Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2008, 18:28   #25
Kud*aty
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Benthed słuchał uważnie wręcz łapczywie waszych odpowiedzi i pytań. Gdy ostatni z was skończył swoją kwestię Ben ściągnął czoło i powstał od stołu. Począł się przechadzać tak jakby to miało pomóc mu się skupić. Z jego twarzy można było wyczytać, iż nad czymś głęboko myśli.

A więc nic nie wiecie, nic nie pamiętacie... - człowiek przemówił po dłuższej chwili. Spoglądał teraz na każdego członka "drużyny" z osobna. Zaczął od człowieka. Ty nazywasz się Dart Greenwald. Nie wiem skąd pochodzisz, nie chwaliłeś się tym. Podobno jesteś świetnym szermierzem oraz dobrym łucznikiem. Następnie jego wzrok padł na gnoma. Ciebie gnomie nazywają Aldo Grimbigr i pochodzisz z Atraxfall. Jesteś... - sir Benthed zaciął się na chwilę, ale po chwili opamiętał się i skończył - dobrym wojownikiem. W promieniu kilkuset kilometrów nie widziano lepszego od Ciebie zwiadowca. A mówią na Ciebie Uru - przemówił kupiec do człowieka - drzewa. Tyle tylko wiem na Twój temat. O niziołku natomiast można by gadać całymi godzinami, chwalić Twój spryt, zręczne dłonie - tu kąciki jego ust lekko zadrgały - czy umiejętność unikania kłopotów. Nazywasz się Celerus i pochodzisz z okolic Waterdeep. Co tam robiłeś nie wie nikt, chociaż chodzą różne plotki - teraz już wyraźnie człowiek się śmiał. Nie był to jednak śmiech szyderczy, bardziej serdeczny. Pozostał mi już tylko elf, który przed chwilą nas opuścił. Ma na imię Drax i podobno jest magiem. Jest dość skryty. Przemawia za pośrednictwem swojego kruka. Jak widać nikt go nie zatrzymywał. Mówię to po to, aby Ci którym się jeszcze wydaje, że są więzieni przekonali się, że tak nie jest. - mówiąc to Ben spojrzał znacząco na Uru. Co do kobiety. Była bardzo tajemnicza. Nie mówiła za dużo o sobie. Ma na imię Jena. To wszystko co wiem.

Teraz gospodarz ponownie zaczął przechadzać się wokół stołu z frasobliwą miną. Po chwili przywołał sługę, który natychmiast mu się pokłonił. Albercie, przynieś moją szkatułkę oraz młot... Sługa odszedł by po chwili pojawić się z młotem owiniętym białym materiałem w jednej ręce oraz z pozłacaną szkatułką w drugiej. Wszystko to złożył na stole i odszedł. Benthed otworzył szkatułkę w której znajdowała się biżuteria. Wyjął z niej wisior z symbolem Lathandera, medalion z symbolem Heironeusa oraz pierścień ze złotym jednorożcem na błękitnym tle. Wisior oraz młot postawił przed gnomem. Aldo to są rzeczy które nie zostały zniszczone a należały do Ciebie. Natomiast pierścień i medalion należą do Ciebie, Dart. - mówiąc to podał mu błyskotki.

Obiad dobiegł końca. Po gorących daniach wniesiono desery oraz białe wino. Czas płynął szybko przy rozmowie. Po około dwóch godzinach przybył zbrojny, który wcześniej zapowiadał wam obiad. Ukłonił się i przemówił:

- Panie - rzekł - wszystko gotowe do drogi. Czekamy tylko na Twój rozkaz.

- Dziękuję Ci za wiadomość Arnoldzie. Idź i poinformuj wszystkich, że ruszamy. A was zapraszam do mojej karety gdzie spokojnie dojedziemy do mojej posesji. A, i gdybyście mogli odszukać tego elfa i przekazać mu, iż odjeżdżamy. Byłbym bardzo wdzięczny.

Oboje odeszli w stronę karet. Arnold nie raczył na was nawet spojrzeć. Nagle wśród stołu zaroiło się od ludzi którzy błyskawicznie zebrali wszystko ze stołu, po czym rozkręcili go i w częściach położyli na jednym z wozów. Chwilę później siedzieliście już w karecie. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi zjechaliście z gościńca. Niedługo później znajdowaliście się przed bardzo dużym kamiennym domem wykonanym z największą starannością. Otoczony był przepięknym ogrodem w którym znajdowały się liczne rzeźby. Na wschód od niego można było zobaczyć bardzo niewyraźne rysy dużego miasta. Karawana zatrzymała się. Z drzwi tego pięknego domu wybiegły dwie młode dziewczyny. Jedna o kasztanowych włosach, ładnej niewinnej twarzy oraz błękitnej prostej sukni wyglądała na jakieś dwadzieścia parę lat. Druga natomiast przeciętnej urody o włosach czarnych jak noc przybrana w taką sama suknię wyglądała o wiele młodziej. Gdy wysiedliście z karety odszukały między wami Bena i rzuciły mu się na szyję. Moje córeczki - mówił mężczyzna przyciskając je do piersi. Widać było, że naprawdę bardzo miłuje te dwa istnienia. Po tej jakże wzruszającej scenie Tigkilor powiedział:

To są moje córki Acela - tu wskazał na starszą - i Haila. Zaprowadzą was do domu i ugoszczą. Ja tymczasem muszę udać się jeszcze do miasta. Nie czekacie na mnie, bo mogę wrócić późno. Do jutra. Postaram się o waszym przypadku coś dowiedzieć.

Benthed wsiadł do karety i wrócił do orszaku. Kilku zbrojnych na, których czele był Arnold podjechali do kobiet i zsiedli z koni. Wszyscy ukłonili się przed nimi a Arnold ucałował je nawet w dłonie. Miło Cię widzieć Panienko Acela'o, Miło Cię widzieć Panienko Haila'o - mówił rycerz całując dziewczyny w dłonie. Nam również - odpowiedziała Acela, po czym zwróciła się do was:

Mój ojciec już nas przedstawił. Teraz zapraszam do środka. Kolacja już czeka...
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline