Och, jak szkoda, że to wszystko… -
westchnął szarak z wielkim żalem -
gdybym latał jak ptaszysko
mógłbym już nie kicać wcale…
Skoczył z grzbietu bocianiego
i na trawie wylądował,
spojrzał – co też tu nowego;
łapki trochę rozprostował,
bocianowi machnął uchem,
zerknął co tam u borsuka;
kicnął raz, przestraszył muchę
i… zapomniał czego szuka…
Kiedy tuż przed nosem górka
odsłoniła czyjąś norę,
za borsuka – hyc – dał nurka
myśląc „uff, zdążyłem w porę…”
Ach, niegroźny kret jest przecież
(chociaż zrzędzić czasem lubi)
zając – znów odważne dziecię
stwierdził: - Bocian nas tu zgubił…
Nie bądź na nas zły sąsiedzie,
proszę, wspomóż nas swą wiedzą;
my musimy się dowiedzieć
gdzie w tej chwili ludzie siedzą?
Proszę, proszę – co za dziwy!
Czy uwierzy ktoś w tę zmianę?
Zając zawsze tak lękliwy
dziś odważnym stał się panem…