Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2008, 00:42   #19
Cyrus
 
Reputacja: 1 Cyrus nie jest za bardzo znany
TIR wjechał na ulicę gdzie z daleka widać było neon i budynek Nocnej Lampki. Ulica była zupełnie opustoszała, co niebyło dziwne o tej porze. Zaledwie kilka samochodów osobowych stało na poboczach. Brak żywej duszy. Syreny straży już dawno umilkły i teraz miasteczko sprawiało wrażenie uśpionego. Hank zasugerował Gwen aby stanęła na poboczu nieco dalej od baru i wyłączyła silnik.
Chwilę spędzili wszyscy w milczeniu obserwując budynek lokalu od zewnątrz. Był w miarę masywny, kwadratowy i wolno stojący w amerykańskim stylu, z neonem przedstawiającym lampę stołową, ledwo tlącym się na dachu. Na tyłach, był teren ogrodzony wysoką siatką z drutem kolczastym na szczycie. Znajdowały się tam zapewne śmieci i puste beczki po piwie.
Bar posiadał parter i piętro, okna na parterze były okratowane, z wyjątkiem dwóch szyb wystawowych z przodu. Okna na piętrze wyglądały solidnie i były zamknięte.
Przed budynkiem był nie wielki parking na maksimum osiem samochodów osobowych, teraz zupełnie pusty.
Stare, drewniane drzwi wahadłowe były obklejone taśmą policyjną. Ale żadnego funkcjonariusza nigdzie nie było widać.

Po chwili grupa wampirów postanowiła wysiąść z ciężarówki. Każda powierzchnia była już przykryta cienką warstwą śniegu, powoli i leniwie opadającemu z ciemności nieba. Gwen wysiadając poślizgnęła się niezdarnie i o mały włos nie wywinęła by orła. Z ledwością utrzymując równowagę nie uniknęła jednak naturalnego wrzasku a później chichotu wydobywającego się z jej gardła. Uciszyła się pod spojrzeniem Sarvey’a.
Do echa jej krzyku dołączył kolejny, obcy głos, także żeński, równie donośny ale bardziej alarmujący i niepokojący. Dobiegał z za budynku Nocnej Lampki.
Zaniepokojeni kainici odruchowo skryli się w cieniu TIR’a i w napięciu obserwowali kierunek z którego dobiegł hałas.
Po sekundzie do ich uszu doszły odgłosy gonitwy po śniegu i przyśpieszone sapanie kogoś wycieńczonego bieganiem. Chwilę później, na ulicę oświetloną przez latarnie, prosto z zaułka baru wybiegła młoda dziewczyna. Jej ubranie było w nieładzie, długi szalik plątał się między nogami. Czapka spadła w pędzie i wypuściła na wolność długie, kasztanowe włosy. Jej praktyczny i solidny płaszczyk był rozerwany i puścił w szwach w paru miejscach. Dziewczyna nie mogła mieć dużo ponad dwadzieścia lat. Na samym środku ulicy poślizgnęła się na śniegu i upadła boleśnie. Była roztrzęsiona i przerażona.
Najwidoczniej nie mając sił na dalsze uciekanie wyczekiwała z niepokojem patrząc w stronę z której przybiegła, oddychając bardzo szybko z przerażenia i zmęczenia, wydychała z siebie obłoki pary.
Po upływie kolejnych sekund spacerkiem dołączyło do niej trzech mężczyzn. To, że niemieli wobec niej dobrych zamiarów można było wyczytać z ich twarzy jak i ubioru.
Jeden z nich, wysoki i szczupły ubrany w parodię gotyckiego ubioru a wyglądający na osiemnastoletniego młodzieńca o blond czuprynce zaczął zachodzić dziewczynę od lewej, stając między TIR’em a dziewczyną, plecami do pojazdu. Nie przestawał się uśmiechać a w jego dłoniach błyszczał jakiś rewolwer w prawej i nóż kuchenny w lewej.
Natomiast drugi, dryblas w długich włosach i czapce z daszkiem, ubrany w spodnie i kurtkę dżinsową, zaczął ją okrążać z prawej.
Naprzeciwko niej pozostał prawdopodobnie przywódca grupy, wyglądający najdziwniej z wszystkich. Ubrany tylko w spodnie, bez butów, stał lekko pochylony. Miał bardzo bujne owłosienie na głowie, plecach i ramionach. Można było dostrzec również dziesięciocentymetrowe szpony wyrastające w miejscu paznokci. Nie ukrywał ich, torturował swą ofiarę ich widokiem.

Cała ta przerażająca scena odgrywała się w odległości pięćdziesięciu metrów od obserwujących wszystko z cienia ciężarówki kainitów.
 
__________________
When the man meets force that he can not destroy, he destroys himself instead.
What from of plague are you?

Ostatnio edytowane przez Cyrus : 04-03-2008 o 00:54.
Cyrus jest offline