Podczas jazdy do Nocnej Lampki -Ajj, uważaj! Hank złapał się za bok, kiedy to Gwen niechcący szturchnęła go łokciem pod żebro schodząc z jego kolan. -Stare rany się nie goją...
---
Hank tylko słuchał, jak dużo ta dziewczyna potrafi gadać.... -Jesteś jak papuga. Tysiące pytań, że aż połowy zapomniałem. Uniósł brew. -Byłaś blisko z tym "niedźwiadkiem"... Klan Gangrel, Grr. Warknął. -a jaka jest wasza przynależność klanowa? Nie mam broni, moje ciało jest mi bronią, chodź w schowku leży mój stary przysłużony rewolwer. Po zaparkowaniu wozu pod Nocną Lampką
Hank stojąc w cieniu obserwował trzy wampiry pastwiące się nad obcą dziewczyną. Parszywce... Już ja im pokaże. Teraz jako wampir jestem w stanie obronić się z gównem tego pokroju. Było ich trzech na trzech. Był tylko jeden problem. Hank nie miał pojęcia, czy Gwen i Sarvey są w stanie powstrzymać oprawców. Mimo to podjął decyzję, postanowił szybko zadziałać, zanim dziewczyna zostanie zabita. -Co tu się kurwa mać dzieje? Wyszedł z cienia stając przed swoimi towarzyszami, patrząc naprzeciwko w oczy wodza sfory. Miał ręce w kieszeniach, dyskretnie wyciągnął pazury, przygotowany do ataku... -Co wam zrobiła ta dziewczyna? Zmróżył oczy patrząc prosto w oczy owłosionego wampira.
__________________ "Oh, she gives me kisses,
My knife never misses." |