Santiago stał z boku przyglądając się całej tej wymianie zdań. Już miał zwątpic w to że kiedykolwiek dojdzie do skutku wspólny wymarsz, tyle nie potrzebnych nerwów, w końcu odezwał się z charakterystycznym dla siebie akcentem, gubiąc co jakiś czas kilka słów.
-Jeśli rzeczywiście czeka nas tak niebezpieczna wyprawa, powinniśmy trzymac sie w equipo. Jeśli moje życie ma zalżec od tego czy któryś z Was amigos będzie sprzeczał się czy też zaniecha wyciągnięcia ręki do swego compaero gdy ten w tarapaty wpadnie, czeka nas vendimar wszystkich. wybaczcie jeśli ma mowa nie dokładna jest brakuje mi słów."
Zamyślił się przez chwilę "Ale mi się kompanija trafiła, pakuję się w tarapaty straszne, gdyby nie moja ciekawośc i brak pieniędzy na dalszą podróż, poszedł bym dalej i nie plątał
się w tą kabałę." Podszedł do zdaje się jedynie trzeźwo myślącej osoby w całej tej zbieraninie, a mianowicie do krasnoluda i rzekł.
- "Nie jestem biegły w tym języku i mógł bym coś przez casso rozkręcic, lepiej niech więc ktoś bieglejszy prowadzi tą equipo, ktoś kto zna drogę język i trzeźwo myśli.
Zarzucił swój worek na plecy i wyszedł za krasnoludem.
Ostatnio edytowane przez Ghuntar : 04-03-2008 o 21:13.
Powód: korekcja błędów
|