Falke zauważywszy samotną postać zmrużył oczy przypatrując się jej chwile, gdy odległa jeszcze była. 'To na pewno nie Turek czy inszy Saracen. Oni samotnie w zbroi święcącej z odległości by sie nie wypuszczali nigdzie...' Taka może niezbyt pochlebna, acz prawdziwa myśl zagościła w głowie młodego zwiadowcy.
Gdy ów tajemniczy osobnik począł się zbliżać, dało się zauważyć, iż jest to raczej niewielka kawalkada, składająca się z dwóch ludzi i 5 koni. 'No tak, kolejny rycerz z giermkiem i zapasami na czterech nogach...' Gdy rycerz przedstawił się jako Edward zwany Sprawiedliwym, i począł przedstawiać hrabiemu de Remacourt powody by przyłączyć się do ich grupy uwagę Falke zwróciło zachowanie córki hrabiego, która już w porcie, na samym początku wyprawy dala się zauważyć jako niezwykła niewiasta.
Obserwując siedząca na ogierze, jawnie odzianą w męskie szaty i wyraźnie coś kalkulująca dziewczynę, zwiadowca szybko spuścił wzrok.
Nie chciał by ktokolwiek zauważył nagłą burze emocji i uczuć jakie zawirowały w jego oczach.
Tak, postać Rothais de Remacourt budziła w nim żywe uczucia, grała mu na emocjach, lecz w jaki sposób?
Czy tym czego się wstydził był zachwyt, potępienie, zauroczenie, czy też może coś zupełnie innego? Falke z wyraźną ulgą w duszy przyjął rozkaz wyruszenia w forpoczcie przed resztą grupy. Mógł spokojnie skupić się na obserwacji terenu i ewentualnych zasadzek, czy interesujących punktów. 'Musze się trzymać od hrabianki z daleka. Ona może nie być tak ślepa jak reszta...'
__________________ Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay |