Delikatnie, jak na wiedźmina, odsunął dziewczynę i sam zbliżył się do krzaka. Powoli, niczym akrobata na linie zbliżył się do miejsca dziwnych odgłosów. Bezszelestnie uniósł miecz i wpatrywał się w miejsce, gdzie mogło "coś" wyskoczyć. -Gdyby nie ta dziewczyna, już dawno bym odjechał. Był może zbliżyłbym się do odnalezienia Sophie-myślał. -Tak, ale może umarłbyś z głodu-mówił jakiś złośliwy głosik w jego głowie. -Przecież zjadłbym zająca-odparł w duchu, usprawiedliwiając się. -Nie porównuj tych pyszności do cherlawego zająca-ciągnął głosik.
Jednak te wewnętrzne rozdarcie Yeralda przerwało coś, czego wiedźmin się nie spodziewał.
Ostatnio edytowane przez Geralt z Rivii : 03-03-2008 o 22:51.
|