*Skąd oni znają moje imię? Co to za czarcie sztuczki?*
Uśmiech powoli znikał z twarzy Leonarda, powoli będąc zastępowanym przez niepokój. *Oni nie wiedzą... Nie wiedzą, że magia pochodzi od chaosu? Każdy ich fałszywy, plugawy ruch prowadzi nas prosto do zguby! Banda wariatów!*
Powoli zaczęły docierać do niego inne słowa, wypowiedziane przez jednego z elfów. Słowa, które wprawiały w panikę każdego, kto igrał z losem, tak jak Leonard.
Zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie, wyraźnie czegoś szukając. Coraz bardziej się denerwował, jego ręce nerwowo drgały. *Trzy dni...! Trzeci dzień bez... Muszę znaleźć! Gdzie to jest! Muszę!*
Gniewnym wzrokiem objął wszystkich zebranych w sali, po kolei, poczynając od elfa, kończąc na krasnoludzie. Nie zastanawiał się teraz, kim jest dziwnego kolorytu skóry jegomość, czy też o co chodzi z krasnoludzkim problemem.
Miał coś innego na głowie, co nie pozwalało mu normalnie funkcjonować. *Ktoś to zabrał... Rozszarpię te elfy, jeśli to ich sprawka...*
Złapał się za głowę, odchylając ciało do tyłu. Przez chwilę tak stał, po czym szybko opuścił rękę i spojrzał na elfy. -Zwróćcie mi moją własność – mówienie wyraźnie sprawiało mu problem – korzeń... muszę mieć korzeń!
Ostatnie słowo prawie wykrzyczał, by nagle zamilknąć. Kąciki ust drgały, dając poznać wciąż narastający niepokój. Znów zaczął się lekko uśmiechać.
Wyciągnął rękę, wskazując palcem na jednego z elfów -Nie będę z wami współpracował, jeśli macie zamiar się kryć i spiskować za naszymi plecami. Nie kierując nóż moją stronę. Możecie się pozabijać, czy cokolwiek nie macie zamiaru robić, ale nie ważcie się tykać mojej własności!
Prawie rzucił się z pięściami na elfa, jednak udało mu się opanować. Coraz silniej wdychał powietrze, nerwowo rozglądając się po wszystkich.
Ostatnio edytowane przez Marchosias : 03-03-2008 o 11:02.
Powód: Ups. Nie takie znaki.
|