Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2008, 22:38   #48
Lukadepailuka
 
Lukadepailuka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znanyLukadepailuka wkrótce będzie znany
Trupy leżały na ziemi, już siedziały na nich muchy, oraz wrony, które nie mogły się oprzeć takiej uczcie. Wtedy z nieba zleciało coś jeszcze. Coś wyglądające jak wielki ptak. Ptak z… łapami? To miało dwie nogi i… i ręce. Jak mały człowiek ze skrzydłami i spiczastymi zębami. Jak człowiek czarny jak noc i o spojrzeniu drapieżnej bestii. Mimo pozorów to nie mógł być człowiek. To był potwór.

Spadł z góry, szpikując wprost w leżące na ziemi zwłoki. Wrony przerażone nadlatującym obiektem zaczęły wściekle bić skrzydłami, aby odlecieć stąd jak najdalej.

Niektórym to się udało, a niektóre miały mniej szczęścia. Bestia dopadła w zęby jednego ptaka rozrywając go na strzępy. Świeża posoka spłynęła jej do gardła, zaspokajając pragnienie.

Nie po to tu była, ale nie mogła się oprzeć. Podleciała ku martwym ludziom i powąchała zwłoki. Jeszcze świeże. Oni muszą być niedaleko. Czas naglił. Tak, poszli tam.

Harpia podniosła głowę, patrząc na las.

-Mham, mham ichh, mistshuu. Ghe.- Wycharczała wypluwając pióra ptaka z ust. Poderwała skrzydła i wzleciała. Rozpoczęła taniec z wiatrem.


***




- Lili obiecała mi pomóc.- Mówiła Turyli drżącym głosem.

Siedzieliście pod drzewami, tymi, od których zaczynały się granice lasu. Tu nie już nie powinni was dorwać strażnicy. Nie wiadomo czemu, ale ludzie bali się tutaj przychodzić.

- Porwali mojego chłopaka. Proszę.- Głos kobiecie drgał dalej, ale pociągnęła nosem, otarła rękawem szkliste oczy i zaczęła normalnie oddychać.- Wiem gdzie go mogą prowadzić.

Wstała i otrzepała się z liści.

- Jeśli nie pomożecie to pójdę tam sama.- Wzruszyła ramionami i zawahała się przez chwilę, ale to była tylko chwila, po której odwróciła się i ruszyła w głąb lasu.

Nie mieliście innego wyjścia.

Ruszyliście za nią, aby po chwili zatrzymać się znowu.

Na małej polanie rozpalone było ognisko, a przy nim siedziało dwóch mężczyzn. Musiało jednak ich być więcej, bo namiotów rozstawionych było pięć.

Dwóch dryblasów gadało o czymś przerywając czasem śmiechem.

- A-atakować teraz?- Spytała przestraszona Turyli.
 
Lukadepailuka jest offline