Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2008, 22:27   #37
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Leonard:

W chwili, kiedy otrzymałeś cios, fala gorąca uderzyła ci do głowy. Oczy zaszły ci ciemnością, ledwo utrzymałeś równowagę. Udało ci się jeszcze unieść odruchowo miecz i jako tako osłonić się tarczą, chociaż nie sądziłeś by to przyniosło jakiś większy efekt. Chyba fakt, iż od dawna nie brałeś znacząco wpłynął na twoją kondycję i zdolności walki.
Spodziewałeś się już kolejnego ciosu, który tym razem prawdopodobnie będzie tym ostatnim, nie mogłeś zbyt wiele zrobić, dlatego przygotowywałeś się na nieuchronne…

Giles

Byłeś oburzony, fala wściekłości rozchodziła się po twoim ciele. Jak taki nędzny najmita, mógł w tak bezczelny i obraźliwy sposób wypowiadać się o Tobie i Pani Jeziora.
- Już ja go nauczę pokory! Już ja mu pokarzę!- Gniewny głos wprost rozrywał cie od środka. Szukałeś tylko ujścia swoich emocji, a ulgę mogło przynieść Ci tylko zatopienie miecze w tej marnej istocie.
Tak! Udało się łatwiej niż myślałeś. Już na samym początku twój miecz dosięgną celu. Widziałeś, że przeciwnik jest oszołomiony uderzeniem. Postanowiłeś, że nie będziesz tego więcej przeciągał. Skończysz to szybkim ciosem, by oszczędzić przeciwnikowi dalszego wstydu. Kiedy wziąłeś już zamach, aby zadać pchnięcie, coś przyciągnęło twoją uwagę. Stanąłeś jak wryty…

Santiago, Joseph, Abrahim, Garnir

Nagle nastąpił niespodziewany zwrot akcji, którego nikt z was nie mógł nawet przewidzieć. Kiedy myśleliście, że Leonard za chwile przejdzie do przeszłości stało się cos dziwnego…


Giles

Kiedy miałeś zadąć już ostateczny cios, wilk, który przybył by strzec Ciebie zachował się jak nigdy dotąd. Jednym susem znalazł się on, bowiem za plecami Leonarda i łypiąc na ciebie groźnym wzrokiem wyszczerzył w twą stronę kły. Z jego postawy wywnioskowałeś, że w każdej chwili gotów jest skoczyć na Ciebie, byleby tylko powstrzymać Cię od zadania ciosu.
Prawdę mówiąc byłeś niezmiernie zdziwiony i zaszokowany tym faktem.
-P-p-przecież on miał mnie strzec! A teraz zwraca się przeciwko mnie! Kimże jest mój przeciwnik, jeśli nie zwykłym szaleńcem?!- wycedziłeś pod nosem.
Jednak niemal w tej samej chwili dobiegł do twych uszu melodyjny głos:
- Gilesie, osoba, którą właśnie chcesz zabić już niedługo uratuje Ci życie…Nie godzi się zabijać takowego kompana- pięknie brzmiący, kobiecy, szlachetny głos delikatnie szemrał ci w uszach. Słysząc głos na myśl przychodził ci delikatny szmer fal gnanych wiatrem.
Nie mogłeś uwierzyć w to, co słyszysz. Jednak w tej samej chwili zrozumiałeś wszystko. Wilk nadal Cię strzeże, ale tym razem przed samym sobą. Domyśliłeś się, że jest w tym jakiś wyższy cel.



Leonard
Cios, którego się spodziewałeś nie nadszedł. Stan oszołomienia minął i zobaczyłeś Gilesa przed sobą.
- Nie zaatakował!- pomyślałeś- Jak nie ty to ja! – krzyknąłeś unosząc rękę, jednak w tej samej chwili potężna siła zwaliła cię z nóg. Ujrzałeś nad sobą tego samego czarnego wilka, który chwilę wcześniej wybiegł z lasu. Zakręciło ci się w głowie. Miecz wypadł ci z ręki. Ostatkiem sił wsparłeś się na ręce i uniosłeś głowę. Usłyszałeś krzyk…

_________________________

W tej samej chwiliod strony leśnego dworu rozległ się krzyk:
- A cóż to! Zostawić was tylko na chwilę a już się bijecie!? Czyżbyście zapomnieli o swojej misji?- Było to trzech elfów, którzy dopiero, co wyszli ze swojego leśnego pałacu.

Jeden z nich podszedł do Gilesa, kładąc mu rękę na ramieniu rzekł:
- Nawet najlichsze stworzenie ma jakiś cel i misje do spełnienia w tym świecie. Kimże, więc jesteś, że decydujesz o życiu bądź śmierci? Zastanów się, czy to, że na siebie trafiliście nie jest czyjąś wyższą wolą…Każdy zasługuje na życie, szczególnie w TYM lesie.- elf wypowiadając te słowa zachowywał spokój, jednak tajemniczo się uśmiechał. W twoich uszach zostały słowa: „wyższy cel…” czyżby to, że tu jestem razem z nimi nie było dziełem przypadku?

-Co zaś się tyczy was-, rzekł elf do pozostałych- chyba już za długo zamarudziliście w tym miejscu. Przenieście waszego rannego kompana na wóz i ruszajcie w drogę. Opatrzcie go przy tym dokładnie. Jego rana niech będzie dla niego przestroga. Podajcie mu tez napar, który przyrządzicie z ziół, które mu daliśmy. Będzie po nim spał jakiś czas. Kiedy się zbudzi wypytajcie się go o jego sny.

Ruszajcie bezzwłocznie, pamiętajcie, że czas nagli!
 
Mortarel jest offline