Przed helikopterem stali Wolf i Lane pogrążeni w rozmowie. - ...Sierżant Lane melduje się. Miło widzieć kogoś z marines w ekipie. Latałem z waszymi chłopakami na akcje. Prawdę mówią o was, faktycznie sikacie drutem kolczastym. Od 2003 do 2004 byłem w Iraku, prowincja Al-Anbar - uścisnęli sobie dłonie. Kate podeszła do nich i lekko się uśmiechnęła. - To miejmy formalności już za sobą - rzuciła na ziemię wielki plecak, wyprostowała się i zasalutowała.- Sierżant Anderson. 1-szy Batalion 160-tego Pułku Lotniczego Operacji Specjalnych. W Iraku byłam niedługo, wspierałam tam z powietrza operacje Rangersów. Ostatnio na misji stabilizacyjnej na Haiti. - wyrzuciła z siebie prawie jednym tchem. - To właśnie ta koszulka wywołała takie kontrowersje. Nie wiem czemu… - Wolf uśmiechnął się ironicznie. Obejrzała uważnie zdjęcie i kąciki jej ust nieznacznie się uniosły. - Ja również nie mam zielonego pojęcia, Sir. Nie widzę tu niczego niestosownego– obdarowała go szerokim uśmiechem – I jestem pewna, że nie rzucałby się pan w niej nadmiernie w oczy. Zapewne co drugi Amerykanin takową posiada. Dalej wpatrywała się w fotografię. Chciała przeanalizować wszystkie widoczne szczegóły jakby mogła z nich wyczytać coś więcej o samym podporuczniku. Kiedy oddawała mu zdjęcie delikatnie musnęła palcami jego dłoń. Zmieszana szybko cofnęła rękę. Niby nic się wydarzyło ale dotyk jego ciepłej skóry dziwnie ją speszył. A przecież nie należała do nieśmiałych. Zakłopotana przygryzła wargę i odwróciła wzrok. |