Duncan jak mógł najciszej opuścił pomieszczenie, choć musiał przyznać, że właścicielce powiewającej przed nim okazałej kity szło to dużo lepiej.
"Będę musiał nieźle potrenować" - pomyślał, stwierdzając przy okazji, że poprzednio, gdy dziewczyna wkraczała do wieży, widok rozciągający się przed jego oczami był jeszcze ciekawszy.
Gdy stanął w drzwiach dziewczyna oddychała głęboko. Widać było, że dużo lepiej czuje się na łonie natury, a nie ograniczona kamiennymi murami.
Zanim zdążył się ruszyć otworzył szeroko oczy. To, co widział było niesamowite...
-
Wow... - powiedział, ciągle oszołomiony, gdy przemiana się skończyła.
"Całkiem jak Tonks" - pomyślał, przypominając sobie
"Harry'ego Pottera".
-
To było fantastyczne... - powiedział zachwycony. -
Byłabyś idealną muzą dla malarzy... "I zmorą dla fryzjerów" - dodał w myślach, przypominając sobie kobiety z jego świata, wiecznie zmieniające kolor włosów.
-
Zaprawdę rację mają ci wszyscy, którzy twierdzą, iż kobieta zmienną jest... Ale żeby aż tak... - pokręcił z podziwem głową.
Popatrzył na zalewaną promieniami słonecznymi dziewczynę.
-
Mogłabyś chwilkę siedzieć bez ruchu? - spytał.
Usiadł na trawie niedaleko Wilczki, wyciągnął notatnik i zabrał się do pracy. Nie chciał nadwyrężać cierpliwości dziewczyny, ale miał nadzieję, że mimo pośpiechu ostateczny efekt nie będzie najgorszy.
Po chwili powiedział:
-
Fajnie krzywisz nosek, gdy tańczą po nim promienie słońca... Ale tego uroczego błysku w oczach nie jestem w stanie w pełni oddać.
-
Mam nadzieję, że ci się spodoba - dodał, wyciągając w jej stronę notatnik.
Wilczka ostrożnie ujęła w dłonie podaną jej rzecz i aż sapnęła widząc własne oblicze. Z niedowierzaniem w zielonych oczach spoglądała to na autora, to znów na obrazek.
Uśmiechnął się, widząc zdziwienie w oczach Wilczki.
-
W świetle księżyca wyglądałabyś jeszcze lepiej - stwierdził z uśmiechem.
-
Śliczne... .. Och.. Ja... Ja chce jeszcze jeden, ale inny.. Poczekaj - powiedziała dziewczyna.
Duncan poczuł, jak wszystkie myśli uciekają mu z głowy. Czegoś takiego się nie spodziewał...
Piękna dziewczyna, jaka stanęła przed nim, emanowała niewymuszonym wdziękiem. Długie blond włosy, sięgające prawie do pasa, swobodnie spływały po obnażonych ramionach. Zielone oczy lśniły tajemniczo, a rzucane spod czarnych rzęs spojrzenie wywoływało czarodziejski efekt. Usta, o szlachetnym rysunku, odsłaniały perłowe zęby. Kształtne piersi, niezbyt zasłaniane przez nieco skąpą sukienkę uzupełniały uroczy wizerunek.
Duncan opuścił wzrok, nie chcąc zbyt natrętnie wpatrywać się w nader ciekawe szczegóły anatomii.
Odetchnął głęboko. Na szczęście, jako malarz był uodporniony na kobiece wdzięki. Częściowo...
-
Jesteś godna pędzla największych malarzy - powiedział wpatrując się w Wilczkę wzrokiem pełnym podziwu i zachwytu. -
Botticelli byłby tobą zachwycony...