Jakub Wedrowycz...
Tak pamiętam, ze jak czytałam go pierwszy raz zupełnie mnie odrzuciło, nie mogłam wpasować się w klimat tej książki, po kilku opowiadaniach dałam za wygraną, ale do czasu...
Kiedy znajomy wyciągnął mnie na spotkanie autorskie z Pilipiukiem, kiedy opowiedział mi o tym jak uwielbia własnie postać Wędrowycza , o tym jego bimbrze (bodajże z trocin...?)
samo spotkanie z Pilipiukiem wpłynęło na mnie, że postanowiła podejść do tego co on tworzy jeszcze raz... i tak się złożyło, że w moje rece trafiła Zagadka Kuby Rozpruwacza, w totalnie opłakanym stanie, po bliższym spotkaniu z rottweilerem, ale dało się czytać
Wracajac wtedy do domu pociagiem, czytałam sobie i zdecydowanie zwracałam na siebie uwagę zmeczonych dniem podróżnych zanasząc się co chwilę smiechem. Naprawde można się rozluźnić przy tych jego opowiadaniach. Podoba mi się styl Pilipuka, jest dobrze wypracowany i trzyma się go przez cały czas. Opisuje absurdy życia i jak bawi się tym pisaniem Jednak.. hm do poczytania jego książki są, do ubawienia się, ale chyba nic poza tym...
Przynajmniej dla mnie