jakbyś zawsze się tu znajdował, błądząc latami, nie mogąc znaleźć właściwej drogi.
Twoje zmysły zawodzą, nie dyktują Ci kierunku, jak zwykło bywał. Niesie Cię tylko wiatr, który zawsze wieje w plecy. Zawsze.
Gdy chciałeś już przysiąść na gałęzi, nie wiesz, czy odpocząć, czy po prostu się załamać, usłyszałeś pierwszy i jedyny dźwięk. Szelest liści z krzaków za tobą.
Powoli zacząłeś się obracać. Nagle przyspieszyłeś i...

Alisa Greenwolf ---

Patrzyłaś na dwa ptaki. Zataczały kręgi na niebie.
Wyglądały jak wyjęte z książki, namalowane, rozmywające się w powietrzu. Pomimo iż były tak nierealne, były jednocześnie prawdziwe. Widziałaś je własnymi oczyma.
Wydawały Ci się piękne, sam widok był kojący. Gdy wyciągnęłaś rękę, by musnąć jednego, który przelatywał tak blisko, ku twojemu zaskoczeniu, usiadł na twojej dłoni.
Bałaś się nią ruszyć, by się nie przestraszył. Po chwili przysiadł obok niego drugi.
Siadły bardzo blisko siebie, przytulając nawzajem.
Nagle jeden się rozmył, jakby rozpuścił się w powietrzu. Drugi siedział nadal, trzepocząc lekko skrzydłami.
Z dłoni, przeleciał na twoje ramię, po czym zaczął przysuwać się do twojej twarzy. Zaczął muskać Cię dziobem, łaskocząc ucho. Zdziwiona stwierdziłaś, że coś do Ciebie szepcze jednak zanim zdążyłaś usłyszeć co...

***

Noc była długa, grad uderzający o okiennice spędzał sen z powiek. Zza okna dało się słyszeć śnieżną wichurę, szumiącą po wszystkich kątach zajazdu. Ucichła dopiero nad ranem, nim jeszcze zapiał pierwszy kogut.
Z twardego, ledwo uzyskanego snu, wyrwało was głośne pukanie w drzwi. Kolejno, do każdego z pokoi.
Gdy z trudem zebraliście się z łóżek i naszykowaliście na wyjście, po czym zeszliście na dół, do głównej sali, zobaczyliście księcia, już czekającego wraz ze swą świtą przy wyjściu.
-Co tak wam tyle czasu zabrało? Wyruszamy od zaraz, kiedy jeszcze pogoda nie podła.
Po tych słowach wyszedł na zewnątrz i skierował kroki do stajni.
-Widzę, że nie każdy z was ma konia. Wskakujcie - książę pokazał na wóz, który najwyraźniej należał do niego - miejsce się dla was znajdzie.

Gdy już jechaliście, wokół było cicho. Wiatr lekko szumiał, roznosząc drobinki śniegu osiadłe na gałęziach drzew, słychać było tupot kopyt oraz metalowe elementy osiodłania, stukające przy każdym kroku.
Ojciec Otto jechał w milczeniu, prowadząc wóz księcia. Nie podobało mu się, że zaraz za jego plecami siedzi Elmero, Krzysztof oraz Mortarel. Wóz wypełniony był workami, kocami, płótnami i sznurami. Jakby woził się jakiś rzemieślnik, niżeli książę.
Z tyłu było całkiem wygodnie i co ważniejsze, ciepło.
Devon jechał obok swojej pani, oddzielając się nią od Sir Treskova, który nie zdawał się zapomnieć o pojedynku. Na jego szczęście spieszno im było i nie mieli czasu na zwady.
Trevor jechał zaś obok Ranorda, rozglądając się bacznie na boki.
Bracia Juta, niemniej czujni od giermka, jechali po prawicy oraz lewicy księcia, najwyraźniej strzegąc go przed ewentualnym zagrożeniem.

Zaczynało robić się ciemno. Powoli zachodziło słońce, którego i tak prawie nie było widać zza chmur. Po chwili odezwał się jeden ze zbrojnych, zapewne Marcus, jeśli was pamięć nie myli.
-Zaczyna się ściemniać, rozbijemy obóz, czy jedziemy przez całą noc?
Julius zastanowił się chwilę, po czym odwrócił w waszą stronę
-Co wy o tym sądzicie?

***

Teraz, baranki moje (i oczywiście jedna owieczko), opiszcie reakcję na sen, jak wyglądało wyjście waszej postaci, co robiła podczas drogi oraz reakcję na pytanie księcia. Zbijcie to wszystko w jednego, ładnego posta.
 

