Yerald patrzył z ogromnym zdziwieniem na dziewczynę. -Kim ona, do diabła, jest-myślał.
Dopiero teraz mógł się jej bardziej przyjrzeć. Była niewysoka i bardzo blada, prawie biała. Miała piękne, długie i błyszczące blond włosy i oczy, których barwy nie udało mu się określić. Zsiadł z swojej klaczy i przywiązał ją do drzewa. Ten nawyk wszedł już mu w krew, robił to automatycznie. Obok konia położył miecz, zmyślnie zostawiając tylko ukryty sztylet. -Na wszelki wypadek-pomyślał, krzywiąc się.
Niektórzy mogliby to nazwać uśmiechem. Zdjął brązową, skórzaną kurtkę i odwrócił się ku Nil. -To czym sobie zasłużyłem na zaszczyt zjedzenia z Tobą tak wykwintnego i obfitego śniadania?-zapytał z lekką nutką ironii.
Wtem z jego żołądka wydobył sie odgłos obwieszczający całemu światu, jaki to wiedźmin jest głodny. Yerald spojrzał z zakłopotaniem na dziewczynę.
Ostatnio edytowane przez Geralt z Rivii : 03-03-2008 o 22:49.
|