Zieleńsza, choć nadal zdenerwowana i niepewna, przyjęła pomoc Torina. Po wdrapaniu się na wóz od razu przeszła na jego tyły. Była bardzo przejęta, nie wiedziała co ze sobą zrobić i naprawdę bała się tego, co może im się tu przytrafić. Wciąż pamiętała karczmarza w tamtym zajeździe, pamiętała potęgę tamtych złych ludzi i wiedziała, że zabicie ich przyjdzie im z łatwością.
- Zachowujcie się cicho - szepnęła do reszty - W każdej chwili ktoś może tu przyjść.
Gdy Gustav przeglądał rzeczy znajdujące się na wozie Zieleńszej wpadła do głowy dość oczywista myśl. Nigdy nie była złodziejką i nie zabierała cudzych rzeczy bez pytania, ale przecież "ci źli" pierwsi ukradli skarb, zabili człowieka, sprowadzili na nich chorobę... Pociągnęła mężczyznę za rękaw i szepnęła niemal wprost do jego ucha, starając się zachowywać jak najciszej:
- Gustavie, zabierzmy szybko co się da i uciekajmy stąd! Jeśli tutaj będziemy to wszystko przeglądać na pewno ktoś tu przyjdzie. Szybciej będzie, jeśli każdy z nas coś weźmie i uciekniemy do lasu, może nawet z powrotem do domu Huberta, i tam dopiero przejrzymy co znaleźliśmy. |