"Kolejny nawiedzony" - pomyślał Jeff niechętnie, słysząc głos Devona. - "Czy tu nie ma nikogo rozsądnego..."
Z trudem powstrzymał skrzywienie ust gdy okazało, że książę nie ma nic przeciwko pojedynkowi, na skutek czego plany ruszenia w drogę uległy chwilowo zmianie. "Ciekawe, jak ten cały Devon chciał walczyć na turnieju bez zbroi" - skonstatował z pewnym opóźnieniem. - "W mieście czeka na niego zbroja?"
- Światła jest dosyć - stwierdził. - A śnieg wygląda na dostatecznie ubity.
Nie zamierzał na razie zsiadać z konia. Sama walka nie powinna trwać zbyt długo, a oglądanie jej z wysokości siodła pozwalało na wychwycenie szczegółów, które mogłyby być niezauważone, gdyby stał na ziemi...
Spojrzał na pozostałych. Usiłował się zorientować, co każde z nich sądzi o tym pojedynku. Szczególnie ciekawiła go Alisa. Oraz ojciec Otto. |