Ostatnio edytowane przez Marchosias : 28-02-2008 o 21:32.
 
Stary 29-02-2008, 12:33   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Jeff obudził się zlany potem. Usiadł, nie do końca wiedząc, skąd wziął się w tym miejscu. Wciąż pamiętał otaczające go szczyty gór i niewyraźną, kroczącą w jego stronę postać. Oraz przeszywający ból.
Przeżegnał się machinalnie.
- Sen mara... - powiedział do siebie.
Ponownie się położył, zastanawiając nad tym, który z jego wrogów jest tak zaciekły, by ścigać go nawet we śnie.
Cóż... Lista jego wrogów była żałośnie krótka, a żaden z nich nawet nie nająłby zbira... Najwyżej zrobiłby mu karczemną awanturę...
Wniosek płynący z rozmyślań nie nastrajał optymistycznie. Jeśli sen mówił prawdę, to pojawił się ktoś nowy...
Jeff skrzywił się.
Gdyby takie sny miały go nachodzić co noc... Paskudny pomysł...
Nie zamierzał nikomu opowiadać o tym, co spotkało go we śnie. I tak nikt nie potrafiłby udzielić mu rady. Z wyjątkiem może ojca Otto, ale do niego Jeff nie miał zamiaru się zwracać.
Przewracając się z boku na bok wsłuchiwał się w stukot bryłek lodu, uderzających o okno i w przedziwny sposób ogradzających go od widzianej we śnie równiny.
"Oby do rana przeszło" - pomyślał tuż przed zaśnięciem.

Druga część nocy, już bez koszmarów, trwała zdecydowanie zbyt krótko. Pukanie do drzwi wyrwało Jeffa ze snu.
"Trochę za wcześnie" - pomyślał niezbyt zadowolony, ubierając się i równocześnie konsumując lekki posiłek przyniesiony przez posługacza.
Zabrał swoje rzeczy, tradycyjnie sprawdził, czy czegoś nie zapomniał, a potem zbiegł na dół i uregulował rachunek. Dopiero wtedy miał okazję spojrzeć na twarze swych przyszłych towarzyszy podróży. Paru z nich wyglądało, jakby ich też coś wyrwało w środku nocy z mniej lub bardziej przyjemnego snu.
"Ciekawe, co im się śniło" - pomyślał. Ale nie zamierzał wypytywać.
Nie zwracał uwagi na niezbyt sprawiedliwe słowa księcia, który, tak jak zapowiadał ojciec Otto, był już gotowy do drogi.
- Witam - powiedział uprzejmie. - Śnieżyca ustała, może będzie piękny dzień...
Ruszył za księciem do stajni. Z pewnym zdziwieniem obejrzał stojący przed gospodą wóz księcia. Bez wątpienia bardzo praktyczny, ale bardziej wyglądający na wóz zwykłego kupczyka niż pojazd trzeciej osoby w kolejce do tronu.
"No proszę" - pomyślał mile zaskoczony. - "Więcej rozsądku niż dumy. To ci się chwali, książę."
Nie zwlekając zbytnio wszedł do stajni, osiodłał szybko Trafa, rzucił napiwek stajennemu i ruszył na szlak.

