Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2008, 19:33   #76
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Dziewięć Piekieł Baatoru
Maladomini - Rezydencja Lady Tunridy


- Moja aktualna sytuacja ekonomiczna, co prawda nie pozwala mi na snucie tak dalekosiężnego planu jak kompletna anihilacja mojego powiązania z Xar’nashem, lecz jeśli pan A tak jak mi wcześniej obiecywał przedstawi mnie osobom, które mogłyby spożytkować moje talenty w zamian za konkretne pieniądze i odpowiednie lokum mieszkalne, to myślę, że spełnienie waszej pro… waszego zlecenia nie wykracza poza moje możliwości.

Sephiroth z pewnym rozbawieniem przysłuchiwał się tłumaczeniom licza. Jego bredzenie o złej sytuacji ekonomicznej, osobach zdolnych spożytkować talenty i cała ta reszta, bawiły Egzekutora. Jednak najśmieszniejsza wydawała się wzmianka o „konkretnych” pieniądzach i „odpowiednim” lokum. Sephiroth miał nadzieje, że te zasuszone zwłoki nie spodziewają się niańczenia ze strony spiskowców.

Choć Naczelny Egzekutor w Piekle przebywał od nie tak dawna, bynajmniej w porównaniu do rodowitych mieszkańców planu, doskonale wiedział, że jeżeli warto w tym miejscu na kogoś liczyć, to najlepiej na siebie. Samemu starał się, jak najrzadziej polegać na innych, by nie uzależnić się zanadto i nie ryzykować zbyt wiele. Sam zresztą wykorzystał kiedyś słabość pewnego diabła i przejął jego dominium właśnie w taki sposób. Dzięki temu stał się Najwyższym Egzekutorem, a póki co nie chciał tracić swojej przemiłej posadki, chyba, że na coś lepszego. Ot, status władcy Canii wydawał się odpowiednim dla kogoś pokroju Sephirotha. Co prawda posiadania całego Piekła wydawało się bardziej kuszące, ale nawet Najwyższy Egzekutor nie był dość szalony, by mieć nadzieje na pokonanie Asmodeusza.

Sephiroth zmierzył licza lodowatym spojrzeniem, ale nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego spokojnie wysłuchał tego co ma do powiedzenia Venefi’cus, a trzeba było przyznać, że mag mówił całkiem rozsądnie. Jednak pomimo zainteresowania rozmową Najwyższy Egzekutor nie odezwał się ani słowem, bynajmniej do czasu, gdy człowiek zwrócił się do niego bezpośrednio.

– Chyba że Pan S uważa, iż jesteś godny zaufania.

Pod kapturem wykwitł szeroki uśmiech, którego jednak nikt nie mógł dojrzeć. Sephiroth nawet nie trudził się, żeby głośno wyrazić swoją opinie. Jego zdaniem w całym Piekle nie było ani jednej osoby wartej „zaufania”. Najwyższy Egzekutor był niemal pewien, że diabły już dawno zapomniały o istnieniu tego słowa, jak i wielu innych. Może w Piekle było miejsce na strach, brutalność, fanatyzm, niewolnictwo, ścisłą hierarchie, ale na zaufanie? Nigdy w życiu. Ktoś kto pozwała sobie na taką słabość, bardzo, ale to bardzo, szybko kończył swój żywot.

Najwyraźniej Alsenumeor zauważył, że Sephiroth nie ma zamiaru zabierać głosu, więc samemu zaczął instruować Parrasa o czynnościach jakie ten miał wykonać. Najwyższy Egzekutor niezbyt zainteresowany instrukcjami, odwrócił się do zgromadzonych tyłem i wrócił do oglądania „interesującego” wystroju pokoju. Wciąż nie miał żadnego pomysłu do czego mogła służyć obroża. Bo chyba krasnoludzki gladiator nie trzymał tu żadnych dzikich zwierząt.

Z bezsensownych rozmyślań Sephirotha wyrwał dźwięk otwieranych drzwi. Naczelny Egzekutor rzucił tylko krótkie spojrzenie przez ramie, upewniając się, że to jedynie licz opuszcza ich przemiłe zgromadzenie. Przez krótką chwilę czarna szata wpatrywała się jeszcze w rakszase zamykającego drzwi, podczas gdy w umyśle Sephirotha kształtowała się kolejne, niepokojąca myśl. Czy rozsądne było wypuszczenie Parrasa i równoczesne pozwolenie mu na swobodne bieganie po Piekle? Nie żeby Naczelny Egzekutor martwił się, że licz może ich wydać. Bądź, co bądź, Majere nie wiedział nic istotnego. Jednak Sephiroth czułby się lepiej, gdyby licz był pod stałą obserwacją. Egzekutor z przyzwyczajenia wolał wiedzieć, gdzie znajdują się osoby, z którymi współpracuje.

Pomimo swoich, jak zwykle paranoicznych, myśli, czarna szata nie zrobiła nic, żeby powstrzymać Parrasa przed wyjściem. Gdy tylko drzwi zamknęły się za gościem, Naczelny Egzekutor wrócił do podziwiania ściany pokoju. Z pozornym lekceważeniem Sephiroth wysłuchał rewelacji Alsenuemora o tropach „potężnych przedmiotów”. Rakszasa coraz bardziej martwił Egzekutora, a z każdym kolejnym zdaniem „tygrysa”, czarna szata utwierdzała się tylko w przekonaniu, że będzie musiała porozmawiać z Venefi’cusem na osobności.

