Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2008, 17:35   #598
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Gredwar starał się mieć oczy wokoło głowy. Jedna chwila nieuwagi mogła kosztować go życie. Zewsząd otaczał go huk uderzających o mury głazów, szczęk oręż, wrzaski konających i krzyki odbierających życie. W tej kakofonii dźwięków były zgoła niesłyszalne szepty, od których paladyn nie mógł się opędzić. Niczym odgłos kropli wody uderzającej o tafle skrytego pod górami jeziora, tak echem odbijały się w sercu niemłodego już mężczyzny ostatnie tchnienia konających przyjaciół broni. On nigdy nie umiał przejść obojętnie wobec czyjegoś cierpienia. Z każdym krzykiem wdzierającym się do jego uszu, stawał się coraz bardziej nieobecnym myślą. Jednak coś gnało je z powrotem w to miejsce, gdzie ważył się losy miasta. Tu i teraz. Nadzieje? A może wiara w to, że nie giną na marne? Bynajmniej daimon nie pozwolił mu zapomnieć, że potrzebny jest tu i teraz. Nie tam...

Zacisnął dłonie na trzonie i znów uderzył. Wokoło burza i grad. Nade wszystko pragnął teraz drętwej ciszy południa. A ostatnie tchnienia? Umierająca na ustach modlitwa? Nie chciał na nie patrzeć. Z licem zimny, jak okuta lodem skała Gór Środka Świata wymierzał kolejne uderzenia. Kropla nie rani głazu siłą, lecz częstością spadania.

Nie chciał sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby brama legła w drzazgach. Wiedział dokładnie, co się dzieje, gdy woda znajdzie choćby najmniejszą szczelinę w tamie. Ruszył w stronę schodów. Kontem oka dostrzegł wycieńczonego młodego maga. Gedwar zamarł na ułamek sekundy. Kolejna kropla uderzyła o skałę. Był świadom co się z nim stanie. Widział blady strach w jego oczach. Skała pękła. Musiał pomóc. Wrażym krokiem podszedł do młodziana. Bez słowa zarzucił go sobie na ramię i ruszył w dół schodów. Z każdym krokiem rany, otarcia i zmęczone mięśnie promieniowały bólem. Serca szamotało się w okutej blachą piersi. Pulsująca skroń, czoło zwilżone potem i połykające powietrze usta, mogły być jedynie wymiarem tego, jak bardzo zmęczone jest ciało paladyna. A co z duchem? Wolą walki?

Okuty zbroją mężczyzna gnał, ile sił w nogach przez kolejne uliczki. Z dala od Placu Apelowego było już słychać głos jakiegoś mężczyzny. Łupiące serce Gedwara skutecznie zagłuszało dochodzące do uszu człowieka dźwięki. Paladyn, jak grom z jasnego nieba, wpadł na dziedziniec koszar, gdzie właśnie odbywały się ćwiczenia. Łapczywie połykając powietrze, z trudem wydusił z siebie.

- Zabierzcie go do medyka...


Uwolniony od ciężaru czarodzieja, Gedwar opadł na kolana i podparłszy się ramionami próbował ustabilizować oddech, by moc normalnie mówić.

- Nie stójcie tak podajcie mu wody! –
wykrzyczał mody mężczyzna noszący na sobie insygnia Zakonu Sokoła. - Jakiż to powód każe ci biec w pełnej zbroi, aż tutaj?

Gedwar chwycił podaną mu chochlę i łapczywie wlał w usta jej zawartość. Po chwili, cały wyprostował się. Jego zalane potem i łzami ciemne oczy spotkał wzrok mężczyzny opierającego się na oburęcznym mieczu. Wyczekującą cisze gwałtownie przerwał Gedwar:

- Panie, brama legnie jeżeli nie udzielisz jej wsparcia. Na baszcie skończyła się smoła. Wróg zaczyna wdzierać się do środka. Niezbędne są posiłki.

Na twarzy Mistrza Miecza Dwuręcznego zagościła nie tęga mina.

- Coraz gorsi rekruci i coraz mniej liczni...W mieście jest coraz mniej dobrych wojowników jaki zasobów. Smoła nie mogę ci dać, gdyż jej poprostu nie mam. Co do posiłków, może, gdyby bogacze z dzielnicy kupieckiej oddali siły chroniące ich tłuste zadki do naszej dyspozycji...Może wtedy odparlibyśmy wrogie siły. Przydaliby się nam profesjonaliści na murach. Wybacz przyjacielu nie dosłyszałem twego imienia. Jak cię zwą?

- Gedwar, uniżony sługa Krzewiciela Nadziei, w pełni się z tobą zgadza panie. Czemuż panowie tej cytadeli nie wydali stosownego dekretu? Na nic szlachcie zdadzą się oddziały, gdy horda przedrze się za mury. Może istnieje choć cień szans, że zmienią zdanie? Być może mógłbym jakoś zaradzić? Wycieńczony na nic nie zdam się na murach, muszę zaczerpnąć tchu. Chyba, że masz dla mnie inne rozkazy Panie.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d

Ostatnio edytowane przez g_o_l_d : 08-03-2008 o 19:43.
g_o_l_d jest offline