Wątek: Znany Świat
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2008, 09:22   #58
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Zimny dreszcz przebiegł po plecach Mortarela. Otworzył szeroko oczy, zagryzając dolną wargę. Zobaczył, że już nie znajduje się w lesie, lecz w pokoiku karczmy. Uspokoiło go to trochę. Nigdy nie lubił mieć snów podobnych do tego, który właśnie miał. Przeczuwał, że sen ten zwiastuje coś niedobrego. Mortarel wierzył w takie rzeczy, wierzył w to że w snach kryją się ziarna prawd i przyszłych wydarzeń, które mogą nastąpić. Ze zgrozą w oczach wspomniał sen, nie potrafił sobie wyobrazić, że mógłby zabłądzić. Nigdy przecież się to nie zdarzało.
Mortarel rozejrzał się po pokoju, gdy nagle dobiegło go pukanie do drzwi. Okazało się, że książę nakazał zbudzić swoich nowych towarzyszy podróży.
Mortarel zszedł chyba jako pierwszy z góry, gdyż ujrzał księcia stojącego w otoczeniu swej świty. Przywitał się z nim najgrzeczniej jak umiał:
-Witam waszą książęcą mość, zechciej wybaczyć moją chwilową nieobecność, ale postaram się za chwilę wrócić- powiedziawszy to wybiegł z karczmy i udał się naprędce do lasu. Śnieg chrzęścił pod jego stopami. On sam pokonując susami zaspy zniknął za drzewami.
Nie minęło 15 minut, gdy pojawił się z powrotem, trzymając w ręku pokaźną sakwę.
- Mięso jeleńca- rzekł lekko zawstydzony- W karczmie by sczezło i zsiniało, a gdy się je okopie lodem, zachowa swą świeżość. Wiozę je na targ do Rudedorfu . – dodał z najzupełniejszą powagą.
Jako iż pozostali towarzysze już poschodzili się, Mortarel udał się do stajni gdzie czekało już na niego miejsce na wozie. Nie zwrócił szczególnej uwagi, na pasażerów siedzących przy nim. Jedynie urwane, wypowiedziane chrapowatym głosem: -Dzień Dobry- dobiegło uszów towarzyszów, zajmujących miejsca przy nim.
Na jeździe minął im cały dzień, Mortarel był bardzo zadowolony z tego, że taki kawał drogi pokonał siedząc zamiast idąc. Było mu ciepło i wygodnie w miejscu w którym siedział. Natomiast rześkie powietrze, którego pęd owiewał postać myśliwego, sprawiło, że na jego twarzy ukazały się wesołe, mroźne rumieńce.
Przysłuchiwał się uważnie odgłosom wydawanym przez jadący wóz. Stwierdził również, że konie zaprzężone do ciągnięcia wozu, były ładne i zadbane.
W momentach, gdy złapał go głód, Mortarel chętnie sięgał do swej sakwy, w której miał suchy prowiant, trochę chleba i suszone mięso. Zjadł go tyle by zaspokoić pierwszy głód. Nie częstował nim jednak innych, z uwagi, iż jako jego prowiant, był on skrupulatnie wyliczony tylko dla jednej osoby. A poza tym wątpił, by któryś z panów, otaczających go zadowolił się jego jadłem. Zapewne nawet nie chcieliby go kosztować.
W taki sposób minęło sporo godzin, aż pod wieczór, gdy robiło się już ciemno książę zatrzymał wozy. Padło pytanie odnośnie rozbicia obozu.
-Panie książę, racz wybaczyć mą zuchwałość, ino tylko radą służę. Rad byłbym, gdyby rozbito obóz, bo niepodobna nikomu podróż nocą. Konie zmęczone, a podróżnych pewnie też, po jeździe na świeżym powietrzu, sen zmorzy. Dalibóg rozbić się w dogodnym miejscu, by dać wytchnienia podróżnym, jadła zjeść i napoić się. A skoro świt, podróż naszą kontynuować. – jak zwykle rzekł to z trochę wymuszoną grzecznością, starając się w niczym nie obrazić księcia.
 
Mortarel jest offline