Po burzy było zadziwiająco cicho i przyjemnie. Pokryte białym puchem drzewa nadawały okolicy bajkowy wygląd. Lekki wiaterek nie przewiewał na wylot, jedynie od czasu do czasu strząsał na jadących odrobinę śniegu. Ciszę przerywało jedynie skrzypienie śniegu, miękki stukot kopyt, poskrzypywanie wozu i lekki metaliczny stuk wydawany przez uderzające o siebie części końskich rzędów i uprzęży.
Jeff jechał tuż za wozem. Nie miał ochoty na rozmowy. Ani z jadącymi konno, ani z siedzącymi na wozie.
Drzemał od czasu do czasu, wykorzystując umiejętność, którą powinien wykształcić w sobie każdy, kto odbywa długie podróże - umiejętność wykorzystywania na sen każdej sposobnej chwili.
"Spij teraz, bo nie wiadomo, kiedy znowu będziesz mógł przymknąć oczy."
Mógł drzemać spokojnie wiedząc, że jego koń nie oddali się w żadnym wypadku od reszty kawalkady. Poza tym, jak zdążył zauważyć, tak strażnicy księcia jak i giermek sir Ranorda bacznie obserwowali trasę wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw.
Po paru godzinach jazdy podziękował Bogu, że pomyślał o zjedzeniu rano posiłku, bowiem książę wydawał się być ze stali i nie myślał o takich drobiazgach jak jedzenie czy odpoczynek. Dopiero gdy już dawno minęło południe książę zarządził krótki popas. I to musiało Wszystkim wystarczyć. W tej sytuacji najlepiej się mieli jadący na wozie. Może z wyjątkiem ojca Otto, który niezbyt przychylnym wzrokiem spoglądał od czasu do czasu na siedzącą za jego plecami trójkę podróżników.
Mimo wszystko dzień mijał dość szybko i Jeff, który chyba większość dnia poświęcił na odrabianie zaległości w spaniu, z pewnym zdziwieniem zauważył nadciągający wieczór.
Słysząc pytanie księcia rozejrzał się dokoła i powiedział:
- Wasza książęca Mość. Sądzę, że oprócz Waszej Wysokości jedyną osobą, która powinna się wypowiadać, jest lady Alisa. Jeśli nie ma ona nic przeciwko temu, to proponowałbym jechać dalej. Wszyscy - ręką ogarnął kawalkadę - jesteśmy doświadczonymi jeźdźcami, konie nie są zbyt zmęczone, a droga nie wygląda źle.
Podejrzliwym wzrokiem zmierzył chmury.
- Gdyby znów rozszalała się śnieżyca, to wolałbym być pod solidnym dachem, niż w byle jak skleconym szałasie. Konie też lepiej by się miały w stajni...
Spojrzał pytająco na Alisę. Oczywiście mogłaby jechać na wozie, ale ze względu na Devona wolał tego nie proponować. Nie chciał słyszeć, co przyszły rycerz ma do powiedzenia na temat "niestosowności podróżowania damy ze zgrają osobników niewiadomego pochodzenia".
 
Kerm jest offline  
Stary 29-02-2008, 17:25   #57
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu


Krzysztof obudził się. W głowie szumiało po ostatnim wieczorze. Mlasnął zdając sobie sprawę jaki nieprzyjemny posmak ma w ustach. „Dawno nie miałem aż takich snów. Czego ten gospodarz dolewa do wina” – pomyślał zapinając klamrę pasa.
Zszedł na dół sztywno i poprosił gospodarza o wodę. Gdy ją pił uświadomił sobie, jak dawno nie pił wody – nawet w bukłakach miał wino.
W każdej chwili był gotów do drogi.

Gdy jechali już, siedząc na wozie miał czas do kontemplacji. Przywołał w myślach więc swój sen, nie ze względów seksualnych, ale ta pulchniejsza z kobiet kogoś mu przypominała... Tak, teraz już pamiętał. To była ona. Otworzył złoty medalion i spojrzał w oczy przyglądającej się mu kobiecie.

Z zadumy wyrwał go głos mężczyzny:
- Zaczyna się ściemniać, rozbijemy obóz, czy jedziemy przez całą noc?
Spojrzał nań chowając portret.
- Chętnie bym się przespał. Byłbym za rozbiciem obozu - oznajmił.
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve

Ostatnio edytowane przez Labalve : 02-03-2008 o 11:07.
Labalve jest offline  
Stary 01-03-2008, 09:22   #58
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację


