Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2008, 17:40   #26
sante
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Gdy głowica dosięgła kadłuba statku, Jekk przeklął siarczyście. Nie spodziewał się po młodym przeciwniku takich zagrań. Właściwie to on, admirał kolonialny wychodził na głupca i laika w tym momencie.
- Do jasnej cholery, pełny ciąg silników manewrowych! Obracamy tą kupę złomu, nie możemy sobie pozwolić na oberwanie drugi raz w to samo miejsce. – Manan przeczesał palcami siwą brodę. – Wypuścić wszystkie raptory, przeformować szyk viperów, ogień burtowy skierować w stronę wrogich raptorów.
Wszyscy obserwowali chaos panujący na radarze. Nagle w radiu odezwał się jeden z pilotów.
- Jeden z statków oberwał ostrą amunicją sir! – zapanowało poruszenie wśród załogi
- Sir, połączenie z Ateny!
- Dawaj
- Tu dowódca „Atheny”, pułkownik Mikel Lindstrom. Natychmiast przerwać ogień! Powtarzam: natychmiast przerwać ogień! Macie ostrą amunicję! Proszę też umożliwić moim załogom podjęcie operacji ratunkowej. Odbiór.
- Z tej strony admirał Jekk Manan, róbcie, co trzeba. – rozłączył połączenie – sprowadzić na pokład wszystkich.
Rozkaz pospiesznie wykonano, wszystkie statki Akropolis zlatywały do hangaru.
- Komandorze Hatch, przejmujesz dowodzenie. Ja idę do hangaru.
Wszyscy przyglądali się opuszczającemu mostek, admirałowi, którego w tej chwili twarz nie zdradzała żadnych emocji.
Głośny stukot uderzania w metalową posadzkę rozchodził się po korytarzu. Jekk szedł szybkim, miarowym krokiem. Tworzył pozór spokojnego człowieka, jednak w głębi duszy gotował się. Nie wynikało to wcale z faktu, że właśnie przegrywał bitwę z młodziakami, ale z faktu, że pomylił się w ocenie sytuacji i ludzi. Puścił pilotów z ostrą amunicją, która wcale nie miała być użyta. Myślał, że ma pod sobą opanowanych i zdyscyplinowanych ludzi, a tu jeden z nich złamał rozkazy, co doprowadziło najprawdopodobniej do śmierci kolegi z drugiego statku.
W końcu dotarł do ogromnego hangaru, gdzie obecnie panował spory chaos.
- Gdzie przełożony? – zapytał mechanika, który właśnie kończył przestawiać kolejną maszynę, która przed momentem wleciała.
- Tam, sir – wskazał ręką na człowieka wydającego polecenia, starając się zapanować nad sytuacją. Admirał podszedł do niego.
- Przekazać każdemu z pilotów by pozostał przy swojej maszynie. Sprawdzić stan amunicji przy każdym z statków. –
Jeśli brakuje amunicji przy jednym z viperów, który miał mieć ostrą amunicję to pilot winny. Jeśli się okaż, że strzelano z vipera, który miał mieć broń treningową, a takiej nie miał, to mechanik winny. W każdym z tych przypadków, winowajcę zaistniałej sytuacji czekał sąd polowy.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline