Volodni słuchał cierpliwie do końca monologu Bentheda... rewelacje jakie usłyszał były... były jedyną wskazówką tego co mogło zajść i tego kim jest. Niestety w chwili obecnej zwiadowca nie mógł stworzyć żadnej innej teorii, wiadomym było dla niego, że kupiec mógł kłamać.
Przede wszystkim był kupcem, i mimo swojej budowy, nie wyruszył by szukać przygód za "ich" drużyną wraz z całą karawaną, która ich eskortowała. Istniała oczywiście możliwość, że nie szukał przygód, a tylko chciał spotkać swoich "bohaterów". Dodatkowo wspomniał o tajemniczej kobiecie, która z "nimi" podróżowała... stawiając wszystkich w bardzo precyzyjnej sytuacji, gdzie powinni jej szukać. Jeśli kłamie, to może tam coś innego na nich czekać, jeśli mówi prawdę to i tak muszą to sprawdzić. Jedno jest pewne, czy tego chcą czy nie, "drużyna", której częścią był Volodni została w sprytny sposób zmuszona do robienia tego, czego kupiec sobie zażyczył. -Nie tylko kajdany potrafią więzić- Volodni pierwszy raz użył swojego, ciężkiego, matowego głosu. Był on ciężki, jak wielkie drzewa w puszczy, i gruby jak pnie tych drzew. Czy był przyjemny, czy nie, ciężko określić, lecz to jak rzadko go używał i w jaki sposób, sprawiało, że chwilowo w powietrzu unosiła się krótka cisza, zanim ktoś powiedział coś innego. |