Zimny dreszcz przebiegł po plecach Mortarela. Otworzył szeroko oczy, zagryzając dolną wargę. Zobaczył, że już nie znajduje się w lesie, lecz w pokoiku karczmy. Uspokoiło go to trochę. Nigdy nie lubił mieć snów podobnych do tego, który właśnie miał. Przeczuwał, że sen ten zwiastuje coś niedobrego. Mortarel wierzył w takie rzeczy, wierzył w to że w snach kryją się ziarna prawd i przyszłych wydarzeń, które mogą nastąpić. Ze zgrozą w oczach wspomniał sen, nie potrafił sobie wyobrazić, że mógłby zabłądzić. Nigdy przecież się to nie zdarzało.
Mortarel rozejrzał się po pokoju, gdy nagle dobiegło go pukanie do drzwi. Okazało się, że książę nakazał zbudzić swoich nowych towarzyszy podróży.
Mortarel zszedł chyba jako pierwszy z góry, gdyż ujrzał księcia stojącego w otoczeniu swej świty. Przywitał się z nim najgrzeczniej jak umiał:
-Witam waszą książęcą mość, zechciej wybaczyć moją chwilową nieobecność, ale postaram się za chwilę wrócić- powiedziawszy to wybiegł z karczmy i udał się naprędce do lasu. Śnieg chrzęścił pod jego stopami. On sam pokonując susami zaspy zniknął za drzewami.
Nie minęło 15 minut, gdy pojawił się z powrotem, trzymając w ręku pokaźną sakwę.
- Mięso jeleńca- rzekł lekko zawstydzony- W karczmie by sczezło i zsiniało, a gdy się je okopie lodem, zachowa swą świeżość. Wiozę je na targ do Rudedorfu . – dodał z najzupełniejszą powagą.
Jako iż pozostali towarzysze już poschodzili się, Mortarel udał się do stajni gdzie czekało już na niego miejsce na wozie. Nie zwrócił szczególnej uwagi, na pasażerów siedzących przy nim. Jedynie urwane, wypowiedziane chrapowatym głosem: -Dzień Dobry- dobiegło uszów towarzyszów, zajmujących miejsca przy nim.
Na jeździe minął im cały dzień, Mortarel był bardzo zadowolony z tego, że taki kawał drogi pokonał siedząc zamiast idąc. Było mu ciepło i wygodnie w miejscu w którym siedział. Natomiast rześkie powietrze, którego pęd owiewał postać myśliwego, sprawiło, że na jego twarzy ukazały się wesołe, mroźne rumieńce.
Przysłuchiwał się uważnie odgłosom wydawanym przez jadący wóz. Stwierdził również, że konie zaprzężone do ciągnięcia wozu, były ładne i zadbane.
W momentach, gdy złapał go głód, Mortarel chętnie sięgał do swej sakwy, w której miał suchy prowiant, trochę chleba i suszone mięso. Zjadł go tyle by zaspokoić pierwszy głód. Nie częstował nim jednak innych, z uwagi, iż jako jego prowiant, był on skrupulatnie wyliczony tylko dla jednej osoby. A poza tym wątpił, by któryś z panów, otaczających go zadowolił się jego jadłem. Zapewne nawet nie chcieliby go kosztować.
W taki sposób minęło sporo godzin, aż pod wieczór, gdy robiło się już ciemno książę zatrzymał wozy. Padło pytanie odnośnie rozbicia obozu.
-Panie książę, racz wybaczyć mą zuchwałość, ino tylko radą służę. Rad byłbym, gdyby rozbito obóz, bo niepodobna nikomu podróż nocą. Konie zmęczone, a podróżnych pewnie też, po jeździe na świeżym powietrzu, sen zmorzy. Dalibóg rozbić się w dogodnym miejscu, by dać wytchnienia podróżnym, jadła zjeść i napoić się. A skoro świt, podróż naszą kontynuować. – jak zwykle rzekł to z trochę wymuszoną grzecznością, starając się w niczym nie obrazić księcia.
 
Mortarel jest offline  
Stary 02-03-2008, 22:46   #59
 
Elmero's Avatar
 
Reputacja: 1 Elmero ma wyłączoną reputację


Elmero był nad morzem. Nie widział tego, ale jednak czuł to całym ciałem. Nie mógł otworzyć oczu, nie ważne jak bardzo próbował. Siedział w ciemności, ale nie bał się. Zdawało mu się jakby całe życie w niej spędził. Nagle udało mu się otworzyć oczy, szybko, jak mignięcie. Wdział czarnego konia, który biegnie wzdłuż brzegu. Wydawało mu się, że ta chwila trwała wieczność, jakby zawiesił się w czasie. Czuł każdy ruch wierzchowca, każde stąpnięcie kopyt, wiatr w grzywie. Od dawna nie czuł się taki swobodny, pełny życia. Ta chwila była tak cudowna dla niego. Z dala od doczesnego życia, masek, jakie przybierał w różnych grupach społecznych. Z dala od nienawiści, wrogości, nikczemności, miłości, czy jakichkolwiek innych uczuć. W tej chwili był na prawdę wolny. Tylko on, koń, plaża i wiatr we włosach. To było takie cudowne... pędził tak szybko, że aż piasek unosił się tuż za kopytami, kiedy nagle słyszy głośne łub łub łub. Powoli obraz rozmazywał się, następnie czerniał i czerniał, aż zupełnie stracił obraz. Łub łub łub! I otworzył oczy budząc się. To było zbyt piękne, aby było prawdziwe... Wstał, ubrał się i zszedł na dół.
***
Gdy już jechał z księciem oraz resztą drużyny, wokół panowała cisza. Wiatr lekko szumiał roznosząc drobinki śniegu osiadłe na gałęziach drzew, słychać było tupot kopyt oraz metalowe elementy osiodłania, stykające przy każdym kroku. Elmero siedział w środku wozu wraz z Krzysztofem, Mortarelem i ojcem Otto, który był wyjątkowo niezadowolony. Elmerowi było całkiem wygodnie i co najważniejsze ciepło.
Zaczynało robić się ciemno. Powoli zachodziło słońce, którego i tak prawie nie było widać zza chmur. Po chwili odezwał się jeden ze zbrojnych, zapewne Marcus.
-Zaczyna się ściemniać, rozbijemy obóz, czy jedziemy przez całą noc?

