Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2008, 08:05   #18
Mattheus
 
Reputacja: 1 Mattheus nie jest za bardzo znany
-Tak, pierścień został odnaleziony. A zadaniem nas wszystkich zebranych na tej radzie będzie decyzja w jego sprawie- po tych słowach Elronda na sali ponownie nastała cisza. Pierwszy po Elrondzie głos odważył się zabrać młody Rohrrim:
- Przybyłem z Rohanu, przez nasze ziemie przeprawia się coraz więcej orków, a wszystkie kierują się do Mordoru. Mają sztandary z wymalowanym czerwonym okiem, jak się spodziewam symbolem Saurona. Jeśli to co słyszałem o pierścieniu jest prawdą to zniszczenie go powstrzyma Saurona.
Oczy wszystkich zebranych zwróciły się w kierunku młodzieńca. Dla zebranych sprawa wydawała się oczywista, ale właśnie ten człowiek odważył się jako pierwszy zabrać głos.
Następnie powstał Maarhas, który powiedział głośno i wyraźnie:
-Zniszczmy go tu i teraz. Po co czekać, aż nam go zabiorą- To rzekłszy wyszarpnął sejmitar z zakamarków szaty i ciął zamarzyście, mierząc w jednyny pierścień. Gwałtowna eksplozja poderwała z siedzeń wszystkich zebranych a młodego wojownika rzuciła na posadzkę. Wokół niego leżały odłamki miecza. Elf poczuł, jakby wielki głaz usiadł mu na klatce piersiowej.
-Tak się stało, gdyż pierścień został wykuty w wulkanie w Mordorze,
i według tego, co mi ojciec opowiadał, tylko tam może zostać zniszczony.
Mniemam, że po to zostaliśmy tu zebrani, to będzie naszą przygodą?
Zanieść ten pierścień do wulkanu, i go tam wrzucić?
- mówił Rainrir, wzrokiem błądząc po górach otaczających Rivendell.
-I zapewne jedno z nas będzie musiało nieść ten czarnomagiczny przedmiot, dlatego...-zawachał się przez chwilę-...dlatego chciałbym dostąpić zaszczytu niesienia, oraz zniszczenia go.
W tym momencie wstał, wyciągnął obydwa miecze, ostrzami kładąc je koło pierścienia.
-I mimo iż mnie nie znacie, to przysięgam wam na moje życie, me miecze i mą peleryne, że doniose go do miejsca przeznaczenia.
Te odważne słowa Gondorczyka sprawiły, że dyskusja ożyła a na sali zrobiło się głośno od szeptów i cichych rozmów.
Nagle z pod stołu zerwał się Huril z rodu Długobrodych.
-Jestem prostym krasnoludem - zaczął mówić do zebranych. - Lecz ten który będzie nosił ten Pierścień, aby go zniszczyć, może liczyć na mój topór.
Gdy krasnolud kończył swoje śluby, z krzesła powstał Galdor, chcąc wyraźnie coś powiedzieć, jednak po chwili wrócił na swoje dawne miejsce.
- Przepraszam. - wyszeptał cicho młody elf Maarhas podnosząc się z ziemi, nie spuściwszy wzroku z diabelskiego przedmiotu. Rozejrzał się po zebranych po czym powiedział:
- Ktokolwiek będzie niósł pierścień - powiedział z mocą - ma Mój łuk!
Kolejny odezwał się ponownie Rohrrim. Patrząc na stojących dwóch śmiałków nie mógł sie powstrzymać.
-Jeżeli jedynym sposobem zniszczenia pierścienia będzie wyprawa do do samego serca Mordoru, będę szczęśliwy mając was za towarzyszy.- Podszedł do Krasnoluda i Gondorczyka.
- Jestem Goran, i nie spocznę póki Sauron będzie zagrażał naszym ziemiom.
- Pomogę wam i ja- odezwał się Verkall Quinndil- Zwykły łowca z Mrocznej Puszczy. To niemiłosierne zło musi zostać zniszczone.
Po tych słowach po raz kolejny zapadła cisza. Wtedy po namyśle powstał Denethor, namiestnik Gondoru.
-Głupcy!- wykrzyknął w kierunku zwolenników zniszczenia pierścienia- Chcecie zanieść Sauronowi pierścień pod sam nos? Głupcy! Zgubilibyście nas wszystkich! Całe wolne Śródziemie! Dajcie pierścień mi, wykorzystam go do zniszczenia Saurona!
-Zamilcz, Namiestniku!- wtrącił się Gandalf- Nie nazywaj głupcami mądrzejszych od ciebie głupcze! Mają rację, pierścień musi zostać zniszczony. Dlatego tu wszyscy jesteśmy. To jest nasze zadanie. Nas wszystkich- powiedział ze głośno i wyraźnie w kierunku Denethora.
Denethor momentalnie zmienił swój wyraz twarzy. Na jego twarzy widać było wściekłość i chciwość. Spojrzał na pierścień, po czym po raz kolejny odezwał się do zebranych, gestykulując przy tym gwałtownie:
-Choćby wszelki żołnierz Śródziemia zebrał się do bitwy, nigdy nie pokonamy Saurona. Równie dobrze możemy się wszyscy powyrzynać, głupcy…
-Masz rację, Denethorze, wojna się zbliża, jest nieunikniona. Cienie Mordoru sięgają każdego dnia dalej w głąb Śródziemia. Dlatego na otwartą wojnę jesteśmy straceni. Dlatego musimy zniszczyć Jedyny Pierścień- powiedział ze spokojem i powagą Elrond- Pierścień może zostać zniszczony jedynie w ogniu, w którym został wykuty. W ogniu Góry Przeznaczenia. Dlatego jeszcze dziś, my, zebrani tu wszyscy zdecydujemy o losach Śródziemia. Cieszę się, że z takim zapałem dążycie do zniszczenia zła, jakie kryje się w tym złotym krążku- odezwał się do was po chwili- Ale musicie być świadomi, że to bardzo trudna misja i to od „Wybranych” zależeć będą losy świata.
-To prawda, jeszcze jutro o świcie ruszamy do Góry Przeznaczenia- odezwał się w waszym kierunku Szary Pielgrzym- Właśnie wy zostaliście wybrani. A ty, Rainrirze, syn Rendrira, będziesz powiernikiem Jedynego Pierścienia. To na twoich barkach będzie spoczywał ten ciężar. Ciężar, który może niejednokrotnie przekroczyć twoje możliwości. A wy- zwrócił się do reszty Gandalf- będziecie chronić go przed zgubą, czy to z ręki orka, czy to z jego własnej.
-Głupcy, wszyscy zginiemy!- wykrzyknął Denethor, po czym trzaskając wielkimi drzwiami z hukiem wyszedł z Domu Elronda.
-Czy ktoś jeszcze chciałby o coś spytać?- zapytał troskliwie Gandalf, sztucznie uśmiechając się do wszystkich.
 
Mattheus jest offline