Dopiero, gdy Alsenuemor zdecydował się zaprezentować „towarzyszom” tajemniczą broń, Sephiroth odwrócił się w jego kierunku. Z niedostrzegalnym zainteresowaniem, Egzekutor obserwował przezroczystą butelkę wypełnioną niebieskim płynem. Równocześnie, czarna szata zastanawiała się, czy to była ta broń, która mogła wyeliminować licza tu i teraz.

Z początku Sephiroth nie docenił zawartości buteleczki. Piasek czasu? I co z tego? Egzekutor znał wiele istot, na które czas nie miał wpływu. Jednak, gdy rakszasa zaprezentował działanie przedmiotu i konkretnie wytłumaczył jego możliwości, w Naczelnym Egzekutorze rozbudziła się ciekawość.

- Żadna istota się jej nie oprze? Interesująca zabawka.

Szklana buteleczka, postawiona na stole przez Alsenuemora, wzniosła się w powietrze i przefrunęła przez pokuj w kierunku czarnej szaty. Flakonik zatrzymał się pół metra przed Sephirothem, powoli wirując na wysokości kaptura. Naczelny Egzekutor z zainteresowaniem obserwował resztki niebieskiej cieczy, przelewające się w swoim kryształowym więzieniu.

- Zaiste interesujące... Jak wiele tej substancji mógłbyś zdobyć?

Wypełniony pustką kaptur gwałtownie odwrócił się w kierunku rakszasy, przeszywając Alsenuemora spojrzeniem szaleńca. Egzekutorowi tak naprawdę nie zależało ani na płynie, ani na informacji o ilości jaką można było zdobyć. Jakkolwiek niebezpieczna mogła być ta substancja, Sephiroth na razie nie miał dla niej zastosowania w swoich planach. Chodziło o coś zupełnie innego... o coś bardzie cielesnego. Chodziło o Alsenuemora.

Wysłuchawszy odpowiedzi rakszasy, Sephiroth skinął jedynie głową na znak zrozumienia, poczym flakonik znowu przeleciał przez sale i wylądował na swoim miejscu na stole. Naczelny Egzekutor ponownie odwrócił się w kierunku kajdan, które teraz przypominały jedną bryłę żelaza. Opowiastka Alsenuemora o twierdzy i zamkniętej w niej potędze nie wywarła na Egzekutorze wrażenia. Tam, gdzie była potęga, najczęściej bywają też znacznie przeszkody i problemy. I choć możliwość zdobycia tej wielkiej władzy wydawała się kusząca, to jednak póki nie było żadnych konkretów, cała sprawa nie warta była rozważania.

Dopiero, gdy Alseunuemor wspomniał o sojusznikach Mefistofelesa, Sephiroth na nowo się ożywił. Osobiście bardzo interesowała się dworem swojego władcy i starał się przez tych parę lat zyskać największą możliwą ilość informacji na temat pupilków Władcy Ósmej. Właśnie dlatego, gdy rakszasa wyciągnął w kierunku Egzekutora zapieczętowany zwój, niewidzialna siła wyrwała dokument i ten po chwili znalazł się przed Sephirothem. Naczelny Egzekutor błyskawicznie przełamał pieczęć i zabrał się za czytanie.

***

”Oko zapomnienia... Spisek? Myślisz, że będziesz bawił się zemną w kotka i myszkę?! ZE MNĄ!... Oko... czerwień... czerń... Chcesz spróbować swoich sił?... Czerń lustra... a w niej oczy... Teraz wiem. Wiem kim jesteś... albo kim nie jesteś. Zapłacisz za to... Czerwone oczy... kocie źrenice.... Chronotyrym jako wierzchowiec? Wiedza o wszystkim?! Trzy dni! Za mało... I jego też możesz wynieść do kogoś równego mi? Oszalałeś! Nigdy!... widzę fałsz w twoich kocich oczach. Chcesz się bawić w kotka i myszkę? Dobrze... niech tak będzie. Ale to nie TY, lecz JA, JA będę kotem. Przygotuj się... przygotuj się na smak klęski.”

***

Nic w postawie, czy zachowaniu Egzekutora nie zdradzało narastającej w nim wściekłości. Informacji był całkiem dobrze opracowane, jak na uzyskane w tak krótkim czasie. Jednak Sephiroth teraz już prawie nie miał wątpliwości na temat Alsenuemora. W pierwszym odruchu chciał błyskawicznie rzucić się na rakszase, ale pomimo to nie wykonał najdrobniejszego ruchu. Wpierw musiał porozmawiać z Venefi’cusem i dowiedzieć się, co on o tym myśli. Dopiero później należało przejść do działania. Ostatecznie Sephiroth mógł się mylić. Mógł, choć samemu nie dopuszczał takiej możliwości.

- Gratuluje Alseunuemorze. Wspaniała robota. Miałem nadzieje, że zdołam uzupełnić uzyskane przez ciebie informacje własną wiedzą, ale widzę, że nie będzie to potrzebne. Trzeba jednak zając się najważniejszymi kwestiami. Sposoby eliminacji naszej grupy wsparcia Mefistofelesa zdołamy jeszcze opracować. Wpierw zajmijmy się naszymi zgubami. O jednym wiemy gdzie jest i już postanowiliśmy, co z nim zrobimy. Teraz pytanie, jak wyciągnąć jego głowę z lochu. Na pewno jest uznawany za dość istotnego więźnia, więc zapewniono mu specjalne warunki i lepszą „ochronę”. Nie możemy rzucać się na twierdzę Demogorgona bez przygotowania. Musimy wpierw zrobić jakieś rozeznanie w terenie, chyba, że już się tym zająłeś Alseunuemorze?
 
Markus jest offline