Julius zastanowił się chwilę, po czym odwrócił w waszą stronę
-Co wy o tym sądzicie?

Elmero odpowiedział swoim melodyjnym głosem:
-Jeżeli nasz czcigodny książe oraz reszta nie jest zmęczona proponuję jechać dalej. W ten sposób szybciej dostaniemy się do miasta.
 
Elmero jest offline  
Stary 04-03-2008, 16:24   #60
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
-Do Rudedorfu dojedziemy przed świtem, jeśli dotrzymamy aktualnego kroku. Zatrzymajmy się tylko na chwilę, co by dać koniom odsapnąć.
Rzucił Treskov, powoli przyspieszając, by podgonić do księcia.
Alise nie wydawała się zmęczona, wysłuchiwała co szeptał do niej Devon.
-Jedźmy panowie, póki pogoda ładna – popatrzyła na chmury, które powoli zbierały się do siarczystej ulewy – zapowiada się mroźny dzień, więc pośpieszmy.

***

Ojciec Otto zdawał się coś mamrotać pod nosem, gdy zatrzymywał wóz, odstawiając go na bok drogi. Giermek Ranorda również to uczynił, zwinnie zatrzymując pociągową klacz, jednocześnie jadąc na swoim małym koniu.
Sir Ranord przypiął oba swoje konie, bojowego, masywnego oraz podróżnego, do swojego wozu. Tak samo uczynił Trevor, przywiązując uzdę do wozu.
Alise miło się uśmiechnęła do mężczyzny i poprosiła, by i jej oraz Devonowi użyczył trochę miejsca. Rycerz nie mógł odmówić pięknej damie, skłonił się i pozwolił Bloombergowi zadziałać.

-Może coś zjemy, towarzysze? Na wozie powinno być wystarczająco strawy dla wszystkich.
Książę był niezwykle rad, że mógł wreszcie czegoś skosztować, gdyż wstrzymał się z porannym posiłkiem, myśląc, że szybko doń dołączycie.
-Bardzie, rzuć mi ten worek pod twoimi nogami – charczącym głosem powiedział Marcus – nie ten, ten obok.
Manuel szybko doskoczył do księcia, siadając zaraz obok niego. Już zacierał ręce na myśl o kawałku suszonego mięsa oraz kilka sucharów.
-Tutaj jest strawa, posilcie się – Marcus zataszczył worek na środek zbiorowiska, po czym wyjął z niego nieco jedzenia i podał księciu oraz bratu.
Zauważyliście, że Marcus zawsze siadał po prawej, a Manuel po lewej stronie Juliusa.

Jak się spodziewaliście, w środku było suszone mięso oraz wymieszane z nim czerstwe suchary. Między nimi leżały jeszcze drewniane bukłaki, zapewne z przemarzniętą wodą.
Książę i bracia Juta już zajadali się przysmakami serwowanymi na zimno, natomiast Otto najwyraźniej odmówił jedzenia, siedział na wozie i czekał, aż skończycie. Obserwował jednego z was, to było pewne, gdyż wodził za nim wzrokiem.

Elmero ---
Widzisz, jak kapłan, z poważną miną, obserwuje Ciebie. Nie masz co do tego wątpliwości.

Mortarel ---
Dostrzegasz, że kapłan na wozie wpatruje się w barda, który również zdawał się to zauważyć.

***

Przez około godzinę pożywacie posiłek i odpoczywacie, a raczej dajecie odpocząć koniom. Giermek stara się obsłużyć pana i je, gdy tylko ten daje mu znak, zaś Devon służy swojej księżniczce, starając się zapewnić jej dostatek strawy pod ręką.
Wiatr zagarnia śnieg na was, pokrywając białym pyłkiem mięso i suchary. Zdaje się, że pogoda jest coraz gorsza, z minuty na minutę, gdyż wiatr się nasila, a nad wami zlatują chmury.

-Jedziemy już? Nad nami zbierają się chmury, najwyraźniej Bóg nie sprzyja tej wprawie – powiedział nagle Ojciec Otto, zwracając waszą uwagę.
Książę wstał, otrzepał ubranie z okruchów, dopił do końca z bukłaka i podszedł do swojego konia
-Masz rację Ojcze, pora już na nas. Marcusie, Manuelu, załadujcie resztę na wóz i ruszamy dalej.
Posłusznie wykonali polecenie Juliusa i zaraz za nim wskoczyli na konie.

***

Opiszcie, co robicie podczas odpoczynku oraz jak odjeżdżacie. Pamiętajcie o opisaniu całego zajścia.
 
 
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172