*Świetnie. Zajebiście. Teraz trzeba tylko jakoś go wykończyć* pomyślał ork.
Shar'hul miał nadzieję, że jak raz udało mu się porozumieć z żywiołami to teraz wysłuchają go w nieco cichszej wersji - w myślach.
*Burzo! Ześlij na mnie swoją ochronę, tarczę błyskawic, by ci, którzy chcą mnie zranić, zranili samych siebie!*
Po tej "przemowie" shaman czekał aż żywioł go wysłucha. Jeśli to nie następuje do czasu aż demon do niego dochodzi, stara się robić uniki i odpowiedni użytek z maczugi zatkniętej za pas i ma nadzieję że żywioł jednak mu dopomoże.
Jeśli ork zostaje otoczony ochroną dość szybko to uśmiecha się i wyciąga z sakiewki przy pasie coś co przypomina czerwony proszek. Patrząc na Ferina i wymawiając odpowiednią inkanację w starszej mowie shamanów zdmuchuje proszek z dłoni. Tak go nauczono rzucać czar żądzy krwi i ork miał szczerą nadzieję, że nie stoi za daleko od Ferina żeby krasnolud ów czar "otrzymał". |