-Dobra tam...
Westchnął ciężko poprawiając rękawiczkę.
-Sam przecież nie zostanę... Prowadź.
Jak już sam powiedział, Sarvey do odważnych i wojowniczych nie należał, jednak gdy miał do wyboru, ruszyć w nieznane z wyglądającym na twardego wampirem, a pozostać samemu na terenie miasta po którym kręci się sabat, wybór był oczywisty. Nie mieszać się tylko zbytnio w wir walki i trzymać się za plecami kogoś szerszego w barach. To klucz do sukcesu.
__________________ Amatorzy zbudowali arke noego a profesionaliści Titanica... |